W czasie codziennej młócki politycznej, w ostatnich tygodniach obarczonej naturalnym lękiem i obawami wielu obywateli, warto spróbować spojrzeć na wyzwania, które stoją przed nami z nieco innej, szerszej perspektywy. W miarę możliwości próbujemy pokazać państwu takie głosy: zarówno na naszym portlau, jak i tygodniku „Sieci” i na antenie wPolsce.pl. Filozofowie, socjologowie i inne naprawdę tęgie głowy - niemal jak jeden mąż - wskazują na konieczność zwrócenia się ku państwu, wzmocnienia jego mechanizmów, a także oceny kwestii politycznego przywództwa liderów.
NASZ WYWIAD. Prof. Zybertowicz: „Dotyk skrzydła śmierci przywróci ludziom proporcje w myśleniu”
Wszystko to jednak dopiero będzie weryfikowane, zwłaszcza przy momencie, który nieuchronnie się zbliża: a więc poluzowania restrykcji i zakazów, aby w czasie „nowej normlaności” w miarę możliwości rozkręcić gospodarkę i próbować walczyć o minimalizację negatywnych skutków kryzysu epidemicznego. Zanim jednak o tym czasie (i przełomie, który rząd dość optymistycznie szacuje na święta Wielkiej Nocy), kilka cytatów - nieoczywistych, ale inspirujących, z weekendowego przeglądu prasy.
Jerzy Osiatyński, były minister finansów, człowiek daleki na co dzień od ekipy Prawa i Sprawiedliwości (w wywiadzie dla „Plusa Minusa”):
Na tle Europy polscy przywódcy nie wypadają źle. Bardzo żałuję, że wielu kolegów z mojego środowiska politycznego nie potrafi tego przyznać. Za dużo jest nacisku na to, czym się różnimy i zapewniania, że „my działalibyśmy lepiej”, a ciągle za mało konkretnych propozycji i wezwań, żeby wszyscy włączyli się do tej walki – szycia masek, wpierania restauratorów dostarczających jedzenie do szpitali itd. I jak możemy to robić. To jest naprawdę stan wojennego zagrożenia, a nie politycznej walki partyjnej”.
Jan Maria Rokita w tekście dla Teologii Politycznej:
W przeciągu dwóch tygodni w Europie z hukiem zawalił się kanon efektywności, traktowanej od początków globalizacji, jako nadrzędne… ba, niemal święte kryterium ewaluacji wszystkiego: władzy, finansów publicznych, administracji, korporacji, uniwersytetów. Z premedytacją kolejne państwa decydowały się na kroki prowadzące do recesji, bezrobocia, zadłużenia publicznego i kryzysu giełdowego. (…)
Zaskoczeni tym atakiem, który (w naszym mniemaniu) w dobie geometrycznego postępu nauki biologii nie miał się prawa zdarzyć, po krótkim czasie zorientowaliśmy się, że my sami, jak i nasze humanitarne ideały, mają jednak jakiegoś obrońcę. Okazało się nim państwo – w chwili kryzysu jedyny strażnik ideałów i dostarczyciel bezpieczeństwa. Co prawda też ogłupiałe niespodziewanym atakiem, opieszałe i spóźnione w działaniu. Ale w końcu gotowe jednak zaprowadzić stan wyjątkowy po to tylko, aby przeciwstawić się ślepej sile naturalnego doboru. I bez walki nie oddać zarazie naszych słabych, chorych i starców.
Paweł Borys, szef Polskiego Funduszu Rozwoju w tekście dla Business Insider:
Gospodarczy i społeczny koszt pandemii COVID-19 będzie gigantyczny. Obecne prognozy zakładają spadek PKB w USA i Europie rzędu 10-15 proc. w najbliższych trzech miesiącach oraz recesje rzędu 8-10 proc. w całym 2020 r. Nastąpi silny spadek konsumpcji, inwestycji i światowego handlu oraz znaczący wzrost bezrobocia. Biorąc pod uwagę skalę kryzysu na świecie oraz walkę z epidemią, również w Polsce należy zakładać wejście gospodarki w drugim kwartale w głęboką recesję rzędu co najmniej 5-10 proc. Scenariusz zatrzymania zachorowań w drugim kwartale zakłada, że sytuacja gospodarcza zacznie się stabilizować od trzeciego kwartału, a powrót na ścieżkę wzrostu może nastąpić na przełomie 2020 i 2021 roku. Spada szansa na odbicie w gospodarce typu „V”, a bardziej prawdopodobny jest wariant typu „U”. Coraz bardziej staje się jasne, że przynajmniej do czasu szczepionki świat będzie zupełnie inny.
Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP, ciekawie mówiący „Dziennikowi Gazecie Prawnej” o tym, jak może zmienić się rola państwa w codziennym życiu (także gospodarczym), kwestii inwigiliacji, wykorzystania danych, ale i sprawie tarczy antykryzysowej.
Teraz jest czas ratowania. Potem będzie czas na postawienie właściwej oceny i wypracowanie zmian. Jestem rozczarowany publiczną dyskusją o przygotowywanej przez rząd tarczy antykryzysowej. Oczekiwanie, że to rozwiązanie będzie panaceum na wszystkie obecne i przyszłe wyzwania, jest nieracjonalne. Teraz jest ważne, żeby to rozwiązanie jak najszybciej wprowadzić w życie. Liczę też na zrozumienie, że ta tarcza będzie miała kolejne warstwy uruchamiane w przypadku kolejnych potrzeb, których dzisiaj nie da się przewidzieć. Elastycnzość i szybkość reakcji są ważniejsze niż historyczna doskonałość.
Co łączy te wypowiedzi z pogranicza filozofii, socjologii, ekonomii, a nawet metapolityki? Refleksja co do świata (w tym naszego biało-czerwonego kraju) po epidemii, co do tego, jak stworzyć nową rzeczywistość. Z jednej strony nie kwestionując dotychczasowych układanek, z drugiej wyciągając jednak wnioski.
Najszybciej przyjdzie nam odpowiedzieć na pytanie, które - jeszcze w dużej mierze niewypowiedziane - funkcjonuje gdzieś na zapleczu codziennej walki z koronawirusem. Jak stopniowo poluzować restrykcje, by minimalizować negatywne skutki gospodarcze i społeczne? Włosi w o wiele gorszej sytuacji niż my takie pytania zadają wprost.
W Polsce mamy kuriozalny, czysto partyjny spór o termin wyborów prezydenckich. Piszę na łamach najnowszego „Sieci” o tym, że na dziś decyzja musi być jednoznacznie negatywna, ale to wtórne, bo pewien margines czasowy jeszcze jest. O wiele bardziej fundamentalne jest pytanie, co dalej, co po Wielkanocy, co ma zawierać „nowa normalność” zapowiadana przez premiera Mateusza Morawieckiego. Rozumiem ministra Łukasza Szumowskiego, który tonuje nastroje - od tego jest i wykonuje wielką pracę - ale na poziomie politycznym i społecznym trzeba powoli zacząć rozmawiać.
Czy uda nam się nauczyć żyć obok koronawirusa, nawet jeśli - daj Boże - wzrost nowych zakażeń będzie z czasem mniejszy, osiągniemy „pik” i krzywa zacznie się stabilizować? Niezależnie od tego, czy będzie to za tydzień, w okolicach Wielkiej Nocy czy po świętach - pytanie: „co dalej?” wisi nad całym naszym społeczeństwem?
Z jednej strony rację ma Jarosław Gowin - trzeba ruszyć, na miarę możliwości wyizolować najbardziej podatne grupy społeczne (starszych i chorych) i, jak apeluje wicepremier, etapowo wracać do „nowej” normalności, obarczonej szeregiem restrykcji, ale jednak pozwalającej gospodarce nabierać oddechu. Otwartym pytanie jest o to, jak utrzymać sugerowaną odległość między pracownikami czy gośćmi, o dostępność maseczek, płynów dezynfekcyjnych, etc. Ryzyko jest tutaj oczywiście duże: zbyt luźno zapięty guzik może spowodować nawrót epidemii i lawinowy wzrost zakażeń, a to z kolei byłoby zabójcze dla każdego systemu zdrowia, także tego polskiego. To również w odpowiedzi na to pytanie będziemy szukać oceny politycznego przywództwa naszych rządzących. Obok oceny skutków tarczy antykryzysowej i bieżącego zarządzania epidemią to kluczowa płaszczyzna dzisiejszej działalności politycznej.
Z drugiej strony powrót do gospodarki - nawet etapowy - nie może być obarczony zbyt dużym ryzykiem. I nie chodzi tu wyłącznie o oczywisty aspekt zagrożenia wzrostem zachorowań. To również kwestia najbiedniejszych, którym grozi bezrobocie czy eksmisja. To cały odcinek służby zdrowia, emerytów czy rodzin, dla których takie programy jak 500+ są na dziś faktyczną kroplówką ze strony państwa. Szybkie machnięcie ręką i potraktowanie tych odcinków jako excelowe „wydatki stałe” do obcięcia, by ratować setne i dziesiąte po przecinku w rozwoju PKB - to droga donikąd i oblanie testu na solidarność.
Jak znaleźć odpowiednie, pozwalające na ekonomiczne odbicie, a zarazem odpowiedzialne rozwiązanie? Jak urządzić sobie na nowo - w trudnych czasach gospodarkę, naszkicować wpływ państwa na nią? A może i przy okazji spróbować zająć się, za jednym zamachem, kilkoma innymi kwestiami, jak raje podatkowe czy podatek cyfrowy dla wielkich korporacji? Myślę, że poza oczywistymi kwestiami związanymi z codzienną organizacją państwa (w tym i takich kwestii jak decyzja dot. odłożenia wyborów), trzymania ręki na pulsie w zakresie przeciwdziałania epidemii i kontrolowania restrykcji, technicznymi kwestiami w zakresie tarczy antykryzysowej, premier, prezydent i reszta ekipy rządzącej muszą wykazać się na o wiele bardziej skomplikowanym poziomie organizacji „nowej normalności”. Im szybciej zaczniemy tę debatę, tym mniejsze prawdopodobieństwo wpadek czy tworzenia czegoś na szybko i nieprofesjonalnie, a tego przecież nikt z nas nie życzyłby sobie. A przecież i tak szereg decyzji będzie oparty na niepełnych danych wyjściowych, przypadkach innych krajów i modeli obarczonych zawsze pewną dozą błędu. Pole minowe i wielki crash-test dla wszystkich: od rządu, przez opozycję, na obywatelach kończąc.
ZOBACZ TAKŻE MAGAZYN BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/493547-ocena-przywodztwa-zalezy-od-organizacji-nowej-normalnosci