Wyobraźnia człowieka doznaje teraz straszliwej klęski. Przez ostatnie lata wszędzie proklamowano czas spełniania marzeń, porę napełniania kas i kasetek, gonitw ku karierze. Jakiejkolwiek, byle głośnej i przynoszącej splendor. Nie bez przyczyny, przynajmniej od trzech dziesięcioleci, mocną pozycję w świadomości społecznej zajęli tzw. celebryci, czyli znani wyłącznie z tego, że są znani. Byle grajek, zapiewajło, czy też bardziej polityk niż socjolog mówi o sobie per artysta lub naukowiec. Dziennikarski pejzaż cierpi zresztą na tę samą grypę. Ciekawe, że zupełnie zapodziało się gdzieś słowo uczony. Naukowców pełno, a może i nadmiar, a uczonych? No, właśnie…
Ludzka wyobraźnia podążała wciąż szlakiem sukcesów kasowych, nabywczych, tak jakby świat miał już na zawsze pozostać konkursem piękności, ocenianym podług reguł dyktowanych przez media napędzane milionami z reklam. I raptem jedynym powszechnym marzeniem stało się pokonanie wroga, którego bez mocnego mikroskopu nikt zobaczyć nie może. Marzą o tym na wszystkich kontynentach i na wszystkich poziomach intelektu człowieka, bogaci i cierpiący biedę, faceci na pokładach własnych, wspaniałych jachtów i odrzutowców śmigających do niedawna, na każde zawołanie posiadacza, nad dowolnie wybranym oceanem, ale także ci ze skromnych M-2, wiejskich chatek, a zapewne i ci młodzi, wykształceni z dużych miast.
A te maleńkie dranie też mają swoje zachcianki. Wędrują, mieszają się, mutują. Niegdyś pewnie siedziały w swym środowisku, wśród puszcz i lasów, tamtejszej zwierzyny. Ale puszcze i lasy mocno przetrzebione, zapragnęły istnieć w nowych warunkach, dotarły do nas wraz ze stworzeniami, które zaczęły szukać nowego miejsca poza lasami.
A gdzie teraz jest nasze miejsce? Piątkowy widok samotnego Ojca Świętego na Watykanie pośród ulewy, jego modlitwy, prośby i błogosławieństwa… I ta przeraźliwa samotność… A msze święte transmitowane każdego ranka w TVP1? Od paru dni też tylko samotny ksiądz i trzy siostry, zakonne następczynie św. Faustyny.
A politycy? Wciąż spory o byle co, byle moje było na wierzchu. Rządzący potrzebują wsparcia, a nie awantur. Jeśli opozycja doczeka jakiegoś kolejnego, nie daj Boże, wielkiego utrapienia, będzie mogła wykazać się swymi talentami. Na razie proponuje tylko wrzawę. Na byłych prezydentów też liczyć nie można. Wałęsa pewnie chciałby iść z milionem na Warszawę, ale odwagi starczyło mu tylko na zawiadomienie o swej biedzie. Jak tu żyć za 6 tysięcy, skoro nikt dziś na jego wykłady nie czeka? Komorowski zapowiedział, że będzie się teraz zachowywał, jak zadecyduje opozycja. Czyli nic nowego. Natomiast Kwaśniewski, ubolewając, że musi siedzieć w szwajcarskim, alpejskim hotelu, poucza rządzących dzięki antenie TVN. Coś na kształt nauk kierowanych kiedyś do nas przez jego małżonkę w kwestii spożywania bez. Ot, taka rodzinna tradycja. Każdy spełnia swe marzenia na miarę swych pragnień i doświadczeń. Nazwisko Szumowski nie robi na nich nijakiego wrażenia. Rola opozycji musi być wypełniona do końca.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/493346-opozycja-marzy-ale-i-dziala