Opozycja, a właściwie Koalicja Obywatelska, broniąca szańca histerycznego antyPiSu, ogłosiła wraz ze swoimi promotorami z antyPiSowskich mediów, że zorganizowanie możliwości głosowania korespondencyjnego przez osoby powyżej 60. roku życia to łamanie konstytucji, dyktatura. Szymon Hołownia wspomniał nawet o „pełzającym zamachu stanu”. I dziś na łamach Gazety Wyborczej Paweł Wroński ogłosił, że opozycja ma zbojkotować wybory prezydenckie, jeśli odbędą się w maju. Bo oto mają to być wybory „po trupach wyborców i po trupie demokracji”.
Który to już raz nasza demokracja rzekomo umiera? Mantra Gazety Wyborczej i TVN będzie brzmieć tak samo, dopóki Budki, Czarzaste, a może i nawet Bosaki nie obejmą tek ministerialnych, że oto jest już dyktatura, nowy autorytaryzm, etc.
Podkreślmy jednak, że wciąż nie ma decyzji o terminie wyborów. Rząd przygotowuje się do przeprowadzenia elekcji 10 maja, bo państwo musi działać, ale w II połowie kwietnia data może być zmieniona, jeśli sytuacja będzie zbyt groźna.
Tymczasem plan jest prosty: trzeba przesunąć wybory, by znaleźć nowego kandydata na prezydenta. Nie dla zdrowia Polaków, bo Wroński jednocześnie sugeruje, że można by 10 maja wychodzić z domów, by liczyć frekwencję, a więc to nie wola pozostania w odosobnieniu jest przyczyną strachu przed majowym terminem elekcji. Małgorzata Kidawa-Błońska kompromituje się spektakularnie każdego dnia, a w antyPiSie nie ma zgody co do wyboru dalszej strategii - pompować panią marszałek jak dziurawy balon czy postawić na Władysława Kosiniaka-Kamysza. Opozycja potrzebuje czasu - przełożenie wyborów to ich ostatnia nadzieja na zwycięstwo - może i marna, ale jedyna.
Jest jeszcze jeden problem - lewicowo-liberalne media straszą Polaków rozmiarami pandemii, podsycają panikę, kreślą obraz chaosu w państwie - w takiej narracji nie będą w stanie zmobilizować swoich wyborców: przestraszonych, myślących, że niebo spadnie im na głowy. Zapędzili się w ślepą uliczkę własnej propagandy, gdy zaś elektorat prawicowy, częściej oparty na narodowej, silnej tożsamości, a także odwadze i duchu mobilizacji w obronie państwa, mógłby dać Dudzie bezprecedensowe zwycięstwo.
Bojkot ze strony opozycji zmniejszy frekwencję, da szybkie zwycięstwo Andrzejowi Dudzie, bo wybory będą ważne. Zdelegitymizuje jednak głowę państwa w opozycyjnych mediach i w oczach zachodnich salonów. Co to znaczy? Nic. Będą wyli tak samo jak do tej pory.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/493321-chca-bojkotu-wyborowbo-nie-chca-widziec-skali-swojej-kleski