Nie wzruszyłem się słowami Donalda Tuska tak bardzo jak Katarzyna Kolenda-Zaleska, która z autentyczną troską wypytywała byłego premiera o to, jak sobie radzi na kwarantannie. Może dlatego uważniej słuchałem jego słów i nasunęło mi się parę pytań, które w tej rozmowie powinny paść. Tylko że wtedy okazałoby się, iż Tusk po pierwsze przeczy sam sobie, po drugie jest kompletnie odklejony od rzeczywistości (by nie powiedzieć, że oszczędnie dysponuje prawdą), a po trzecie dąży do destabilizacji sytuacji w Polsce.
Ale po kolei.
1) Dlaczego domaga się w Polsce masowych testów, skoro doskonale wie na własnym przykładzie, że to nie jest metoda na powstrzymanie epidemii?
Raz Tusk mówi o swojej kwarantannie:
Nie gorączkowałem, miałem inne symptomy, ale bez gorączki, więc tutaj w Belgii obowiązuje zasada, że nie trzeba testować, tylko trzeba izolować tych, którzy mają symptomy bez gorączki. Ale za kilka dni tak czy inaczej będę miał ten sprawdzian zrobiony. W tej dłuższej kolejce dla osób, które nie są w nagłej potrzebie.
A za chwilę mówi o strategii walki z koronawirusem polegającej na „mocnej izolacji”, która wymaga
pełnej wiedzy ze strony państwa, ze służb medycznych, a to wymaga testowania. I to testowanie to nie jest tylko marudzenie w Polsce opozycji czy obywateli, ale przykazanie numer jeden dziś, bo bez testowania nie ma mowy o wdrażaniu jakiejkolwiek strategii.
Nie wiemy, czy będzie miał ten test zrobiony. Wiemy, że teraz nie ma i jeszcze długo mieć nie będzie. A jeśli po kwarantannie okaże się, że nie ma takiej potrzeby, nikt go nie będzie testował. Takie przepisy obowiązują nie tylko „tam w Belgii”, ale w większości państw (również w Polsce). Bo gdyby było inaczej – jak chce tego Tusk z większością polskiej opozycji – system by się zapchał, testowano by zdrowych, a na testowanie osób realnie zagrożonych zabrakło by testów, diagnostów, krótko mówiąc sił przerobowych w laboratoriach.
2) W jakiej sprawie polski rząd okłamuje obywateli?
Tusk w charakterystyczny dla siebie sposób krąży wokół sprawy, ale tak, by wszyscy wiedzieli, co chce powiedzieć:
Jeśli chcemy mieć strategię walki z epidemią, to musimy mieć państwo, któremu można ufać, które w sposób sprawny, a czasami nawet bezwzględny będzie egzekwowało nowe reguły gry, także od swoich obywateli, ale które też da poczucie bezpieczeństwa oparte na transparentności, na prawdzie. To co powiedział niedawno premier Conte, włoski premier, mówiąc o tragicznej sytuacji we Włoszech powiedział: ale jedną rzecz robimy tak na 100 proc. - mówimy ludziom prawdę. I rzucił taką przestrogę pod adresem wszystkich bez wyjątku w w Europie: państwo, które okłamuje swoich obywateli, będzie tego bardzo gorzko żałowało. I wydaje mi się, że to kwestia właśnie sprawności, kwestia zaufania i relacji opartych właśnie na zaufaniu, a nie tylko na przymusie.
Czynił takie sugestie poda dresem rządu w Warszawie częściej, więc nie ma wątpliwości, co chciał przekazać widzom TVN24. Ale nie został zapytany konkretnie: w jakiej kwestii rząd okłamuje Polaków, bo wtedy musiałby zamknąć pełną frazesów buzię. Sypanie oskarżeniami w formie niedopowiedzeń jest bezpieczniejsze.
3) Dlaczego Tusk próbuje destabilizować sytuację w Polsce?
Red. Kolenda-Zaleska nie zadała konkretnego pytania, ale zwabiona niedomówieniami, zapragnęła posłuchać ich więcej. Zapytała więc jedynie: Czy podejrzewa pan, że polski rząd coś ukrywa przed obywatelami? Na co Tusk najpierw uciekł od odpowiedzi takim wybiegiem:
Kluczowe jest, żeby luzie nie mieli takiego wrażenia.
A po chwili dodał:
To nie jest moje oczekiwanie, tylko chyba wszystkich w Polsce – my musimy wszyscy mieć pewność, że rząd niczego nie ukrywa. My musimy mieć pewność, że rząd ma strategię, z której jest w stanie się publicznie rozliczyć, bo tu chodzi o życie i zdrowie Polaków. To już nie jest jakaś polityczna gra. To już nie chodzi o jakieś kampanie, o setki konferencji prasowych, o jakieś wybory prezydenckie – tu chodzi o życie setek tysięcy ludzi. I dlatego obywatele muszą mieć takie stuprocentowe przekonanie, że rząd przed nimi niczego nie ukrywa.
Dzisiaj, ponieważ nie słyszymy wyjaśnienia, dlaczego Polacy nie są poddawani masowym testom, więc na pewno u wielu ludzi rodzi się takie podejrzenie, że coś jest nie tak. I trzeba je jak najszybciej rozwiać. Bo bez zaufania, a czekają nas dni, tygodnie, miesiące, a może lata takiego współżycia z tym wirusem i wiadomo, że nawet jeśli opanujemy pandemię i tempo infekcji, z jakim mamy w tej chwili do czynienia, to przecież problem się nie skończy za kilka tygodni, czy kilka miesięcy. Więc ta relacja między państwem a obywatelem musi być nacechowana zaufaniem, inaczej będzie polegała na przymusie, zakazie, cenzurze i takiej no coraz mocniejszej niepewności i wzajemnej niechęci.
Jakie są skutki takiej wypowiedzi? Czy działają mobilizująco, czy wręcz przeciwnie? Budują zaufanie do państwa (a były premier ponoć nagle opowiada się za silnymi państwami narodowymi), czy je podważają? I jak takie zabiegi mogą wpłynąć na postawę Polaków w czasie pandemii?
To jest przecież gra na wywołanie histerii, chaosu, nieufności, na destabilizację państwa, a w konsekwencji na rozprzestrzenianie się epidemii. Tusk lubi odwoływać się do Rosji, którą mają naśladować ludzie krytykujący UE, bo w interesie Moskwy leży podważanie jedności UE i zaufania do unijnych instytucji. Lecz sam robi dokładnie to samo względem polskiego rządu! To rosyjska strategia mieszania w państwach Zachodu.
4) Na czym polega zła sytuacja w polskich szpitalach i czym się różni od tej we Francji, Hiszpanii, czy Wielkiej Brytanii?
W swoim nieprecyzyjnym opisie różnych strategii zestawił Wielką Brytanię sprzed kilku dni z państwami stosującymi „mocną izolację”, po czym przeszedł do snucia ulubionej opowieści o pełzającej dyktaturze na Węgrzech i w Polsce.
I trzecia zasada, która mnie najbardziej niepokoi. I ja ją obserwuje w Budapeszcie, ale też trochę w Warszawie. I ona polega na tym, że jest maksimum nakazów, maksimum kontroli i propagandy, minimum testów i złą sytuacją w szpitalach, jeśli chodzi o leczenie konkretnych przypadków.
To jeden z wielu fake newsów zaserwowanych przez Tuska. Jego zwolennicy uwielbiają oskarżenia bez pokrycia pod adresem rządów w Warszawie i Budapeszcie – o zamordyzm, propagandę, wszech-kontrolę. I o ile w kwestii węgierskiej można dyskutować, czy Orban nie idzie za daleko z obostrzeniami w stosunku do panującej sytuacji, o tyle w Polsce sytuacja niewiele się różni od tej w Belgii, Wielkiej Brytanii, Francji, czy Hiszpanii, jeśli chodzi o obostrzenia w codziennym życiu.
Inaczej jest z sytuacją szpitali. O ile w Polsce nie brakuje (jeszcze?) łóżek, respiratorów, czy testów, a np. w Madrycie ludzie leżą na podłogach szpitalnych korytarzy, to w kwestii „leczenia konkretnych przypadków” trudno coś zarzucać służbom medycznym w Polsce. Śmiertelność u nas (dane za tą aktualizowaną na bieżąco stroną) wynosi 1,1 proc., a więc jest trzykrotnie niższa niż światowa i dużo niższa niż w kilku krajach zachodniej Europy.
Inna sprawa, że sygnalizowane w Polsce braki w szpitalach sprzętu codziennego użytku – masek, kombinezonów etc. dotyczą właściwie każdego kraju.
5) Skąd Tusk ma dane o testach w innych państwach?
Stawia mocną tezę:
Jesteśmy na szarym końcu w Europie, jeśli chodzi o ilość testów.
Kolejny fake news. Skąd u Tuska ta wiedza? Już wczoraj rzecznik ministerstwa zdrowia wyłożył jednemu z dziennikarzy, że nie ma podstaw do snucia takich opowieści, bo wiele państw nie raportuje, ile testów wykonuje. Dopóki to robiły, ich statystyki przemawiały na korzyść polskiej strategii:
6) Czy Tusk jest jedynym głuchym Polakiem?
Wracamy do tego, przywołanego już wcześniej, zdania, bo trzeba się nad nim pochylić oddzielnie:
Dzisiaj, ponieważ nie słyszymy wyjaśnienia, dlaczego Polacy nie są poddawani masowym testom, więc na pewno u wielu ludzi rodzi się takie podejrzenie, że coś jest nie tak.
Co najmniej od kilku dni powtarza to minister zdrowia, powtarzają epidemiolodzy. Słyszą to wszyscy (nawet opozycja, choć puszcza mimo uszu i wciąż domaga się powszechności testów), za wyjątkiem pana przewodniczącego. Żeby się nie powtarzać, odsyłam do pytania nr 1, gdzie wspomniałem o powodach niewykonywania setek tysięcy testów.
Dodam tylko jeden argument, którego Małgorzata Kidawa-Błońska i jej koledzy partyjni nie chcą zauważyć. Nie ma wiarygodnych testów „od ręki”. Dopiero testowane są te, które dają wyniki w ciągu kilkudziesięciu minut. A obrazki np. z USA, gdzie „testuje się” ludzi nie wysiadających nawet z samochodu, jak w McDrive, mocno fałszują rzeczywistość.
Tłumaczy to minister Szumowski w wywiadzie z Dorotą Łosiewicz w nowym numerze tygodnika „Sieci”:
Każdy test – i ten tzw. szybki, czyli immunoenzymatyczny, i ten genetyczny – można zrobić najwcześniej po tygodniu od kontaktu z osobą zakażoną. Genetyczne są znacznie dokładniejsze, bo wyłapują bezpośrednio wirusa. Testy szybkie, czyli te wykrywające przeciwciała, mogą być bardzo złudne, ponieważ organizm może nie wytworzyć przeciwciał lub wytworzył niewystarczającą ich ilość. Wynik będzie wtedy ujemny, a mimo to osoba może być zakażona. Jest więc dużo wątpliwości co do zastosowania testów immunoenzymatycznych.
A zatem zapytajmy inaczej: chcemy mieć dużą liczbę wykonanych testów w statystykach, czy też chcemy mieć wykonywane testy wiarygodne? Niech ludzie opozycji odpowiedzą sobie we własnych sumieniach.
7) Kiedy Tusk wykazał się odwagą cywilną?
Donald Tusk nie byłby sobą, gdyby nie pozwolił sobie na kolejną obsesyjną – i wyjątkowo podłą – wycieczkę osobistą pod adresem prezesa PiS:
Jarosław Kaczyński nie jest jakoś szczególnie znany z odwagi cywilnej w sytuacjach zagrożenia, mam nadzieję, że ta presja, postawa ludzi – ale też chyba znajda się jacyś odważni i przyzwoici ludzie w obozie władzy – wystarczy, żeby się tak czy inaczej z tego swojego uporu wycofał.
Ciężko to komentować, ale warto zapytać: kiedy Donald Tusk wykazał się odwagą cywilną? Np. w 2008 r., w czasie rosyjskiej agresji na Gruzję? A może 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku i w kolejnych dniach, tygodniach, miesiącach, gdy Rosjanie mataczyli w sprawie śmierci polskiego prezydenta i towarzyszącej mu delegacji? Albo w styczniu 2011 r., gdy powinien być domagać się zwrotu wraku, gdy MAK zakończył swoje prace i miał obowiązek oddać szczątki samolotu? Albo po wybuchu afery taśmowej, gdy stać go było na napisanie w internecie: „Przykra sprawa. Nie lekceważę jej, odniosę się do niej w poniedziałek o 15.” i zniknął? Albo wtedy, gdy należało pani kanclerz Merkel powiedzieć: Halt! Nie zapraszaj imigrantów, bo będą z tego duże kłopoty?
To człowiek naprawdę wielkiej odwagi…
8) Dlaczego nie domaga się zamknięcia w Polsce na trzy miesiące szkół, kin, galerii handlowych itd.?
Zaraza potrwa długo i wszyscy rozsądni ludzie to wiedzą – mówi Tusk, argumentując, dlaczego nie wolno organizować wyborów prezydenckich w maju. A dokładnie mówi tak:
Po tym francuskim błędzie już nikt nie odważy się organizować wyborów chyba na całym świecie. Prawdopodobnie nie odbędzie się olimpiada. Ja z racji swojej pracy uczestniczę w wielu spotkaniach międzynarodowych. Odwołano spotkania nie tylko kwietniowe i majowe, ale i czerwcowe czy lipcowe. Z takim wyprzedzeniem. Jest rzeczą oczywistą, że nikt rozsądny i przyzwoity nie może narażać życia ludzkiego.
Dlaczego zatem nie domaga się, a w ślad za nim jego podwładni z polskich komórek EPP, zamknięcia szkół, kin, galerii handlowych i innych miejsc użyteczności publicznej do maja, czerwca, lipca? Czy może dlatego, że dopiero za dwa-trzy tygodnie dowiemy się, czy rzeczywiście będzie w maju istnieć zagrożenie wynikające z elekcji? Poseł Robert Kropiwnicki z KO, dociskany tymi argumentami przez Michała Adamczyka w TVP już przyznał, że „nie wiemy, jaka będzie wtedy sytuacja”. I to jest poprawna odpowiedź.
9) Czy Tusk był u okulisty? A może odcięli mu prąd i nie może śledzić wydarzeń w Polsce?
Zapytany, czy prezydent Andrzej Duda prowadzi kampanię, Tusk wypalił:
Pyta mnie pani o sprawy oczywiste i ewidentne. Opozycja de facto wstrzymała swoją kampanię, Zachowuje się wyjątkowo lojalnie wobec władzy PiS-u, mimo że ma o tej władzy jak najgorszą opinię.
Tę lojalność widzimy na każdym kroku – podkopywanie zaufania do państwa, lawina fake newsów, ciągłe domaganie się zmiany strategii w walce z epidemią niż zalecana przez epidemiologów… Sporo tego mamy na co dzień.
Podobnie jak sporo mamy elementów kampanii wyborczej kandydatów opozycji. Dokąd niby jeździ prezydent? Poza trzema wizytami w ubiegłym tygodniu (granica, pogotowie ratunkowe, fabryka produkująca płyn dezynfekcyjny), które odbyła by każda głowa państwa na jego miejscu, ma mnóstwo spotkań wynikających z pełnionych obowiązków dotyczących walki władzy (a to on jest władzą wykonawczą, przypomnijmy, mającą również uprawnienia inicjatywy legislacyjnej) z pandemią.
A co robi Władysław Kosiniak Kamysz? Niemal codziennie konferencja prasowa, występy przed kamerami przed i po spotkaniach w BBN, wywiady w mediach, intensywna kampania w internecie, ludzie PSL-u nie rotujący się na ekranach w programach publicystycznych wychwalający swojego kandydata, z jego znaczkiem w kalpie itd.
To samo Małgorzata Kidawa-Błońska, tyle że pani wicemarszałek dodatkowo udaje kogoś z kompetencjami i na zupełnie innym stanowisku niż zajmuje. Te jej odprawy z samorządowcami, telekonferencje, pseudo-orędzia, wywiady i multiplikowana mowa-trawa w tweetach to 100 proc. kampanii wyborczej, jaką można dziś prowadzić.
O Szymonie Hołowni nie wspominając – jego kampania jest chyba najintensywniej w świecie prowadzoną kampanią spośród oficjalnie zawieszonych…
10) Czy Tusk zna polską konstytucję? Kto rządzi w Polsce?
I jeszcze raz na temat marzenia o przesunięciu wyborów:
Dlatego jest rzeczą tak ważną, aby decyzje o tym – a są to decyzje o naszym życiu i zdrowiu – podejmowali nie politycy, którzy w dodatku nie ponoszą żadnej konstytucyjnej i prawnej odpowiedzialności, tak jak Jarosław Kaczyński. Ale żeby byli to ludzie, którzy są obdarzeni autorytetem – naukowym, medycznym i moralnym. Żeby to oni jakby uczestniczyli w procesie podejmowania decyzji.
To czego mi dziś najbardziej brakuje, to pozytywnej presji, której autorami byliby naukowcy, a także ludzie mediów. Ja nie pójdę na wybory, jeśli będę sądził, że to może spowodować zakażenie tych, którzy idą wybierać, tylko dlatego, że pan Kaczyński uznaje, że to bezpieczne. Dobrze byłoby, żeby władza, a przynajmniej opozycja zorganizowała świat nauki, głównie lekarzy – ciało z autorytetem. To oni powinni decydować. Autorytetem prawdziwym dla ludzi byliby raczej lekarze niż partyjni działacze. To jest mój apel do opozycji – spróbujcie zorganizować tych ludzi, do których ludzie mieliby zaufanie.
O co tu właściwie chodzi? O jakieś przekazanie części władzy przez polityków lekarzom? To naukowcy mieliby decydować, czy wybory mogą się odbywać? Prezydent, premier, minister zdrowia (lekarz i naukowiec w jednym!), Główny Inspektor Sanitarny i wszystkie podległe rządowi służby mają się wyłączyć z tych decyzji? To lekarze mają nagle wyznaczać, co stanowi konstytucja w kwestii przeprowadzania wyborów? Najlepiej tacy, którzy sympatyzują z opozycją? I jeszcze ci „ludzie mediów”…
To de facto nawoływanie do społecznego buntu i próba odebrania podstawowych kompetencji pierwszoplanowym urzędnikom. To próba wywołania w kraju paniki, chaosu i delegitymizacji władzy.
A mówiąc najszerzej: to ohydna gra epidemią.
Droga (coraz droższa) „Gazeto Wyborcza”, jeśli wciąż szukacie kogoś, komu ten wirus spadł z nieba – zerknijcie w stronę Brukseli i czwartego piętra przy Wiejskiej 12a.
CZYTAJ TAKŻE:
*
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/492688-10-pytan-do-tuska-ktorych-nie-zadala-kolenda-zaleska