Bywały, a przez niemały czas dominowały w polskiej polityce chwile, w których wywiady Donalda Tuska ustalały na długie tygodnie agendę tematyczną w naszym kraju. Z czasem wpływ ten się zmniejszał, ale wypowiedzi byłego premiera - zwłaszcza w roli przewodniczącego Rady Europejskiej - miały spory odzew. Dziś coraz bardziej przypominać to zaczyna zgryźliwego tetryka, na którego tezy coraz częściej patrzy się z przymrużeniem oka albo nawet machnięciem ręką.
Tak również było w poniedziałkowym wywiadzie dla tvn; rozmowy, którą warto odnotować chyba tylko z powodu wyjątkowej bezradności, jaką przedstawił były premier. Opowieści suflowane przez Tuska w niedopowiedzeniach i sugestiach można sprowadzić w zasadzie do prostej historii: Kaczyński wykorzystał koronawirus do zaostrzenia rygorów, rząd Morawieckiego ukrywa przed obywatelami pełzającą apokalipsę, a minister Szumowski to w gruncie rzeczy szarlatan stawiający na ruletce życie i zdrowie Polaków.
Obserwuję to w Budapeszcie i trochę w Warszawie. Jest maksimum nakazów, kontroli i propagandy. Minimum testów i zła sytuacja w szpitalach, jeśli chodzi o leczenie konkretnych przypadków
— przekonywał zupełnie poważnie Tusk.
Nakazy i kontrola to dziś domena wszystkich państw UE: także, a może i zwłaszcza tych, które pierwotnie wybierały inne modele walki z kryzysem. Berlin, Londyn, Paryż, Madryt - w każdej stolicy unijnej są dziś realizowane i wprowadzane daleko idące restrykcje związane z ograniczeniami życia obywateli. Nas pewnie też czekają kolejne rozdziały tej historii w następnych dniach i tygodniach (przynajmniej do Wielkanocy). Tusk widzi to tylko w Warszawie i Budapeszcie. Znamienne, choć szyte tak grubymi nićmi i tak tępą propagandą, że uwierzyć w te słowa może tylko ktoś, kto nie obserwuje sytuacji w innych krajach świata: nierzadko znacząco bogatszych od naszego kraju.
Charakterystyczną wrzutką Tuska była jeszcze jedna teza: dotycząca słabości i przesadnej delikatności, jakie - zdaniem byłego premiera - dotyczą dziś opozycji w Polsce.
Opozycja de facto wstrzymała swoją kampanię. Zachowuje się wyjątkowo lojalnie wobec władzy PiS
— przekonywał Tusk.
Szybko jego myśl została podchwycona i rozdmuchana przez jego bliskiego współpracownika, Bartłomieja Sienkiewicza, który rozkręcił tę teorię mocniej, oskarżając PiS o chęć zniszczenia parlamentaryzmu pod płaszczykiem pandemii (!) i domagając się od KO twardej postawy wykluczającej jakikolwiek kompromis, choćby czysto pragmatyczny.
To chyba główny pomysł zgryźliwego tetryka z Brukseli: pójść, wbrew nastrojom i oczekiwaniom społecznym, wbrew oczywistym interesom państwa, na totalną wojnę z rządem, na obłąkaną szarżę. Oskarżyć PiS i Kaczyńskiego o wszystko, co najgorsze: od chęci zamknięcia demokracji, przez narażenie życia obywateli, na ukrywaniu prawdy o koronawirusie kończąc. Nie krytykować, punktować czy korygować pomysły rządzących, ale kwestionować choćby elementarne zaufanie do instytucji państwa prowadzonego dziś przez polityków PiS. To pomysł szalony, samobójczy, mam wrażenie, że nie do przyjęcia nawet w dzisiejszej Koalicji Obywatelskiej (świadczy o tym postawa choćby Borysa Budki), nie mówiąc o całej opozycji (Lewica zachowuje się wyjątkowo odpowiedzialnie - na tle KO).
A Tusk? Jego to nie obchodzi. On tylko dolewa oliwy do ognia.
Musimy wszyscy mieć pewność, że rząd niczego nie ukrywa. (…) Dzisiaj nie słyszymy wyjaśnienia, dlaczego Polacy nie są poddawani masowym testom
— Tusk rzuca oskarżenia na lewo i prawo, choć kilka chwil wcześniej sam przyznaje, że mają symptomy (bez gorączki), nie został w Belgii szybko poddany testowi, bo takie są procedury. Choć dobrze wie - wystarczy posłuchać konferencji prasowych i licznych wywiadów (w tym także w tvn) ministra Łukasza Szumowskiego i jego współpracowników - na czym polega strategia walki z koronawirusem w Polsce.
W gruncie rzeczy jedyna cenna myśl, na jaką stać było Tuska w momencie kryzysu, dotyczy zakwestionowania całej życiowej drogi tego polityka.
Zdarzyło się coś, co gruntownie zmieni życie wszystkich ludzi na całym świecie na długie lata, a być może już na stałe. Bardzo wyraźnie widać, jak niezbędne są możliwie perfekcyjne struktury państwowe
— przekonywał były premier.
Na tę uwagę nawet zapatrzona w Tuska pani redaktor Kolenda-Zaleska musiała zareagować, że w ustach liberała, który pozbawiał instytucje państwa sprawczości na każdym odcinku działania, brzmi to dziwnie, w zasadzie jak przyznanie się do totalnego błędu.
W gruncie rzeczy smutny to etap politycznej kariery Donalda Tuska - przynajmniej na odcinku polskim. W Brukseli można poodcinać kupony i popijać malwazję, chwaląc się tym w pamiętnikach, w Warszawie, a zwłaszcza w Polsce poza rogatkami dużych miast - nie mieć najmniejszego wpływu na rzeczywistość, prąc do ściany, gdy idzie o radykalizm. I choć Tusk daleki jest jeszcze od zawieszenia politycznych korków na kołku, to zanosi się na całkowite odklejenie od rzeczywistości, którą kiedyś umiał wyczuć, a nawet ją tworzyć. Coś się skończyło, co dla polskiej wspólnoty jest bardzo dobrą wiadomością.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/492641-tusk-sufluje-opozycji-samobojcza-strategie-szalonej-szarzy