Dzień za dniem ogólnokrajowej kwarantanny. Lęk, stres i niepewność jutra, a zarazem wspaniałe akty szlachetności i solidarności z tymi, którzy ich potrzebują, chorymi, zamkniętymi w domach i personelem medycznym. Odnajduję tu atmosferę, motywacje, o których opowiadali mi rodzice i dziadkowie, kiedy najpierw gonili bolszewika z kraju, potem go, dosłownie z niczego, budowali, a potem znowu bronili podczas II wojny. Rosną słupki popularności prezydenta, premiera i partii rządzącej, dziś zarządzającej walką z kryzysem epidemicznym. Opozycja widzi jak jej opinion polls maleją, sfrustrowana, agresywna – bo staje się oczywiste, że nie tylko nie potrafi rządzić krajem w okresie zamożności i spokoju, ale nie ma mowy, by umiała zarządzać państwem w stanie klęski żywiołowej. Kiedy potrzebne jest zorganizowanie od nowa wszystkich struktur, kooperacja rządu, ministerstw, parlamentu, mediów, Kościoła, ludzi. Kiedy niezbędne są decyzje, które wymagają doświadczenia, odpowiedzialności, powagi, wiedzy o tym, co to jest interes narodowy i służba obywatelom. Czyli wszystko, czego ta opozycja nie ma i mieć nie będzie. Dlaczego? Bo wszystkie te przymioty wynikają z pnia wartości chrześcijańskich, a lewica, i ta postkomunistyczna i ta liberalna, dawno się już z nimi pożegnała. I od początku, od czasów Rewolucji Francuskiej, poprzez meksykańską, sowiecką, chińską czy kambodżańską potrafi tylko sięgać po przemoc, niszczyć i przelewać rzeki krwi. Lewica, postkomunistyczna czy liberalna jest z definicji destruktywna, wkracza w istniejący porządek – lepszy? gorszy? zwykle taki, który ma szansę rozwinąć się czy udoskonalić w procesie ewolucyjnym – i oferując „nowy wspaniały świat”, przynosi ludziom piekło na ziemi. I od 250 lat nie ma ani jednego przykładu, że jest inaczej.
Nie wiadomo, jak długo będzie trwała epidemia Covid-19, bo prognozy są różne, od optymistycznej 2-3 tygodnie, kilka miesięcy, do pesymistycznej, wiosny 2021 roku. A tu opozycja, rozproszona, chaotyczna, nie ustająca w krytyce poczynań rządu, ale bez jednej propozycji rozwiązania, które nie byłoby skradzione lub szalone. Nie widać z tamtej strony ani wsparcia, ani woli do dialogu, ani prawdę mówiąc zdrowego rozsądku. A to „prawdziwa prezydent” – podczas gdy „nieprawdziwy” stara się ratować naród przed zarazą – urządza jakieś nikomu niepotrzebne „tele-konferencje”, podczas których wypowiada się szef jej kampanii, a ona patrzy w kamerę i stroi bohaterskie miny. Albo tenże Bartosz Arłukowicz na ściance opowiada „staramy się teraz unikać polityki i bardzo dbamy o to, aby nie prowadzić teraz politycznych sporów”, poczym oblewa zapracowany rząd kubłem pomyj. To znów lider PO Borys Budka, oczywiście podczas konferencji prasowej, których dziś PO organizuje więcej niż zwykle, twierdzi, iż ”każdy, kto dziś zajmuje się polityką, jest nieprzyzwoity”. I kanalizuje swoją agresję, nawołując pana prezydenta „aby wstrzymał swoją kampanię wyborczą, jak to uczynili kandydaci opozycji”. A kto wtedy byłby liderem wojny z korona- zarazą, Borys Budka? A może Małgorzata Kidawa – Błońska, której potencjał polityczny już znamy. Dopóki jako wicemarszałek działała wedle jasnych procedur, nikt specjalnie nie zastanawiał się nad jej możliwościami, ale teraz? Litości!
Skompromitowany – patrz: taśmy prawdy – były minister MSW Bartłomiej Sienkiewicz pokpiwa w TVN24 z Orlenu ”potrafili rozlać spirytus do plastikowych baniaków!”. Nie mając pojęcia o społecznej roli, jaką odgrywają dziś te spółki, nie tylko podczas korona-kryzysu, ale i przywracaniu zachowań pro-społecznych i pro-państwowych. Choć nie widzę tu zagranicznych gigantów jak Toyota, Carrefour, Lidl, banki Paribas czy Societe Generale Jakieś uwagi na temat potrzeby powrotu do patriotyzmu gospodarczego?
A to hejterka Iwona Hartwich, która uwierzyła, że jest prawdziwą parlamentarzystką, złożyła na policję zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa „za podszywanie się pode mnie oraz obrażanie mnie i mojej rodziny”. Internauci kulają się ze śmiechu i pytają złośliwie „a czy przeprosiła pani za mowę nienawiści lekarza z Garwolina? I dopytują się – pan prezydent pracuje 24 godziny na dobę by zmniejszyć impakt zagrożenia – co zrobiła do tej pory posłanka KO? Władysław Kosiniak – Kamysz, nasz domorosły prorok i kaznodzieja, namawia, „aby usiąść do stołu i przyjąć odpowiedni pakiet działań, które będą skutecznie podjęte przez parlament”. Szkoda, że nie sprecyzował, co ma na myśli, mówiąc „odpowiedni”, oraz jakby to w praktyce miało wyglądać? A założę się, że wyglądałoby tak: najpierw opozycja zrobiłaby wszystko, żeby propozycje rządowe zablokować, a potem w parlamencie cały ten pakiet odrzucić. Z kolei Wałęsa ma w nosie pandemię i tweetuje: ”Nie zarabiam i bankrutuje teraz. Za 6 tys. złotych się nie utrzymam”, doprowadzając ludzi do furii. Bo po pierwsze, zapomniał? zlekceważył? reakcję ludzi na podobne odzywki europosłanki Elżbiety Bieńkowskiej czy „specjalnej kasty”, która „za 9 tys. złotych jest w stanie utrzymać się jedynie na prowincji”. Ale przede wszystkim emerytów w liczbie 6 mln, dla których prezydencka emerytura, to góra pieniędzy - nie mówiąc już o weteranach opozycji antykomunistycznej, którzy muszą się utrzymać za 1200-1500 zł brutto. I to ci, którzy w swoim czasie „zachowali się, jak trzeba”.
Opozycja, której wymknęła się z rąk opcja „ulica i zagranica”, zabrała się za totalną krytykę prac rządu. Jak Borys Budka tarczy antykryzysowej – „te ogólnikowe propozycje rządzących, to za mało”. A przecież jego ugrupowanie nie wymyśliłoby nawet nazwy! Dla porządku pozwolę sobie przypomnieć, jak to bywało za rządów PO-PSL? Chaos, indolencja, zwijanie się państwa – nawet laboratoriów Sanepidu! – kompletny brak odpowiedzialności za państwo i obywatela, no i zawsze winny był obywatel! A to, że marudzi, bo a to susza zniszczyła mu plony, to znów powódź zalała gospodarstwo, a on się nie ubezpieczył. Teraz nagle obywatel stał się najważniejszy, i w biednych głowach opozycji, która nie ma pojęcia o prawidłach demokracja, widać wielkie zamieszanie. Jej nowe flagowe hasło, to „przesunąć wybory”. „Należy wprowadzić stan klęski żywiołowej, to samorządy będą miały narzędzia do walki z epidemią” – choć przecież już mają i dobrze sobie radzą. Krytyka prac partii rządzącej ma charakter totalny, choć głownie „tweetowy”, z wykorzystaniem mediów społecznościowych. W istocie chowa się w bezpiecznych kątach i tylko co jakiś czas wyskakuje jak diablik z pudełka, aby się kolejny raz skompromitować. Nawet Klaudia Jachira w jednym ze swoich nielicznych przebłysków rozsądku, zauważyła: ”Gdzie jesteście? Dlaczego nagle zniknęliście?… Od kilku dni słyszę, jak moje koleżanki i koledzy z ław poselskich narzekają, że prezydent jeździ po Polsce, odwiedza szpitale, przebiera się w mundury, itd. Uważam, że jest to czysta hipokryzja z naszej strony. Po pierwsze dlatego, że gdyby siedział w Pałacu i nie wychodził, to byśmy mu zarzucali, że jest tchórzem i nic nie robi. Po drugie, absolutnie każdy na jego stanowisku, wykorzystałby tę funkcję i robił dokładnie to samo… Dobrze wiecie, że wytykanie mu tego jest czystym cynizmem…” Nic dodać, nic ująć.
Opozycja miała dwie opcje – albo włączyć się do współpracy, albo stać się krytycznym recenzentem prac rządu. Wybrała opcję gorszą, bo krótkowzroczną i przynoszącą jej pewne zyski dziś, ale już nie pojutrze. Gromko nawołuje do przesunięcia wyborów, bo cynicznie zakłada, że albo epidemia się rozszerzy i sztab anty-kryzysowy potknie, albo że po kilku miesiącach ludzie zapomną o morderczej pracy prezydenta, premiera i ministrów i łatwiej jej będzie przedrzeć się ze swoim przekazem. Może więc dobrze będzie przypomnieć, że od setek lat legitymację władzy otrzymują ugrupowania, które lepiej służą wyborcom, w pokoju i podczas wojny, w czasach gospodarczej prosperity i kryzysu, dobrobytu, kiedy obywatelowi wydaje się, że nie potrzebuje państwa, i szalejącej epidemii. Właśnie trwa czas próby, i nie wypada ona dla opozycji pomyślnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/492518-zycie-w-polsce-w-czasach-koronawirusa