Prezes PSL zrobiłby coś pożytecznego, gdyby na przykład wspomagał i kontrolował samorządowców z PSL w walce z pandemią.
Władysław Kosiniak-Kamysz stracił okazję, żeby milczeć. Nie tylko on, ale jemu milczenie szczególnie ciąży. Mówi więc jak najęty. I ma pretensje oraz apeluje: „Pan prezydent powinien przestać lansować się na koronawirusie”. Samo myślenie o tym, że można się lansować na tragedii jest co najmniej ekscentryczne. Tak jak byłby tym na przykład pokaz mody koronawirusowej. Pomysł ekscentryczny i głupi po prostu. Kto przy zdrowych zmysłach i elementarnej moralności mógłby się lansować, gdy ludzie walczą o życie? A odwróćmy tę sytuację: można by przecież postawić zarzut prezesowi PSL i kandydatowi na prezydenta, że lansuje się na prezydencie oskarżając go o lansowanie się.
Kosiniak-Kamysz wzmaga się mówiąc: „Nie udawajmy teraz, że wszystko co jest proponowane wynika z inicjatywy pana prezydenta. Takie można mieć wrażenie po ostatnich dniach, że gdyby nie zdanie pana prezydenta, to żadnej ustawy rząd by nie przedstawił, żadnych pomysłów”. Lubujący się w powoływaniu na konstytucję Władysław Kosiniak-Kamysz zdaje się nie zauważać jej art. 126. A w punkcie 1 stanowi on, że „Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej i gwarantem ciągłości władzy państwowej”.Zaś w punkcie 2 mówi m.in., iż prezydent „stoi na straży bezpieczeństwa państwa”. Prezydent się nie lansuje, tylko wykonuje konstytucyjne obowiązki. Gdyby tego nie robił, byłoby to karygodne. Po to został wybrany. Jeśli Władysław-Kosiniak-Kamysz zostanie prezydentem, będzie mógł się na tej samej zasadzie lansować do woli.
Na razie prezes PSL lansuje się jako krzykacz, malkontent i zazdrośnik. „Jak opozycja je [pomysły] zgłasza, jak my zgłaszamy dobrowolny ZUS to jest pomijany, ale już po rozmowie pana prezydenta jest zwrócenie na to uwagi” – żali się kandydat na prezydenta. Zapewne uważa, że tylko on (albo opozycja) jest w stanie coś wymyślić i jeśli rządowe propozycje byłyby podobne, to powinny być soczyste podziękowania, strzeliste akty wdzięczności, dożywotne tantiemy i lansowanie domniemanego pomysłodawcy od świtu do nocy. Tylko że tu nie o tantiemy i honory chodzi, lecz o działanie. Jeśli Władysław Kosiniak-Kamysz tak bardzo pragnie uznania i docenienia, ma możliwości się wykazać. Jest wszak doktorem nauk medycznych i mógłby wykorzystać swoje kompetencje zakładając strój ochronny i pomagając kolegom. Takie doświadczenie mogłoby tylko wzbogacić go jako polityka i kandydata na prezydenta. Choć oczywiście to nie jest przymusowe.
Gęganie to nie jest szczególnie szlachetna i ważna aktywność polityka, który jest doktorem nauk medycznych. Rodzi to tylko frustrację, co widać, gdy doktor Kosiniak-Kamysz mówi, że „jeżeli dalej ktoś [prezydent] będzie w taki cyniczny sposób wykorzystywał koronawirusa do lansowania siebie, to naprawdę przegra wszystkie wybory, niezależnie od tego kiedy będą się odbywać. (…) Ale przegra na tym Polska i to mnie najbardziej martwi. Dlatego koniec tego lansowania, czas do pracy”. Ale prezydent Andrzej Duda właśnie pracuje, a Władysław Kosiniak-Kamysz tylko gęga. Nie, przepraszam, myśli i kombinuje, jak zmobilizować prezydenta oraz rząd do pracy.
W sytuacji ogromnego kryzysu dla każdego jest miejsce. Każdy może coś zrobić, byleby nie polegało to wyłącznie na zrzędzeniu, oskarżaniu, przeszkadzaniu, kolportowaniu fake newsów czy lansowaniu się – choćby przez walkę z domniemanym lansem. Tymczasem można odnieść wrażenie, że opozycja nie robi nic innego poza wpuszczaniem do szerokiego obiegu wiadomości typu: „a jedna pani w Głuchej Dolnej, to widziała, jak…” albo: „a pielęgniarka, która jest cioteczną siostrą kuzyna szwagra pierwszego męża powiedziała, że …”. Tylko takie wiadomości oraz ordynarne fake newsy zdają się zajmować umysły najbardziej udzielających się polityków opozycji. To nie oznacza, że nie mają prawa do krytyki. Mają, tylko krytyka odwołująca się do fantomów jest tylko zawracaniem głowy. Negatywnym, a często zwyczajnie wrednym, bo to manipulacja ludzkimi emocjami w dobie powszechnego strachu i zagrożenia.
Władysław Kosiniak-Kamysz zrobiłby coś pożytecznego poza gęganiem, gdyby na przykład mobilizował i kontrolował samorządowców z PSL (a przecież są nawet marszałkami województw) w ich walce z pandemią. Gdyby im pomagał, wykorzystywał swoją pozycję i wpływy do eliminowania niedostatków, złych pomysłów, głupich decyzji. Skoro ma autorytet wśród tych ludzi, dlaczego nie zajmie się konkretnymi sprawami, których w samorządach są tysiące do załatwienia? Tak się w praktyce potwierdza, czym jest służba i realna praca. Gęganie i lans na zwalczaniu lansu to łatwizna, w dodatku kompletnie nic nie dająca społeczeństwu, w tym lokalnym wspólnotom. Jeśli się innych wzywa do pracy, to lepiej samemu mieć coś do pokazania i udowodnienia. Inaczej to tylko puste gadanie, a tego w czasach wielkiego kryzysu mamy w ogromnym nadmiarze. I to jest absolutnie zbyteczne. Faktycznie trzeba się wziąć do pracy, zamiast opowiadać o braniu się do pracy. Przez innych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/492510-kosiniak-kamysz-wzywa-do-pracy-innych-dlaczego-nie-pomaga