Pan minister kultury i - co podkreślę - dziedzictwa narodowego prof. Piotr Gliński wypowiedział się w sprawie upamiętnienia Bitwy Warszawskiej. W tasiemcowym wywiadzie udzielonym Jackowi Karnowskiemu, uzasadnia „dlaczego nie łuk”, „na co Polskę dziś stać” i, że „przekonacie się do tego projektu”, zachęcam do lektury…
CZYTAJ WIĘCEJ: „Przekonacie się do tego projektu”. Prof. Gliński o pomniku Bitwy Warszawskiej. Ciekawa rozmowa o projekcie, który wywołał burzę
W skrócie rzecz ma się tak: może wcześniej pan minister nie był zachwycony, ale teraz już ten pomysł mu się podoba, bo po poprawkach pomnik nie będzie miał 23 metrów wysokości, jak zakładał projekt, lecz, cytuję: „mam nadzieję - 40 metrów”, będzie też „duży napis „Bitwa Warszawska”, czyli każdy przejeżdżający czy przechodzący będzie wiedział od razu, co upamiętnia cały kompleks”. Jest też o tym, co się teraz panu ministrowi marzy, tu znów cytat:
„Marzę, że kiedyś usiądziemy razem z nimi (znaczy, z krytykami tego pomysłu – dopisek mój), na ławeczce, wśród zieleni, nad wodą, pod tym wielkim pomnikiem i będziemy się dalej kłócić o…. Rozwadowskiego, Piłsudskiego, Hallera… a nasze wnuki będą obok biegały i czytały teksty o Bitwie. Przechodzący Alejami turyści z Japonii zaczytywać się będą w informacjach po angielsku…”
Sam by, tego nie wymyślił. I jak pięknie się zrobiło, będzie świeciło słoneczko, i kwiatki, bratki, a nad nimi będą fruwały motylki. Bo to wielkie zwycięstwo było, w tej bitwie, czyli, radujmy się, weselmy się… W każdym razie, do konkursu nikt nie zgłosił „:sensownego łuku”, tylko „kiczowate”, a poza tym władze Warszawy robią wbrew, więc ostatecznie „ciało pluralistyczne wybrało”. Co do krytyki, to:
„Jaka jest prawdziwa skala sprzeciwu, tego nie wiemy, choć takie głosy rzeczywiście się pojawiły. Czasem poważne, czasem wręcz groteskowe. (…) Są tacy, chcieliby konstrukcji na miarę Pałacu Kultury”,
– podsumował pan minister, któremu jest „trochę przykro, że sporo osób tak emocjonalnie i chyba bezrefleksyjnie atakuje zwycięski projekt. To wygląda niestety na przysłowiowe „polskie piekiełko”, a tak w ogóle to sprawa gustu i pan prof. Gliński jest już przekonany, że z tymi krytykami „usiądziemy jeszcze kiedyś razem na tej ławeczce, co ją pan Nizio dla nas wszystkich zrobi przy Pomniku Bitwy Warszawskiej”.
Jako ten krytyk „świdra” czuje się zatem przywołany do tablicy i odpowiem na poważnie, wcale nie emocjonalnie, choć może i dla kogoś groteskowo, wszak to też kwestia interpretacji i gustu.
Szanowny Panie Ministrze Profesorze Piotrze Gliński, z całym szacunkiem, nie chodzi o to, co Pan powie i ile jeszcze długich uzasadnień pan wygłosi, lecz co będzie widać i co po nas zostanie na wieki, gdy Pana i mnie już nie będzie: a pozostanie „świder” wkręcony w panoramę Warszawy. I choćby w ramach „poprawek” pomalowano go odblaskowymi farbami na żółto-zielono, na górze zatknięto czapkę Naczelnika, a z megafonów co godzinę rozbrzmiewał głos Zenka: „Życie to są chwile, chwile, tak ulotne, jak motyle…”, to ani brakiem lepszej koncepcji, ani brakiem pieniędzy, ani sprzeciwem władz Warszawy, ani brakiem czasu do 15 sierpnia 2020 roku, gdy przypada setna rocznica Bitwy Warszawskiej, tej jednej z decydujących o losach świata, która uchroniła Polskę i Europę przed komunistycznym potopem, nie zaszpachluje się braku zdecydowania, inwencji, rozmachu, konsekwencji i dalekowzroczności.
Nie znam przysłowia - jak napomyka Pan Minister - o „polskim piekiełku”, notabene jestem przeciwny polonizacji przywar o ponadnarodowym charakterze (może nie zna Pan np. zażartych dyskusji o porządkowaniu zabudowy Berlina po zjednoczeniu Niemiec), ale w upamiętnieniu Bitwy Warszawskiej chodzi o coś epokowego, o wielkiej symbolice, o wymiarze historycznym, o coś, co wpłynie także na zmianę postkomunistycznego oblicza stolicy, a nie o realizację na łapu-capu idei byle „świdra”. Czekaliśmy sto lat na godne upamiętnienie „cudu nad Wisłą” i możemy poczekać jeszcze parę. Niech mi ktoś powie otwarcie, bo może tego nie rozumiem, cóż to za ukryte piękno tkwi w tym, jak go nazwałem w jednym z moich komentarzy - „fajfusie”, czy to jest to, na co Warszawa i cała Polska czeka od tych stu lat…?
Proszę nie bagatelizować krytyki, jaka spadła po tym jakby wstydliwym ogłoszeniu zwycięskiego projektu, o czym pisałem w komentarzu pt. „Zamiast budowy koszmarnego świdra na 100 lecie Bitwy Warszawskiej, zrównajmy z ziemią Pałac Kultury!” z obszernym uzasadnieniem, dlaczego ów minimalistyczny projekt nie zyska szerokiej, społecznej akceptacji. Czy wie Pan, ilu chętnych, zadeklarowało - i to z własnej inicjatywy - darmową pomoc przy rozbiórce tego stalinowskiego reliktu, wbitego jak szkło w źrenicę Warszawy? Na mój wpis na Twitterze z linkiem do tekstu na portalu wPolityce.pl zareagowało ponad sto tysięcy osób (patrz screen): w 99 proc. to głosy poparcia, nie pozostawiające suchej nitki na „świdrze” - tle ad skali, zachęcam do poczytania. Jeśli plon konkursu był lichy, można go powtórzyć. To po pierwsze. Po drugie, projekt „świdra” - owszem - wywołał „burzę”, jest to jednak zwodnicze uogólnienie, bowiem w istocie na projekt runęła kamienna lawina krytyki. Glosy jego obrońców można policzyć na palcach co najwyżej obu rąk, głównie tych, którzy byli przy tej inicjatywie zaangażowani.
Można fantazjować w formie bezosobowej, że „z łuku nie zrezygnowano”, że może kiedyś…, po ministrze Glińskim…, ale to pewne jak amen w pacierzu, że jeśli „świder” zostanie zrealizowany, zostanie pogrzebana na zawsze idea godnego upamiętnienia Bitwy Warszawskiej, i nie upiększy tego faktu nawet widok dzieci rozsypujących kwiatki z koszyczków na odsłonie tego skręconego monumentu.
Na koniec powtórzę to, co napisałem w komentarzu po ogłoszeniu rezultatu konkursu:
Proponuję zatem całkiem poważnie zburzenie stalinowskiego pałacu w sercu stolicy Polski i wzniesienie z pozyskanego gruzu na tym na nowo zaprojektowanym i zagospodarowanym terenie łuku triumfalnego, jako symbolu niezłomności i dumy naszego narodu. To jest wykonalne. Wielki naród stać na wielkie czyny. Pozostaje wszakże pytanie, na ile jesteśmy wielcy, dumni i niezłomni…?
Pierwszą cegłę można by z tego „pałacu” wyjąć właśnie 15 sierpnia 2020 roku. Czyż nie piękna byłaby to symbolika? Pan minister stawia sprawę jasno w ostatnim zdaniu wywiadu, co jest alternatywą dla pomnika „świdra”:
„Alternatywą jest po prostu brak pomnika. I szeroki uśmiech Władimira Władimirowicza…”
Myślę, że prezydent Rosji Władimir Władimirowicz Putin, bo o nim ta dygresja, już się śmieje, może nawet zatacza się ze śmiechu na kremlowskich korytarzach…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/492487-w-odpowiedzi-do-ministra-glinskiego-ws-upamietnienia-1920
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.