Choć oddziaływanie Donalda Tuska na polską politykę jest coraz mniejsze, to jednak warto sięgnąć po wywiad, którego udzielił w ostatnich dniach „Gazecie Wyborczej”. Były premier, a dziś szef Europejskiej Partii Ludowej mówi tam nie tylko o kwarantannie, w której obecnie przebywa, ale także rzuca pewne istotne sugestie dotyczące przyszłości Unii Europejskiej po tym, jak Wspólnota upora się już z pandemią koronawirusa.
Co Tusk widzi ze swojego okna?
Zanim jednak przejdę do wątku stricte europejskiego i przyszłości Unii Europejskiej, to warto zwrócić uwagę na to, co mówi o zachowaniu Belgów, jednocześnie między wierszami wbijając szpilę rządowi w Warszawie.
Z okna widzę pustą ulicę. Przesadą byłoby jednak mówić, że życie w Belgii całkowicie zamarło. Na przykład od kilku dni o godzinie 20 ludzie wychodzą na balkony, żeby śpiewem i oklaskami dziękować pracownikom ochrony zdrowia i różnych służb za poświęcenie. To bardzo wzruszające.
Obywatele poważnie traktują rząd i raczej przestrzegają zalecenia, aby bez potrzeby nie wychodzić z domu. Może czują, że sami są też poważnie traktowani. W działaniach władz nie ma śladu propagandy, media koncentrują się wyłącznie na rzetelnej informacji, mówią też o problemach, wytykają, czego brakuje, co nie działa, ale bez agresji. Nie słyszałem też ani jednego polityka, który podczas pandemii robiłby sobie promocję, mówił, że Belgia jest najlepsza, że ją cały świat naśladuje
Zniknęły gdzieś tradycyjne napięcia między Walonami i Flamandami, wirus spowodował, że szybko zakończono powyborcze negocjacje i powstał nowy rząd, a jak wiadomo, w Belgii taki proces może trwać rok i dłużej
—mówi Tusk w rozmowie z Bartoszem Wielińskim.
Były premier zachwala zachowanie Belgów, a wystarczy sięgnąć po depesze Polskiego Agencji Prasowej, aby wiedzieć, że belgijskie władze miały z tym spory problem. Oto kilka przykładów:
Odkąd w piątek w nocy związku z epidemią koronawirusa w Belgii zostały zamknięte restauracje i bary, Belgowie jeżdżą do Holandii, by zjeść i napić się w tamtejszych lokalach - donoszą w niedzielę belgijskie media. Władze w Brukseli są oburzone
—podała 15 marca PAP.
Ale Belgowie jeździli nie tylko do Holandii.
Podobny trend, jak wskazuje RTL, zaobserwowano także na południu kraju, gdzie mieszkańcy przekraczają granicę z Luksemburgiem, by zjeść w tamtejszych restauracjach. Jeden z właścicieli luksemburskich kawiarni powiedział w piątek wieczorem, że ma więcej klientów z Belgii niż zwykle
—czytamy w tej samej depeszy Polskiej Agencji Prasowej.
CZYTAJ WIĘCEJ: Zero odpowiedzialności! Belgowie jeżdżą do Holandii, bo w ich kraju zamknięto restauracje. „To niewyobrażalnie skandaliczne”
Około 300 osób wzięło udział w imprezie muzycznej rave w Tenneville, w belgijskiej prowincji Luksemburg, pomimo zakazu organizowania takich spotkań, który ma celu powstrzymanie rozprzestrzeniania się koronawirusa - informuje „Brussels Times”
— to już informacja PAP z 17 marca.
Wprowadzone w środę w południe zamknięcie Belgii przyniosło efekt - na zewnątrz jest mniejszy ruch niż zwykle. Jednak dużo wyjątków dopuszczających wychodzenie z domu sprawia, że na ulicach dalej nie jest pusto. Remonty trwają w najlepsze
—a to lead depeszy Agencji z piątku – 19 marca.
Co ciekawe, kilka akapitów później, Tusk sam mówi o tym, o czym wspomniałem: Belgowie jeździli do holenderskich pubów. To o jakim poważnym traktowaniu rządu przez Belgów mówił? Nie wiadomo.
Na marginesie warto odnotować, że dopiero epidemia zdołała pogodzić Walonów i Flamandów, którym dopiero teraz udało się powołał tymczasowy rząd, choć wybory do parlamentu odbyły się w maju zeszłego roku. To co prawda nie nowość w Belgii, bo w 2010 roku, proces formowania rządu trwał aż 18 miesięcy! Parlamentarne problemy Belgów, to jednak temat na inny tekst. Tusk wykorzystuje tę sytuację jedynie do tego, aby skrytykować rząd Prawa i Sprawiedliwości. Stąd słowa o „śladach propagandy” czy „agresji w mediach”. Były premier przyzwyczaił nas jednak do tego, że to co mówi, nie zawsze ma wiele wspólnego z rzeczywistością. Przykładów było aż nadto, więc nie trzeba ich wymieniać.
Jaka Unia po kryzysie?
To co prawdziwie istotne w wywiadzie „Wyborczej” z Tuskiem, to pytania o przyszłość Unii Europejskiej, gdy uda się już pokonać pandemię. Były premier w rozmowie z Bartoszem Wielińskim włącza się w dyskusję na temat oceny reakcji instytucji unijnych na epidemię koronawirusa. Przed kilkoma dniami jej wyrywek relacjonowaliśmy dla Państwa na naszym portalu. Dyskusja, która trwa i z pewnością potrwa jeszcze kilka miesięcy, sprowadza się do odpowiedzi na pytania, czy Unia spóźniła się z reakcją i czy mogła zrobić więcej? Zawiodła czy nie? Ocena działań zaskoczonej dynamiką wydarzeń Komisji Europejskiej z pewnością nie jest najwyższa, ale czasu na rehabilitację Ursula von der Leyen z pewnością będzie miała wiele. Czytając wywiad z Tuskiem, można odnieść wrażenie, że zdaniem szefa Europejskiej Partii Ludowej, rozwiązaniem na przyszłość jest przekazanie jeszcze więcej kompetencji przez państwa członkowskie do Brukseli.
CZYTAJ WIĘCEJ: UE a koronawirus. Ciekawa dyskusja na Twitterze. „Bruksela wciąż milczy… Jakby Unii nie było…”; „Jest tam gdzie być powinna”
Pierwszy wniosek, jaki płynie z zarazy, jest taki, że potrzebujemy Unii Europejskiej jak nigdy dotąd – wspólnoty bardziej zjednoczonej i wyposażonej w więcej narzędzi i więcej władzy
—przyznaje Tusk.
Pandemie będą się powtarzać i podobnie jak ochrona klimatu i środowiska naturalnego wymagają odpowiedzi i koordynacji na poziomie europejskim, jeśli nie globalnym. Narodowo-państwowe recepty na dłuższą metę nie zadziałają, wirus jest kosmopolitą
To nie jest tylko kwestia zaopatrzenia w testy i maseczki. To sprawa przyjęcia wspólnych standardów postępowania w czasie pandemii, tych samych procedur oraz wspólnych działań antykryzysowych nas czas po zarazie. Chaos i brak solidarności to sojusznicy wirusa, a pokonać ich może tylko zjednoczona wspólnota. Potrzebna jest też odpowiednia skala działań
—dodaje.
Unia nie była przygotowana na kryzys? I tutaj Tusk znajduje proste wyjaśnienie: „nikt nie był”. Po tych słowach płynie przechodzi do krytyki Donalda Trumpa, której w tej rozmowie było nad wyraz sporo.
Nikt nie był przygotowany na ten kryzys, taka jest jego natura. Skupić powinniśmy się nie na szukaniu winnego, bo każdy znajdzie tu wygodną dla siebie ofiarę, ale na wspólnym działaniu. Warto sięgnąć do pozytywnych przykładów reakcji, choćby z Korei Południowej i Tajwanu. Wszystko wskazuje, że paradoksalnie to Stany Zjednoczone zadziałały z największym opóźnieniem, ponieważ prezydent przez długi czas, w sposób wręcz demonstracyjny, lekceważył zagrożenie. Do historii przejdą jego słowa sprzed kilkunastu dni, że „przyjdzie kwiecień, zrobi się ciepło i wirus sam zniknie”. To podejście może kosztować życie tysięcy Amerykanów
—stwierdza.
„Potrzebujemy Unii Europejskiej jak nigdy dotąd – wspólnoty bardziej zjednoczonej i wyposażonej w więcej narzędzi i więcej władzy” – podkreślił Tusk w rozmowie z red. Wielińskim. Czy taka jest recepta na sprawniejszą Unię? Można przypuszczać, że taka właśnie będzie refleksja brukselskich elit, które za nic w świecie nie będą chciały się pogodzić z porażką. I choć, tak jak wspomniałem, Bruksela ma jeszcze czas, aby się zrehabilitować, bo z tego kryzysu będziemy wychodzić jeszcze przez długi czas, to wiadomo, że rządząca Wspólnotą frakcja liberalno-lewicowa nie przyzna racji „populistom” ze Wschodu. Wydaje się, że kryzys posłuży raczej do umocnienia ich pozycji, właśnie poprzez próbę skupienia w rękach brukselskich instytucji jeszcze większej władzy. Słowa Tuska, to tylko tego mały zwiastun. O innym pisaliśmy przez kilkoma dniami na naszym portalu.
CZYTAJ WIĘCEJ: Jaka Unia po kryzysie? Pojawiają się niepokojące sygnały: „Więcej kompetencji dla Brukseli”. Tymczasem Niemcy krytykują jej bezradność
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/492437-tusk-wlaczyl-sie-w-debate-o-przyszlosc-unii-nie-zaskoczyl