Trauma po pandemii winna wyzwolić refleksję nad prawdziwymi wartościami, jakimi powinny się kierować narody i instytucje ponadnarodowe.
Czy zmagania z pandemią przywrócą społeczeństwom i narodom możliwość naturalnego, prawdziwego postrzegania i opisywania rzeczywistości? Walka z zarazą wymaga od ludzkich zbiorowości i od każdego z osobna przyjęcia i uznania racjonalnych środków obrony czy ochrony i takich samych racjonalnych, rozumnych reakcji. Dość udawania, wymyślania i kreowania fałszywej rzeczywistości, budowanej na propagandowych oszukańczych aksjomatach. Trauma po pandemii winna wyzwolić refleksję nad prawdziwymi wartościami, jakimi powinny się kierować narody i instytucje ponadnarodowe. ONZ, WHO, UE, z ich licznymi agendami zajmującymi się bardziej upowszechnianiem cywilizacji śmierci niż życia, jak widać, nie sprawdzają się w sytuacjach kryzysowych, tak jak samodzielne, suwerenne narody. Poza tym na czele globalnych organizacji nie mogą stać pogrobowcy idei Marksa, Engelsa, Lenina czy nawet Mao Zedonga, jak w przypadku dyrektora generalnego WHO, Etiopczyka Tedrosa Adhanoma Ghebreyesusa, który zawdzięcza swoje stanowisko dyktatorowi Zimbabwe Robertowi Mugabe.
Świat nie jest dziś i najprawdopodobniej nie będzie w stanie obronić się w pełni przed zagrożeniem, jakie tworzy śmiercionośny wirus, organizm mierzony w nanometrach, czyli jednej milionowej milimetra. Nie potrafi tego, ale jest przekonany, że jest w stanie „uratować klimat” na Ziemi. Już w tym sformułowaniu kryje się idiotyzm, gdyż klimat jest zjawiskiem fizycznym, czymś stałym i równocześnie czymś zmiennym, jak temperatura, ciśnienie, wiatr. Ale postępowej ludzkości zależy na walce z takim klimatem, który powoduje suszę, topnienie lodowców, aby wyeliminować tajfuny, burze, powodzie, tsunami. Że też progresywni klimatolodzy jakoś nie walczą z wulkanami, źródłem potężnej i niekończącej się emisji CO2.
Być może po pandemii wielcy tego świata nie będą już wstawali z miejsc, gdy do mikrofonu w siedzibie ONZ czy ostatnio w Parlamencie Europejskim zbliży się Greta Thunberg ze Szwecji. Celebrytka z celebryckiej aktorskiej rodziny, wykreowana przez media na proroka klimatu i zbawcę ludzkości. Dorośli, niby wykształceni ludzie stają na baczność przed zaniedbaną intelektualnie młodą dziewczyną i wsłuchują się w jej proroctwa typu: „Ludzie cierpią! Ludzie umierają! Cały ekosystem załamuje się! Jesteśmy na początku masowego wymierania! A jedyne, co wy robicie, to mówicie o pieniądzach i opowiadacie bajki o stałym wzroście ekonomiczno-gospodarczym! Jak wam nie wstyd!?”. Po tych słowach zalega milczenie, a potem brawa na stojąco. Trudno komentować bzdury, jakie wygaduje ta typowana w 2019 r. do Nagrody Nobla niedouczona dziewczyna.
W końcu amerykańska fundacja Prager University, założona przez Dennisa Pragera i Allena Estrina, nagrała krótki film, polemikę ze szwedzką „osobistością” przyjmowaną nawet przez papieża Franciszka. Według trzymających się faktów, czyli myślących, naukowców, w ciągu ostatniego wieku liczba zgonów w wyniku naturalnych katastrof spadła aż o 97 proc. Było to możliwe dzięki rozwojowi nowych nauk i technik oraz większej zamożności państw. Od 1982 r. znacząco zmniejszyła się liczba ludności cierpiącej na brak wody, gdyż każdego roku fundacje, instytucje charytatywne, takie jak polski Caritas, finansują i budują studnie głębinowe w Afryce i innych pustynnych terenach świata. Jest faktem, że Ocean Arktyczny powiększa się w wyniku topnienia lądolodu, ale równocześnie Antarktyda powiększa swoją lodową powierzchnię. Ludzie nie umierają masowo z powodu zmiany klimatu ani nie załamał się żaden ekosystem. Histeryczne opowieści Grety Thunberg w obliczu groźby koronawirusa nie powinny już robić na nikim wrażenia. Oby.
Dziewczyna powinna ukończyć szkołę, wyleczyć się z choroby Aspergera, która polega na trudnościach w nawiązywaniu i podtrzymywaniu relacji międzyludzkich. Do pełnego wyleczenia nie jest jej potrzebne jeżdżenie po świecie ani wygłaszanie bzdurnych, łzawych monologów, a międzynarodowe gremia nie powinny się godzić, by być dla niej jakąś zbiorową terapią.
O młodej Szwedce wspomniał Janusz Szewczak w swojej ostatniej książce „Idiotokracja, czyli zmowa głupców”. Słusznie zauważył, że gdyby Greta trafiła na Jana Pawła II, zapewne zapytałby ją o jej relację z Bogiem i codzienną modlitwę. A dziś w obliczu pandemii należałoby Grecie i innym przypomnieć słowa starej polskiej modlitwy: „Święty Boże, Święty mocny, Święty a nieśmiertelny zmiłuj się nad nami! Od powietrza, głodu, ognia i wojny wybaw nas, Panie! Od nagłej i niespodziewanej śmierci zachowaj nas, Panie! My grzeszni Ciebie Boga prosimy, wysłuchaj nas, Panie!”.
Tekst pierwotnie ukazał się w nr 12/2020 tygodnika „Sieci”.
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/492387-trauma-po-pandemii-winna-wyzwolic-refleksje-nad-wartosciami
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.