Dyskusja na temat terminu wyborów jest ważna. Być może władza będzie musiała przełożyć wybory ze względu na pandemię, choć na razie nie ma ku temu mocnych przesłanek. Aby te przesłanki znaleźć opozycja demonizuje sytuację, wznieca panikę i rozsiewa fakenewsy - co zresztą może zdestabilizować państwo na skalę o jakiej tylko pomarzyć może sztab rosyjskich trolli.
Porównaj także:
Ekspert ds. służb specjalnych: rosyjskim dezinformatorom zależy na zmianie terminów wyborów w Polsce
Pesymistyczne prognozy naukowe
Ale w tej kampanii polityków opozycji - zwłaszcza Platformy Obywatelskiej - oraz dziennikarzy zaprzyjaźnionych z opozycją - jest głośna nuta fałszu. Naciskają oni na przełożenie wyborów rzekomo z powodu zagrożenia pandemią, wskazują jesień jako lepszy czas, choć… jesienią koronawirus może powrócić. Tak twierdzi chociażby Patrick Vallance, doradca premiera Wielkiej Brytanii ds. nauki. Vallance jest lekarzem, fizykiem, absolwentem uniwersytetu św. Jerzego w Londynie, szefem rządowego biura ds. nauki. Choć naukowiec zasłynął radykalną receptą na walkę z koronawirusem - twierdził, że społeczeństwo powinno się nim szybciej zarazić, by się uodpornić - to jednak ekstremalne rozwiązanie zaproponował po tym, jak w gronie ekspertów Brytyjczycy wysnuli tezę, że wirus może powrócić jesienią i to w dużo bardziej agresywnym wydaniu.
Tymczasem Niemcy dyskutują nad tezą, że pandemia - w mniejszym lub większym natężeniu - może potrwać nawet dwa lata, choć wiele zależy od znalezienia szczepionki lub lekarstwa na koronawirusa. Dr Lothar Wieler, prezes Instytutu Roberta Kocha, którego prognozę podała agencja Reuters, wprost przyznaje, że wokół COVID-19 jest wiele do wyjaśnienia, że naukowcy nie mogą przewidzieć ostatecznej skali śmiertelności. Koronawirus wciąż ma wiele niewiadomych - żadne państwo nie wypracowało doskonałego mechanizmu radzenia sobie z pandemią, a żaden instytut naukowy nie potrafi odpowiedzieć na wszystkie pytania związane z zarazą.
Fałszywa troska
W antyrządowych mediach raportuje się o tych naukowych głosach jedynie półgębkiem. Przekaz tak niby różnorodnych mediów jest zaskakująco spójny - sytuacja jest zła i należy wybory przełożyć. A co jeśli sytuacja w Europie i na świecie, a więc także w Polsce, gorzej będzie się prezentować później, w nowym terminie wyborów? Czy wtedy totalna opozycja także będzie wzbraniała się przed wyborami?
A może nie od stanu pandemii ale od stanu sondaży zależy doradztwo lewicowo-liberalnych mediów? Bo jakoś się złożyło, że główna kontrkandydatka prezydenta Andrzeja Dudy jest tak zastraszająco słaba medialnie, tak niezdarnie formułuje zdania, myli podstawowe fakty, a w wystąpieniach publicznych jest tak drewniana, że opozycji przydałby się czas na kompletne przeformułowanie strategii.
Za około dwa-trzy tygodnie będzie można ocenić czy kryzys jest na tyle duży, że wybory należałoby przełożyć. Znając schemat rozszerzania się choroby będzie można przewidzieć rozwój wydarzeń na kilka tygodni do przodu - czyli właśnie do czasu wyborów. Jednak wybierając termin letni lub jesienny nie jesteśmy w stanie wskazać w jakim stanie będzie Polska, Europa i świat.
Histeryczne nawoływania opozycji i zaprzyjaźnionych z nią dziennikarzy do przesuwania terminu już teraz i to w daleką - jak na realia kryzysowe - przyszłość, stanowią skrajną nieodpowiedzialność. Dosłownie: nie-odpowiedzialność - bo opozycja ani nie będzie ponosić odpowiedzialności za sytuację Polski w nowym terminie, ani nie jest w stanie odpowiedzieć jak będzie wyglądać pandemia za kilka miesięcy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/492362-przelozyc-wybory-a-jesli-pandemia-wroci-albo-potrwa-2-lata