Pani Dorota Brejza, osoba półpubliczna, bo żona senatora Krzysztofa Brejzy, a do tego adwokat, od kilku godzin wykazuje na Twitterze nerwowe wzmożenie, bo zaraziło się koronawirusem mniej osób osób, niż prognozował minister zdrowia.
CZYTAJ WIĘCEJ: Nie do wiary! Żona Brejzy ubolewa, że nie ma kilku tysięcy zarażonych, jak zapowiadał premier. Dziennikarze: „Niech pani nie pisze już”
Pani Brejza swoje oburzenie nieodpowiedzialnością ministra wyraziła w następujący sposób:
Mamy 452 przypadki koronawirusa. Na koniec tyg.miał być wynik 4-cyfr. i wykładniczy wzrost. Dlaczego nie słyszę, że odnosimy spektakuarny sukces? Dlaczego w odpowiedzi mamy stan epidemii? Rządzą nami ludzie, którzy nie potrafią nawet zdiagnozować sytuacji, a co dopiero wyleczyć. (pisownia oryginalna).
Pani Brejzie ironia nie jest obca, choć my, prostaki na Twitterze, jak się nie umieści odpowiedniego emotikona, nie potrafimy pojąć wyrafinowanego poczucia delikatnej drwiny zawartej w kolejnym wpisie:
Szumowski i Morawiecki pomylili się. Nie mamy tysięcy zakażeń, a ledwie kilkaset. Dlaczego świat nie uczy się od nas jak walczyc z epidemią i nie korzysta z naszych sukcesów? Niezywkłe… (pisownia nadal oryginalna).
Pani mecenas jednak chyba zorientowała się, z jakimi tępymi tłukami ma do czynienia, bo postanowiła po siedmiu godzinach nas oświecić w kolejnym wpisie, tłumacząc ten ostatni: „Dla wszystkich zmartwionych i zszokowanych,piszę wielkimi literami,że wpis ten zawiera element IRONICZNY”.
I już całkiem bez ironii wyjaśniła ciemnemu ludowi, który sprawił jej niezły łomot intelektualny w komentarzach pod wpisem, jak to jest, że miało być tysiąc, a może więcej zarażonych w dzisiejszym bilansie, a jest „tylko” 452:
Liczba chorych jest zaniżona,bo nie testujemy.Nie testujemy, gdyż testów brakuje. Należy się nam rzetelna wiedza o rozmiarach epidemii,a nie fałszowanie rzeczywistości.
Najpierw rząd ukrywał, że jest jakiś „pacjent zero”, teraz fałszuje dane o zarażonych, lada chwila ktoś z brejzopodobnych fanów opozycji napisze, że kolejnych zmarłych wywozi się dziesiątkami pod osłoną nocy i chowa w nieczynnych kopalniach, a personel szpitala i rodzina pod karą śmierci muszą milczeć.
Jedyny test, jaki przydałby się pani Brejzie, to ten na IQ, a i to byłoby marnotrawstwem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/492347-wielkie-zmartwienie-zony-senatora-krzysztofa-brejzy