Zastanawiające, czemu Japończycy zawsze dopłacali do nieopłacalnej na mało żyznych wyspach produkcji ryżu… Tłumaczenia tubylców, że na wypadek niespodziewanych zdarzeń (wojna, klęska żywiołowa, zaraza) odcięci od dostaw żywności mieszkańcy będą mieli co jeść – wyśmiewało wielu „ekspertów” od ekonomii… Przecież to głupota – produkować coś drogo… WSZYSCY kupują tam, gdzie ceny są najniższe… I WSZYSCY przenoszą produkcję tam, gdzie wytwarza się towary po minimalnej cenie… WSZYSCY nie mogą być głupi… Czy na pewno? Dziś, gdy skumulowane w Chinach fabryki WSZYSTKIEGO (od produktów kopalń, hut, zakładów odzieżowych, przemysłowych, stoczni itd. po wyrafinowaną elektronikę i telefony komórkowe itp.) wpadły w koronawirusową zapaść, świat ogarnęła panika…
Cóż, potęga Europy i Ameryki wyrosła z etosu pracy, industrializacji i konkurencyjnej innowacyjności. Bogactwo Starego Kontynentu i USA wzięło się z inwestowania w nowe technologie, przemysł, górnictwo, infrastrukturę itp. itd. Ale także ze szkolenia pracowników, zaszczepiania im etyki pracy, przyjaznej dla nich polityki prorodzinnej. Samodzielne produkowanie tego, co jest niezbędne do przeżycia, zapewnia bezpieczeństwo krajowi i jego obywatelom. To podstawa strategii przetrwania w wypadku niespodziewanych zagrożeń.
Ale bez wpojonej ludziom uczciwości, wynikająca z kierowania się na co dzień uniwersalnymi wartościami najlepszy nawet system zabezpieczeń nie zadziała skutecznie… Ciągle mam w pamięci zgłaszających się na ochotnika do usuwania awarii atomowej elektrowni starych Japończyków… Ochrona młodych pokoleń - to był najwyższy stopień heroizmu tych współczesnych samurajów…
Od czasu wprowadzenia w życie „błyskotliwej” dewizy z Wall Street: „CHCIWOŚĆ JEST CNOTĄ” o bogactwie państw zaczęły decydować nie uczciwa praca i wytwarzane dzięki niej dobra, lecz zwykła lichwa (czyli przekładanie akcji, obligacji i innych papierów wartościowych z jednej kupki na drugą). W tzw. międzyczasie kraje Dalekiego Wschodu (z Chinami na czele) zrobiły ogromny skok cywilizacyjno-przemysłowy. I wyrosły na światowych liderów wytwórczości. A u nas w tym czasie Platforma Obywatelska wespół z PSL ochoczo kontynuowały zapoczątkowany przez Janusza Lewandowskiego (sławetne NFI) proces likwidacji polskiego przemysłu (cukrownie, huty, stocznie, kopalnie, fabryki i co tylko się dało sprzedać)… Znikały lub sprzedawane były również przedsiębiorstwa mające strategiczne znaczenie dla trwania państwa…
Przed wpływem głupoty i chciwości na upadek cywilizacji pisałem i ostrzegałem już wiele lat temu; pod linkiem jeden z dawnych wpisów.
Chciwości poświęciłem nawet kilka wierszy: polecam np. moje X Przykazanie.
Dziś w Europie słychać wokół pytanie: Jak żyć w kraju, w którym nie ma już produkcji zapewniającej bezpieczeństwo kraju, dywersyfikacji dostaw paliw i energii, gdzie drastycznie przybywa emerytów, a nowych pracowników – jak na lekarstwo… Gdzie generalnie brakuje fachowców, a rozleniwieni obywatele nie chcą się uczyć, pracować wydajnie i żądają od swego państwa wyższych zarobków, krótszego dnia pracy i szybszej emerytury? Gdzie demografia leci na łeb na szyję, faceta trudno już odróżnić od kobity, a wyższe uczelnie – zamiast podnosić poziom nauki - zajmują się wdrażaniem gender i liczeniem kolejnych płci? I dlaczego ci niewdzięczni imigranci nie chcą wykonywać niepopularnych wśród tubylców prac?
Tracimy instynkt macierzyński/ojcowski. Aborcja co prawda ograniczyła znacznie populację, ale fundusze emerytalne – bez obowiązkowej, ustawowo wprowadzonej eutanazji przybywających na potęgę „nieproduktywnych” staruszków-emerytów – długo już nie pociągną… Błędów nie ustrzegło się nawet Państwo Środka – dziś jeden pracujący Chińczyk ma na utrzymaniu dwójkę starych rodziców. Coś z tym fantem trzeba wreszcie zrobić… Co? No właśnie…
Dziś po raz kolejny los mówi nam „SPRAWDZAM”! Jeśli plaga koronawirusa rozwinie się w epidemię, przetrwają tylko tradycyjne, silne i zaprawione w survivalu państwa narodowe – z mądrymi przywódcami i odpowiedzialnymi obywatelami… Bo ten czas próby (plagi, a może już hybrydowej wojny biologicznej?) – to prawdziwy test na moc wspólnoty, jej dzielność, solidarność i zwykłe człowieczeństwo…
PS W wierszu „POLSKOŚĆ TO NIENORMALNOŚĆ” przewidywałem to losowe „sprawdzam”; poniżej końcowy fragment:
(…)„Polskość to nienormalność”… Któż chce być wariatem?
Łatwiej płynie się z prądem, niż na przekór światu.
Lepiej brać niźli dawać. Tańczyć, niż pracować.
Ważne dziś! Kto tam jutrem będzie się przejmował…
Młyny boskie czas mielą powoli, rozważnie;
Z ziarna chleb będzie przedni, plewy spoczną na dnie.
Życie ukarze srogo tchórzliwych i słabych –
Los rachunek wystawi za czas ich zabawy…
Wiecie, w czym pradziadowie lepsi byli od nas?
Oni wygrać umieli. My wolim się poddać…
Oni patrzyli dalej. My – na siebie tylko…
Biada tym, co dziś żyją ułudą i chwilką,
Bowiem od zwierząt głupsi (te o młode dbają!), Znikną stąd bezpamiętnie. Tu mocni wygrają…
(z tomiku „Pro publico bono”)
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/492085-czas-zarazy-przezyja-tylko-silne-panstwa-narodowe