Coraz głośniej słychać o nowym planie kandydatów opozycji, którzy zamierzają „solidarnie” wycofać się z wyścigu prezydenckiego. W ten sposób - gdyby na placu boju pozostał jedynie Andrzej Duda - wybory nie mogłyby się odbyć w terminie konstytucyjnym, i musiałyby zostać rozpisane na nowo.
Po pierwsze, to plan, który niesie ze sobą bardzo wielkie ryzyko. Nie wiadomo, czy w ostatniej chwili któryś z kandydatów nie wyłamie się pod jakimś pretekstem. Pokusa będzie duża, a w polityce łatwo wykreować sytuację dwuznaczną, której nie da się jednoznacznie przedstawić jako „zdrady”.
Po drugie, komitety mogą składać dokumenty - i podpisy - do 26 marca. Nie ma pewności, czy podpisów w ostatniej chwili nie zbierze Marek Jakubiak, zapowiadający swój start w wyborach. Jeśli mu się uda - a słychać, że nie jest bez szans - cały plan obróci się przeciwko opozycji.
Po trzecie wreszcie, plan przełożenia wyborów w oczywisty sposób premiuje wyłącznie jednego kandydata - Władysława Kosiniaka-Kamysza.
Zmiana terminu wywoła bowiem dyskusję o wspólnym kandydacie opozycji, z której to on może wyjść jako polityk zwycięski, zwłaszcza gdyby wsparł go oficjalnie Donald Tusk. Słabnąca Małgorzata Kidawa-Błońska może marzyć o prezydenturze jedynie w obecnej konstelacji, licząc, że jakoś dowlecze się do drugiej tury, a później „rozpisze referendum” przeciwko prezydentowi Dudzie i PiS; gdyby nastroje w kraju pogorszyły się znacząco, nie byłaby bez pewnych szans. Jeśli jednak głosowanie odbędzie się jesienią albo za rok, nikt już Małgorzaty Kidawy-Błońskiej ponownie nie wystawi. To już będzie nowa rzeczywistość, mocno rozwibrowana. A jeśli świat wiruje, to z obiegu wypadają najsłabsi.
Można nawet domniemywać, że ci z polityków KO, który wzywają do przełożenia wyborów, w istocie chcą w ten „dyskretny” sposób pozbyć się swojej kandydatki.
W jakiejś mierze dotyczy to również Szymona Hołowni, który, owszem, zgromadził trochę publiczności, ale jednak znacznie mniej niż zamierzał. Kolejne miesiące nie przydadzą mu siły. Jeśli chce politycznie „zmonetyzować” to, co zainwestował, powinien grać na maj; te parę punktów, które zbierze (może nawet 10?) będzie cennym argumentem na przyszłość. Jesienią nie będzie miał nic.
Wszyscy opozycyjni uczestnicy powinni starannie przemyśleć, czy przełożenie głosowania leży w ich interesie, czy też w interesie Władysława Kosiniaka-Kamysza i Donalda Tuska.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/492060-przelozenie-wyborow-to-ruch-w-interesie-kosiniaka-kamysza