Na marginesie codziennej walki z koronawirusem, jaką toczą lekarze, pielęgniarki, wszyscy pracownicy służby zdrowia, ale i sklepikarze, urzędnicy, szereg funkcjonariuszy służb oraz polityków, warto zwrócić uwagę na ciekawy proces społeczno-medialny. Chodzi o coraz bardziej widoczną zmianę w tworzeniu codziennej komunikacji przez instytucje państwa i najważniejsze osoby w naszym kraju - także, a może zwłaszcza w czasie kryzysu. Ponad półtora miliona odsłon w ciągu trzech dni - to wynik krótkiego filmu, na którym premier Mateusz Morawiecki odpowiada na pytania YouTubera o wdzięcznym pseudonimie Blowek. Idę o zakład, że lwia część z państwa - w tym niżej podpisany - nie zna go lub słyszała o nim piąte przez dziesiąte. No chyba, że ktoś jest wielkim fanem testów porównujących żelkowe jedzenie lub haratania, ale nie w gałę, a w Minecraft. Niemniej jednak Blowek ma swoich wiernych fanów - w Internecie obserwuje go 4,5 mln subskrybentów, a realne zasięgi mogą być momentami jeszcze większe.
Morawiecki nie powiedział u tego wideoblogera niczego nowego - to raczej skondensowany przekaz, jaki znamy z konferencji prasowych, wywiadów telewizyjnych i radiowych, a także komunikatów służb. Dlaczego więc szef rządu zdecydował się na ten ruch? I dlaczego był to ruch więcej niż słuszny? Ponieważ sam premier (a przynajmniej jego najbliższe otoczenie w Kancelarii Premiera) zauważa wiatr zmian. Nie, nie ten polityczny (choć to temat na inny tekst), ale przede wszystkim ten komunikacyjny.
Setki tysięcy, jeśli nie miliony młodych internautów są dziś poza głównym obiegiem medialnym. Coraz częściej rezygnują już nie tylko z prasy papierowej czy rozgłośni radiowych, ale również serwisów informacyjnych w telewizjach i dłuższych tekstów na głównych portalach. To po prostu fakt - na rynku wyborczym mamy kolejne pokolenia osób, które żyją gdzie indziej. Widzowie Blowka nie będą siedzieć przy TVP, choćby wlać tam kolejne miliardy złotych z budżetu i nie włączą TVN, nawet gdyby reaktywowano Wojskowe Służby Informacyjne i ich zasięgi. Morawiecki postanowił wybrać się do tych - czasem dziwnych, nie ma co kryć - obszarów polskiego życia publicznego, w których na kanał Blowka zagląda kilka milionów osób.
Tego rodzaju komunikacja będzie ważna nie tylko w kampaniach wyborczych czy codziennym wyjaśnianiu najważniejszych decyzji rządu, ale także, a może przede wszystkim w czasach kryzysu. Wystarczy poczytać komentarze internautów, którzy być może po raz pierwszy słuchali Morawieckiego - tylko dlatego, że „glejt” wiarygodności dał mu właśnie Blowek. W przeważającej części są zadowoleni, zachwyceni, uspokojeni. Jeśli chcemy skutecznie docierać z choćby tak istotnymi przekazami jak kwestia „kwarantanny narodowej” do młodych ludzi, to tego rodzaju wywiady są koniecznością. Podobnie jak obecność w mediach społecznościowych: od Instagrama, przez Twitter, po TikToka i co tam jeszcze jest modne w ostatnich dniach.
To zresztą coraz bardziej stały trend w poczynaniach komunikacyjnych KPRM. Innym z przykładów jest Nicole Sochacki-Wójcicka - znana w internecie jako Mama Ginekolog (620 tys. obserwujących na Instagramie) - która została zaproszona przez Kancelarię Premiera do zrobienia filmów edukacyjnych dla lekarzy.
Ważne jest aby przekaz trafił do jak największej ilości osób! I myślę że właśnie dlatego zostałam „wybrana”. W czasach takich jak dziś biorę moją działalność w mediach społecznościowych bardzo poważnie - nie spodziewałam się, że przez to, że od lat dokumentuje swoje życie, macierzyństwo … będę mogła uratować tyle żyć co dziś
— napisała sama zainteresowana i trudno się z nią nie zgodzić.
Oczywiście tego rodzaju wyprawy w nieznane są obarczone pewną dozą ryzyka: „glejt” wiarygodności działa w obie strony, stosunkowo łatwo jest o wpadki - także przy wyborze takich internautów - ale wydaje się, że innego wyjścia nie ma. Jak dotąd profesjonalna komunikacja rządu w czasie kryzysu i walki z koronawirusem ma wiele aspektów (spokój Szumowskiego i Pinkasa, precyzja Dworczyka, odpowiedzialność za słowo Morawieckiego i Dudy, umiejętne zarządzanie emocjami), ale i ten internetowy odcinek warto docenić. Tym bardziej, że z każdym kolejnym tygodniem, miesiącem i rokiem polityczna waga tego rodzaju kanałów będzie rosła. Nawiasem mówiąc, nie tylko w czasach kryzysu, ale i kampanii wyborczych. I choć myślenie, że „obecność na YT” równa się głosowi przy urnie wyborczej nie ma prostego przełożenia na rzeczywistość, to cieszy, że politycy centroprawicy coraz częściej wybierają się i w te rejony naszej debaty publicznej.
ZOBACZ TAKŻE MAGAZYN BEZ SPINY - PROSTO Z ANTENY WPOLSCE.PL:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/491712-premier-z-tiktoka-na-marginesie-walki-z-koronawirusem