Trwa nagonka opozycji i mediów na Andrzeja Dudę. Cel jest jasny: chodzi o zmuszenie prezydenta, by „został w Pałacu”. By się zamknął, nie wychodził, co najwyżej mówił do kamer, i to pewnie najlepiej przez skype’a. Argumenty znane: prezydent ma siedzieć w domu tak, jak wszyscy obywatele, a przede wszystkim ma nie prowadzić kampanii na tle zarazy.
W sumie jest to propozycja, która brzmi następująco: dowódco wojska, nie zbliżaj się do linii frontu, bo to niebezpieczne, nieefektywne, dezorganizujące. Albo schowaj się w chałupie, w kwaterze, albo uciekaj. Wojsko wie, jak walczyć.
Wódz, który usłucha takiej rady, już przegrał. Dowódca jest po to, by dowodzić, by kierować, by być z żołnierzami. Ale dowódcy - w tym wypadku prezydent i premier - nie tylko kierują; oni są także symbolami i znakami. Swoją obecnością mówią wszystkim, że państwo działa, żyje, walczy, że się nie poddało.
Prezydent Andrzej Duda nie może ulec. Musi się pokazywać, musi jeździć na front. Mimo wrzasków, mimo nagonki. Gdyby uległ, oznaczałoby to zgodę na podmycie moralnych fundamentów jego prezydentury. To byłby koniec. Ci, którzy dziś wzywają do samoizolacji głowy państwa, nie zostawiliby na Andrzeju Dudzie suchej nitki. Zadeptaliby na śmierć. I zrobiliby kampanię wokół zarzutu, że głowa państwa w chwili próby siedziała pod żyrandolem.
Panie prezydencie, nie może Pan dać się zamknąć w pałacu. To dziś bardzo ważna linia frontu. Być może - w perspektywie kilku lat - jedna z najważniejszych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/491534-panie-prezydencie-nie-moze-pan-ulec-nagonce-trzeba-jezdzic