Mówimy o Unii Europejskiej jako o instytucjach - to jest ta Unia sensu stricto - i o Unii jako sumie krajów członkowskich. W zasadzie to, co zawodzi to wzajemna solidarność krajów członkowskich
— wskazuje w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jacek Saryusz-Wolski, europoseł Prawa i Sprawiedliwości.
CZYTAJ WIĘCEJ: WSZYSTKO o koronawirusie
wPolityce.pl: Jak pan ocenia dotychczasowe zaangażowanie instytucji unijnych w walkę z koronawirusem – co Unia robi, co mogłaby, jakie ma kompetencje w tym zakresie?
Jacek Saryusz-Wolski: Unia Europejska – czyli tak naprawdę jej instytucje – robią to, co mogą robić w obecnym stanie i to co jest wyznaczone przez traktaty. Służba zdrowia to nie jest kompetencja unijna, czyli tak naprawdę jest to materia dla działania krajów członkowskich, w związku z czym to pole działania jest ograniczone brakiem kompetencji i brakiem środków. Natomiast to, co robią i co jest pozytywne: przekierowują – istniejące już, a nie nowe – środki. A w zasadzie proponują, bo decyzja wcale nie należy do Komisji Europejskiej, a do Rady i Parlamentu. I to są mniejsze kwoty, niż te, które są na wyrost podawane.
Czyli ostatecznie jakich kwot możemy się spodziewać?
W przypadku Polski to jest 1,25 mld euro, które w formie zaliczki są już w tej chwili na kontach polskich. Komisja Europejska jest gotowa zgodzić się, żeby ich użyć. A inne kwoty, to są kwoty z polskiej koperty już przyznanych środków, które KE proponuje użyć, ale w inny sposób. To dopiero będzie procedowane. To jest pierwsza rzecz. I przekierowanie środków – na razie małych, być może będzie więcej – które Polska i każdy kraj miały już przydzielone. Jeżeli one zostaną użyte, a powinny, na walkę ze skutkami koronawirusa, to nie będą użyte na pierwotne cele. Unia Europejska nie ma rezerwy, może tylko proponować przekierowanie środków.
Jakie konkretnie działania, oprócz przekierowania środków finansowych, może podjąć Unia Europejska w obecnej sytuacji i czy je podejmuje?
Kraje członkowskie obowiązują rygory finansowe mówiące, że nie można przekraczać deficytu i zadłużenia. Komisja Europejska sygnalizuje, że w tej materii będzie stosowała luźniejszą interpretację. Są ku temu odpowiednie zapisy w prawie europejskim, które mówią, że w kryzysowych sytuacjach można luzować te rygory. I to jest drugie działanie. Trzecie dotyczy innego obszaru, w którym Unia Europejska ma kompetencje – polityki konkurencji. Pomoc państwa w uzasadnionych przypadkach nie będzie „ścigana” – tak, jak normalnie by to było. Po czwarte, Unia może koordynować te narady, które już się odbywały. Na pierwszej naradzie ministrów zdrowia minister Szumowski zaproponował użycie środków z Europejskiego Funduszu Solidarności, który normalnie jest przeznaczony na katastrofy naturalne. To jest w tej chwili w przygotowaniu, ale to jest w skali unijnej ok. 800 mln euro, czyli nie za dużo, ale dobre i to. Po piąte, Unia Europejska jest strażnikiem swobody przepływu towarów, usług, ludzi i kapitału. I w tym przypadku powinna przeciwdziałać, i przeciwdziała, zakazom eksportu. Takie jednostronne zakazy eksportu, gwałcące zasady unijne, wprowadziły Francja i Niemcy. Pod presją Komisji Europejskiej wycofały się z tego. I wreszcie elementem unijnych instytucji jest Europejski Bank Centralny, który raczej powinien sygnalizować, bo na to bardzo reagują rynki finansowe, że będzie rozumnie stosował swoje rygory monetarne. To się zaczęło źle, bo na pierwszej konferencji prasowej pani prezes Christine Lagarde mówiła w taki sposób, który wywołał panikę na rynkach finansowych. To w zasadzie wyczerpuje wszystkie możliwości działania. Wszystko inne jest w kompetencjach państw członkowskich, czy nawet niższych szczebli. Zgodnie z unijną, traktatową zasadą pomocniczości, że wszystko, co można robić na niższych szczeblach, należy robić właśnie tam, a nie przenosić na wyższe.
Na Unię Europejską spadła jednak ostatnio fala krytyki. Czy instytucje unijne nie są winne same sobie, biorąc pod uwagę poprzednie działania, które wykraczały poza traktatowe kompetencje – np. badanie wymiaru sprawiedliwości w Polsce czy na Węgrzech?
Jeżeli jest krytyka Unii Europejskiej, w części nieuzasadniona, to ona wynika z błędów samych instytucji takich, jak Komisja, które wkraczają w obszary nieprzynależne, np. w sądownictwo. Z drugiej strony krytycy powinni zważać na logikę swoich wywodów. Jeśli oczekujemy, że Unia będzie działała w ramach swoich kompetencji – nie wykraczając poza nie – to nie krytykujmy jej za to, czego nie zrobiła, bo to nie są jej kompetencje. Z drugiej strony nie mówmy, że spełnia oczekiwania, jak np. w sprawie tych rozdmuchanych 37 mld euro. To jest w zasadzie prawda i fake news zarazem. One są podawane jako nowe środki na już, a są to stare środki i nie na już. Tu jest potrzebne wyważenie. Unia działa tak jak może i dobrze, że nie wykracza poza swoje kompetencje, bo gdyby jej powolność była zastosowana do sytuacji kryzysu epidemiologicznego, to bylibyśmy w dużo gorszej sytuacji niż ta, w której reagują władze krajowe. Są głosy, może i uzasadnione, że pewne reakcje były zbyt wolne. Ale ten zarzut można postawić wielu krajom, z wyjątkiem Polski.
Czy właśnie ta reakcja UE, w szczególności na sytuację we Włoszech, nie powinna być szybsza?
Mówimy o Unii Europejskiej jako o instytucjach - to jest ta Unia sensu stricto - i o Unii jako sumie krajów członkowskich. W zasadzie to, co zawodzi to wzajemna solidarność krajów członkowskich. Zaprzeczeniem solidarności była właśnie decyzja Francji i Niemiec o zakazie eksportu. Skandaliczna była również sytuacja, w której Włochy zamówiły transport sprzętu medycznego, który przypłynął czy przyleciał do Rotterdamu i musiał tranzytem przejechać przez Niemcy, a te dokonały rekwizycji tego sprzętu. To też było bezprawne. Unia niech robi to, do czego jest powołana, czyli niech pilnuje respektowania reguł. Kraje członkowskie powinny w tej sytuacji sobie nawzajem pomagać w takim zakresie w jakim mogą. Dopiero teraz, opóźniony, dociera sprzęt do Włoch.
Czy ta sytuacja jest jakąś nauczką na przyszłość i Unia Europejska powinna pomyśleć np. o zabezpieczeniu dodatkowych środków na wypadek tego rodzaju zagrożeń?
Myśląc na gorąco, i takie myślenie pojawia się w Parlamencie Europejskim, środki z Europejskiego Funduszu Solidarności powinny być rozszerzone na zagrożenie epidemiczne. Po drugie, środki z Europejskiego Funduszu Dostosowania do Globalizacji powinny też zostać rozszerzone na efekty takich zdarzeń jak pandemia i zwiększone. Krótko mówiąc margines finansowy unijnego budżetu do szybkiego reagowania powinien być zwiększony tak, żeby w przyszłości móc stosować go szybko i sprawnie, a nie nieco improwizując. Tak samo prawdopodobnie reguły dotyczące równowagi makroekonomicznej i dyscypliny budżetowej będą musiały precyzyjnie informować, co można w takiej sytuacji robić.
Rozmawiał Krzysztof Bałękowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/491404-saryusz-wolski-krytyka-ue-wynika-z-poprzednich-bledow