W ostatni piątek przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen na konferencji prasowej przedstawiła pakiet wsparcia dla krajów UE dotkniętych epidemią koronawirusa w wysokości 37,3 mld euro.
Ma to być wsparcie dla gospodarek krajów członkowskich głównie sektora małych i średnich firm, kierowane według uznania poszczególnych rządów, w tym także jako uzupełnienie pomocy krajowej dla tego sektora.
Z tego pakietu do Polski trafi ponad 7,4 mld euro, na Węgry 5,6 mld euro, do Hiszpanii -4,1 mld euro, Portugalia ponad 3 mld euro, Słowacja blisko 2,5 mld euro, wreszcie Włochy ponad 2,3 mld euro, dla pozostałych krajów przyznano niższe kwoty.
W mediach zresztą nie tylko w Polsce pojawiły się w związku z tym informacje, że Komisja Europejska bardzo szybko zareagowała na epidemię koronawirusa i kieruje do państw członkowskich bardzo solidne wsparcie finansowe.
Tyle tylko, że wspomniane środki finansowe pochodzą z kopert narodowych Funduszu Spójności rozdzielonych pomiędzy poszczególne kraje członkowskie w negocjacjach budżetowych perspektywy finansowej na lata 2014-2020.
W tym roku ta perspektywa finansowa się kończy ale w związku z obowiązującą w Funduszu Spójności zasadą n+3, rozliczenia będą trwały do roku 2023, a więc część środków w każdym kraju jest to tej pory nie wykorzystana.
I właśnie te pieniądze Komisja Europejska pozwala wydawać w inny sposób niż to przewidywano do tej pory w programach krajowych i skierować do tych sektorów, które najbardziej ucierpiały albo jeszcze ucierpią w wyniku epidemii koronawirusa.
Wprawdzie zmianę przeznaczenia środków z unijnego budżetu zaproponowaną przez KE, będzie jeszcze musiała zatwierdzi Rada Europejska i Parlament Europejski ale trudno sobie wyobrazić, żeby obydwie instytucje tej propozycji nie poparły.
Ponieważ cześć tych środków kraje członkowskie już wcześniej otrzymały z budżetu UE w postaci zaliczek (w przypadku Polski chodzi o kwotę ponad 1,1 mld euro), tak naprawdę środki te będą mogły być wydawane „od ręki”.
Oczywiście propozycja zmiany przeznaczenia środków finansowych wcześniej już przyznanych poszczególnym krajom członkowskim przedstawiona przez KE zasługuje na uznanie i poparcie.
Trudno jednak przejść do porządku dziennego nad informacjami, które sugerują, że KE znalazła jakieś dodatkowe pieniądze i kieruje je do krajów członkowskich najbardziej dotkniętych negatywnymi skutkami koronawirusa.
Mimo wszystko jak sądzę kraje członkowskie będą z tej decyzji KE zadowolone, zmiana przeznaczenia środków unijnych w sytuacji dużych strat poniesionych przez ich gospodarki, jest wyjściem naprzeciw ich oczekiwaniom.
Przy tym dobrze byłoby, żeby KE zaproponowała maksymalnie uproszczony sposób ubiegania się o te środki przez przedsiębiorców, a także równie uproszczony sposób rozliczania się z ich wykorzystania.
Jak się wydaje ważniejszym posunięciem KE niż zgoda na wydanie środków finansowych na inne cele niż do tej pory planowano, było zaproponowanie rozluźnienie rygorów fiskalnych, które mają ogromne znaczenie dla takich gospodarek jak włoska, hiszpańska czy francuska.
Deficyty sektora finansów publicznych tych krajów są często bliskie 3% PKB (to jedno z kryteriów z Maastricht), a dług publiczny zbliża się do 100% PKB (w przypadku Włoch wynosi blisko 130 proc. PKB), co nie pozwala na żadne ruchy fiskalne (obniżenie podatków, lub dodatkowe wydatki).
Zgoda KE na łagodniejszą politykę fiskalną może więc być znacznie większą pomocą dla krajów dotkniętych negatywnymi skutkami koronawirusa, niż wspomniane 37 mld euro, które już raz przyznano krajom unijnym.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/491225-ke-jeszcze-raz-przyznala-nam-te-same-pieniadze