Mają rację ci komentatorzy, którzy zwracają uwagę, że pandemia koronawirusa pokazała słabość projektu pod nazwą Unia Europejska. Ciekawe, że tego typu wnioski wyciągają także komentatorzy dalecy światopoglądowo od prawicy:
Czy Bruksela mogłaby być zrobić coś więcej? Dlaczego władze UE są tak bierne? To ważne pytania, ale także trochę poboczne. Bo pandemia koronawirusa pokazuje przede wszystkim, że w razie prawdziwego, powszechnego zagrożenia można liczyć tylko na państwa narodowe. Nawet nie dlatego, że Unia jest niekompetentna lub też nieprzygotowana. Przede wszystkim dlatego, że poważny kryzys powoduje zwrócenie się ku temu, co realne, konkretne, sprawdzone w przeszłości. Rzekomo zniesione granice okazują się łatwe do przywrócenia w ciągu paru godzin, a poszukiwania tego, co potrzebne do walki z zagrożeniem zostają automatycznie ograniczone do naszego terytorium. Ideologiczna mgła opada i zostaje to, co w ręku.
Ale obecny kryzys - który może nie być ostatnim, ale pierwszym tego typu- to także lekcja do odrobienia dla tych wszystkich, którzy państw narodowych bronili. Staje się przecież jasne, że pojęcie bezpieczeństwa narodowego musi być traktowane nie tylko poważnie, ale również szeroko. Bardzo szeroko. W pewnym sensie musimy wrócić w tej sferze do wieku XX, o ile nie głębiej. Bo dziś już wiemy, że bezpieczeństwo narodowe to nie tylko armia i infrastruktura krytyczna, ale także służba zdrowia, zdolności produkcyjne w przemyśle chemicznym (środki do dezynfekcji, leki), higienicznym (maseczki) oraz tym obsługującym służbę zdrowia (respiratory, testy). To także potencjał produkcji żywności oraz zapasy rzeczy, których magazynowanie do tej pory wydawało się zbędne. W czasach zarazy wraca skrajny egoizm, i nikt ci niczego nie da; nie pozwoli ci również kupić tego, co ratuje życie, a czego sam ma za mało.
Być może trzeba pójść jeszcze dalej. Trzeba myśleć poważnie o rezerwie wojskowej, choćby obejmującej ludzi z wykształceniem medycznym. O potencjalnej mobilizacji pewnych grup zawodowych. Trzeba myśleć o rozwiązaniach, które - jak można było sądzić - odeszły już w przeszłość.
To wszystko trzeba przemyśleć. I trzeba zachęcać do myślenia także tych, którzy od początku transformacji głoszą ideę państwa wyzbywającego się wszystkich zasobów. A przecież, gdyby nie społeczny opór i nie zmiana władzy, gdyby liberałowie mogli robić to, co chcą, to i Orlen byłby w rękach prywatnych. Oczywiście, może by pomógł, ale może nie. Nie mielibyśmy pewności w sprawie, w której ryzykować nie można.
Oczywiście, ludzie, którzy deifikują Unię Europejską, powiedzą teraz, że kryzys wykazał, iż musi dostać ona więcej władzy. Zawsze tak mówią, gdy Unia nie zda egzaminu. Problem w tym, że mówimy o sprawach zbyt ważnych, by decydować się na tak daleko idące eksperymenty. Trzeba oprzeć się na tym, co sprawdzone przez wieki.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/490955-pojecie-bezpieczenstwa-narodowego-musi-zostac-rozszerzone