Pojawiające się w ostatnich godzinach medialne pogłoski, iż majowy termin wyborów prezydenckich jest zagrożony rozwijającą się epidemią koronawirusa i brakiem realnych podstaw – a wręcz niemożliwością - określenia, jak rozwinie się ona w najbliższych dniach i miesiącach coraz bardziej stają się opcją, którą także zaczęli rozważać politycy, bo to przecież od nich zależy wprowadzenie stanu wyjątkowego, umożliwiającego taką decyzję. I z kilku przyczyn wydaje się ona racjonalna, optymalna i konieczna.
Po pierwsze – kampania wyborcza w „czasach zarazy” pozbawia kandydatów tego, co w polskich warunkach (może jeszcze porównywalnie ze Stanami Zjednoczonymi) jest najcenniejszym jej elementem – spotkań z wyborcami. Niewątpliwie najbardziej poszkodowany w tej kwestii będzie Andrzej Duda, bo było to podstawowe założenie jego aktywności wyborczej. Nawet obowiązki prezydenckie, zwiększone w czasie zagrożenia społeczeństwa i funkcjonowania państwa tej straty nie rekompensują, choćby codziennie media, szczególnie elektroniczne, obszernie relacjonowały jego zaangażowanie w zarządzanie wirusowym kryzysem. Być może niektórzy kandydaci odetchnęli z ulgą, bo widać, że kontakt na żywo z wyborcami i konieczność wygłaszania przemówień i odpowiadania na pytania przekracza ich możliwości, dla niektórych jednak nawet niezbyt liczne spotkania w tzw. terenie dawały okazję do relacji w mediach społecznościowych.
Po drugie – kampania w czasie wzmożonych wysiłków administracji rządowej opanowania sytuacji i podjęcia kroków, które w przeważającej części społeczeństwa mogą być uznane za skuteczne i przyniosą uspokojenie nastrojów, administracji wywodzącej się z siły politycznej wspierającej jednego z kandydatów, Andrzeja Dudę, niesie z sobą dla opozycji pokusę ataków, mnożenia nierealnych żądań ( testy dla wszystkich Polaków) i fake newsów, jak choćby ten, zarzucający rządowi nie przystąpienie do umowy o wspólnych zakupach wyrobów medycznych przez kraje Unii Europejskiej, gdy tymczasem decyzję tę podjęto za czasów władzy koalicji PO-PSL i dopiero teraz rząd Mateusza Morawieckiego ten błąd naprawił. Zawieszenie kampanii, za zgodą wszystkich sił w niej uczestniczących i ogłoszenie paktu o nieagresji byłoby dowodem na to, iż politycy ponad partykularne interesy w walce o władzę przedkładają byt narodu i jego bezpieczeństwo.
Po trzecie – czwarta władza, czyli media, nie tylko te głównego nurtu, ale też społecznościowe, mają w obecnej sytuacji ogromną rolę do odegrania. Muszą być pasem transmisyjnym między tymi, którzy podejmują decyzję a społeczeństwem, które zasługuje w tym trudnym czasie na obiektywną, pozbawioną sensacji i rzetelną informację nie tylko o epidemii, ale także o działaniach z nią związanych. Niewątpliwe dotychczasowe zaangażowanie mediów w kampanię wyborczą, bez względu na to, po której stronie stawały, abstrahując od oceny tak rozumianego dziennikarstwa, powinno zostać zawieszone na kołku na rzecz czegoś, o czym niektórzy dawno zapomnieli, a co zapisane zostało w drugim rozdziale prawa prasowego: „Zadaniem dziennikarza jest służba społeczeństwu i państwu”.
Po czwarte – wydaje się prawie niemożliwe, by w obecnych warunkach można było sprawnie i bez problemów przygotować całą machinę wyborczą (komisje wyborcze, lokale itp.) i by wszyscy wyborcy mieli równy dostęp do prawa oddania głosu, jeżeli przewidywania o dalszym rozwoju i zasięgu epidemii, także w naszym kraju, a więc o geometrycznej liczbie zarażonych i dalszych ofiarach śmiertelnych spełnią czarne scenariusze.
Po piąte – należy zapomnieć o makiawelicznym knuciu i rozważaniu, komu politycznie przesunięcie daty wyborów się opłaci. Czy da to czas opozycji na przeszeregowanie i na przykład zastąpienie przez Platformę Obywatelską Kidawy – Błońskiej innym kandydatem czy wręcz jej wycofanie i poparcie Kosiniaka-Kamysza (co wydaje mi się mało prawdopodobne, gdyż byłby to koniec PO), bo takie spekulacje już się pojawiają. Czy odwrotnie – aktywność rządu i prezydenta w tym okresie jest nie na rękę opozycji, bo jak do tej pory przynosi dobre oceny w społeczeństwie, a to może na wyniku wyborów w ustawowym terminie zaważyć.
Jedno jest pewne – i rządzący, i opozycja zdają teraz bardzo trudny egzamin. I nie tylko od mądrych i przynoszących efekty decyzji ludzi odpowiadających niejako z urzędu za bezpieczeństwo obywateli i państwa, ale także od zachowania opozycji i jej pozytywnego udziału w tym procesie zależy, czy wyjdziemy z tego w miarę obronną ręką i jaką ocenę z tego egzaminu wystawią Polacy klasie politycznej. Klasie politycznej en masse.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/490854-nie-bedzie-wyborow-prezydenckich-w-maju