Polska i Rosja to kraje sąsiadujące, a pomiędzy naszymi politykami i społeczeństwami powinny istnieć normalne relacje. Obecnie relacji tych nie można określić jako dobre – są one napięte, ale życzylibyśmy sobie ich poprawy – powiedział w wywiadzie dla rosyjskiego portalu „RBK” minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz.
RBK: W ostatnim czasie spory o historię II wojny światowej stały się głównym zarzewiem sporów między Polską a Rosją. Władze polskie podawały w wątpliwość status ZSRR jako wyzwoliciela Europy od nazizmu, a przedstawiciele Rosji nie zostali zaproszeni na obchody 80-lecia wybuchu wojny. Wyjaśnił to pan, odwołując się do tego, że Moskwa przystąpiła do wojny jako sojusznik Adolfa Hitlera. Za co więc w takim razie ginęli radzieccy żołnierze? I jak by pan w takim przypadku ocenił ich wkład w zwycięstwo nad Niemcami hitlerowskimi?
Jacek Czaputowicz: Po pierwsze, chciałbym powiedzieć, że jesteśmy świadomi ogromnego wkładu żołnierzy radzieckich w zwycięstwo nad Niemcami hitlerowskimi. Na terytorium naszego kraju znajdują się tysiące, a nawet setki tysięcy grobów żołnierzy radzieckich, które są chronione przez państwo.
Mimo wszystko jednak pytanie o wybuch II wojny światowej i o to, co do niej doprowadziło, to zupełnie inna sprawa. Nasze stanowisko jest takie, że do wybuchu wojny przyczynił się pakt Ribbentrop-Mołotow, a w szczególności jego tajny protokół dodatkowy. Stworzyło to warunki do inwazji wojsk niemieckich na Polskę w dniu 1 września 1939 r., a 17 września 1939 r. na terytorium Polski wkroczyła Armia Czerwona. Wiem, że strona rosyjska nie zgadza się z treścią rezolucji Parlamentu Europejskiego (w sprawie wybuchu wojny). Niemniej jednak musimy zauważyć, że rezolucja ta została przyjęta przeważającą liczbą głosów europosłów wszystkich państw Unii Europejskiej, a nie Polski. Z taką wizją wydarzeń solidaryzuje się opinia publiczna w naszym kraju, jak również w większości krajów zachodnich.
Polscy politycy mówią o pakcie Ribbentrop-Mołotow jako o niemal głównym i jedynym czynniku, który utorował drogę ku wojnie. Mówił o tym między innymi premier Mateusz Morawiecki. Czy nie uważa pan jednak, że sytuacja jest bardziej skomplikowana? Wspomniany pakt Ribbentrop-Mołotow poprzedziły układ monachijski i rozbiór Czechosłowacji, na co zwracały uwagę władze rosyjskie.
J.C.: Układ monachijski jest krytykowany [przez Polskę i Europę] jako porozumienie, które nie mogło zapobiec wybuchowi wojny – i my to przyznajemy. Ale jeszcze raz warto zwrócić uwagę, że wojna nie zaczęła się od układu monachijskiego. Powszechnie uznaje się, że wojna rozpoczęła się 1 września 1939 r., czyli od momentu pierwszej napaści Niemiec na Polskę, po czym 17 września 1939 r. na Polskę napadł Związek Radziecki. Inwazja ZSRR na Polskę spowodowała śmierć znacznej części polskiej elity, w szczególności elity politycznej. Dwadzieścia tysięcy osób – przedstawicieli tej elity – zastrzelono w Katyniu w kwietniu 1940 r. Były to osoby aresztowane w tej części Polski, która była pod kontrolą ZSRR. Oczywiście Polacy ginęli także z rąk faszystowskich Niemiec, zabijano ich i aresztowano – a Niemcy wymordowały więcej Polaków, i temu nie zaprzeczamy.
Niemcy uznają to i wyrażają swoje ubolewanie, co jest bardzo ważne. Można posłuchać przemówienia prezydenta Niemiec [Franka Waltera] Steinmeiera z 1 września [ubiegłego roku] wygłoszonego w rocznicę wybuchu wojny, w którym otwarcie przyznał on, że wojna rozpoczęła się od ataku Niemiec na Polskę. Proces pojednania między Niemcami a Polską trwa już od dziesięcioleci. Współpracujemy i udało się nam już dojść do wspólnego rozumienia faktów historycznych, które to rozumienie podzielają również kraje europejskie i USA. Niestety taki proces pojednania z Rosją na razie nie istnieje. A chcielibyśmy przeprowadzić wspólną analizę dokumentów, dojść do zgodnego rozumienia faktów historycznych i naszych wzajemnych relacji.
Czyli nie zrównuje pan odpowiedzialności ZSRR i Niemiec za wybuch wojny, który to wniosek można wyciągnąć z tekstu uchwały polskiego Sejmu i oświadczeń władz polskich?
J.C.: Nie stawiamy tej kwestii w ten sposób. Nie ma wątpliwości, że Niemcy ponoszą główną odpowiedzialność za rozpętanie II wojny światowej. Później, po ataku Niemiec na ZSRR, polscy żołnierze walczyli w ramach Armii Czerwonej, tak jak i po stronie sojuszników za zachodzie, na przykład Wielkiej Brytanii. W czasie wojny zginęło blisko 6 mln Polaków, w tym 3 mln polskich Żydów.
Istota problemu polega na czymś innym. Rosja ma zupełnie inne podejście do niektórych nieprzyjemnych dla niej faktów z historii niż Niemcy. W Rosji nadal kwestionowane są oczywiste i udowodnione okoliczności związane z podpisaniem paktu Ribbentrop-Mołotow i jego tajnego protokołu. Mówiąc w uproszczeniu, była to umowa Hitlera ze Stalinem, na mocy której w dniu 17 września ZSRR zaatakował terytorium Polski. Dla nas te sprawy są oczywiste, ale społeczeństwo rosyjskie nie do końca zdaje sobie z nich sprawę. Jeśli spojrzeć na Niemcy, to sytuacja jest tam zupełnie inna – uznają swoją winę, i dlatego możemy wspólnie uczestniczyć w takich wydarzeniach jak obchody rocznicy wybuchu wojny. Mimo tego, że ich rola i wina związana z wojną jest znacznie większa niż wina Rosji.
Jakie warunki należy spełnić, aby stworzyć fundament dla historycznego pojednania z Rosją?
J.C.: Nie ma żadnych warunków wstępnych i jesteśmy gotowi do wspólnych działań. Mamy na przykład doświadczenie działalności Polsko-Rosyjskiej Grupy do Spraw Trudnych, której głównym celem jest omawianie najbardziej złożonych kwestii w naszych stosunkach dwustronnych, nie tylko tych historycznych. Niemniej, ostatnie wspólne spotkanie Polsko-Rosyjskiej Grupy do Spraw Trudnych miało miejsce w Kaliningradzie w listopadzie 2013 r. Wielokrotnie wyrażaliśmy gotowość do wznowienia działalności Grupy, jednak strona rosyjska nie wykazała zainteresowania wznowieniem dialogu w tym formacie. Zgadzam się z ministrem Ławrowem, który ostatnio podkreślił wartość prac w ramach Grupy i wyrażam gotowość do współpracy w tym formacie.
Dobrze by było, aby eksperci mogli zajmować się analizą historii, omawiać kwestie historyczne, dochodzić do porozumienia. Pozytywnie oceniamy oświadczenia prezydenta Putina o otwarciu archiwów II wojny światowej. W Polsce takie dokumenty [na temat II wojny światowej] są publicznie dostępne. Można sobie życzyć, aby nasi historycy mogli wspólnie ze swoimi rosyjskimi kolegami przeanalizować i sprawdzić informacje zawarte w rosyjskich archiwach, które nie są jeszcze dla nas dostępne.
Władimir Putin uznał zarówno represje stalinowskie, jak i zbrodnię w Katyniu. Jakich jeszcze działań i oświadczeń oczekuje pan od Rosji? Do jakich konkretnie dokumentów Polska chce uzyskać dostęp?
J.C.: Powtórzę – nie istnieją między nami różnice w interpretacji zwycięstwa nad faszyzmem. Uznajemy ogromną, a nawet najważniejszą rolę Związku Radzieckiego w zwycięstwie nad Niemcami hitlerowskimi i ogromne ofiary jego narodów. Tutaj nie ma między nami żadnej niezgody. Pojawia się ona jednak, gdy mówimy o początku wojny. Jeśli chodzi o mord katyński, to tak – Rosja uznała ten fakt i winę Związku Radzieckiego. Jednak nie można tego faktu oddzielić od kontekstu, od początku II wojny światowej. Ten mord był bowiem wynikiem zaatakowania i zajęcia Polski przez ZSRR na mocy porozumienia z faszystowskimi Niemcami.
Władimir Putin upublicznił część danych archiwalnych, ale zrobił to wybiórczo – były to informacje, które są dla niego korzystne w sporach politycznych. Pożądane jest, aby nie stosować podejścia selektywnego, lecz aby podejść do tej sprawy [badania materiałów historycznych] w sposób obiektywny i kompleksowy. Mam nadzieję, że w przyszłości uzyskamy pełny dostęp do archiwów rosyjskich na temat II wojny światowej.
Kilkakrotnie wspomniał pan, że nie ma niezgody co do wkładu Rosji w walkę z niemieckim faszyzmem. A jednak premier Mateusz Morawiecki w artykule dla Politico podawał w wątpliwość rolę Związku Radzieckiego w wyzwoleniu Europy.
J.C.: Kiedy mówimy o negatywnej roli ZSRR w wojnie, mamy na myśli pakt Ribbentrop-Mołotow – zapoczątkował on procesy, które doprowadziły do rozpoczęcia tej wojny. Oczywiście rozumiemy jednak, że Związek Radziecki również padł ofiarą ataku Niemiec hitlerowskich w 1941 r. Tego nie negujemy. A jednak strona rosyjska – jak sądzę – nie jest w pełni świadoma, na ile skomplikowana jest kwestia wojny i jej skutków dla Polski. Po roku 1945 suwerenność Polski nie została przywrócona, nie odzyskała ona wolności, a po wojnie w kraju zaczęły się represje. W okresie stalinizmu rozstrzelano cztery tysiące polskich żołnierzy, którzy brali udział w wojnie walcząc z Niemcami. Kolejne tysiące osób zamknięto w więzieniach wskutek decyzji reżimu komunistycznego narzuconego przez Związek Radziecki. Trudno jest Polakom uznać, że po wojnie uzyskali całkowitą wolność. Tak nie było.
Spory historyczne nie przeszkodziły jednak w zaproszeniu Władimira Putina do Polski na obchody rocznicy wybuchu wojny w 2009 r. Co się zmieniło przez ten czas? Moim zdaniem interpretacja historii wojny przez rosyjskich przywódców pozostała bez zmian. Co się zmieniło po polskiej stronie?
J.C.: Wiele się zmieniło w sensie sytuacji politycznej. Widzimy, że Rosja używa siły militarnej w polityce zagranicznej i nie przestrzega prawa międzynarodowego. W 2008 r. skierowała agresję na Gruzję, w 2014 r. – Ukrainę dokonując aneksji Krymu i rozpoczynając działania wojskowe w Donbasie. Zmieniła się również rosyjska retoryka na temat wydarzeń historycznych. Podejmowane są próby napisania historii na nowo, czyli nadania jej nowej interpretacji.
Kiedyś stosunki między Polską a Rosją były – że tak powiem – normalniejsze. W chwili obecnej nie tylko Polska, ale także wiele krajów zachodnich – w szczególności członków Unii Europejskiej – postrzega Rosję jako agresora. Dlatego właśnie Unia Europejska nałożyła sankcje, a NATO rozmieściło swoje siły zbrojne w krajach bałtyckich. Należy zauważyć, że obecna polityka Rosji nie jest akceptowana.
Sam pan wspomniał, że spór historyczny nasilił się po konflikcie ukraińskim i zaostrzeniu się konfrontacji Rosji z Zachodem. Wielu ludzi w Rosji skłania to do myślenia, że Polska i Zachód jako taki wykorzystują historię jako narzędzie polityki zagranicznej.
J.C.: To [zaostrzenie sporów między Rosją a Zachodem] może oczywiście mieć konsekwencje polityczne, ale prawda historyczna pozostaje niezmienna. W Polsce w sposób szczególny czcimy pamięć zmarłych. Szanujemy także pamięć żołnierzy radzieckich, którzy zginęli podczas II wojny światowej. Co roku 3 mln złotych (ok. 694 tys. euro) jest przeznaczane na utrzymanie miejsc pochówku żołnierzy radzieckich w naszym kraju.
Np. w listopadzie 2019 r. na Cmentarzu Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich przy ul. Żwirki i Wigury w Warszawie odbyła się uroczysta ceremonia pogrzebowa czternastu żołnierzy Armii Czerwonej zmarłych w niewoli niemieckiej. Ich szczątki zostały odnalezione w marcu 2019 r. podczas prac ekshumacyjnych w Modlinie. Razem z ambasadą Rosji oddaliśmy cześć pochowanym.
Rosja wyraziła zaniepokojenie z powodu zniszczenia pomników żołnierzy radzieckich. Czy panuje pan nad tą sytuacją? Czy przedsiębrane są dodatkowe środki w celu ochrony pomników?
J.C.: Tzw. pomniki wdzięczności są rzeczywiście inaczej traktowane niż cmentarze żołnierzy radzieckich. Polskie społeczeństwo uważa, że chociaż Związek Radziecki odegrał ogromną rolę w zwycięstwie nad faszyzmem, to nie przyniosło to Polakom wolności. Polsce narzucono totalitarny, represyjny reżim sowiecki, a polskie społeczeństwo wyrobiło sobie odpowiednią ocenę tych wydarzeń.
Polskie władze, w tym prezydent Andrzej Duda, mówiły o prawie Polski do otrzymania od Rosji reparacji za szkody wyrządzone przez nią w czasie wojny. Na jaką kwotę szacuje pan takie odszkodowanie i czy omawiał pan tę kwestię z Rosją?
J.C.: Nie sądzę, żeby prezydent Duda coś takiego powiedział. Pojawiały się różne doniesienia prasowe mówiące o tym, że Polska poniosła określone straty, zarówno ze strony Niemiec, jak i Związku Radzieckiego. Jest to podnoszone w trybie wewnętrznej dyskusji, ale nie jest to problem w naszych wzajemnych relacjach.
Czyli kwestia reparacji nie jest podnoszona?
J.C.: Nie podnosimy kwestii reparacji w relacjach z Rosją. Jeśli nawet podejmowane są jakieś działania w tym kierunku, to dotyczą one oceny strat poniesionych w czasie wojny, co jest uzasadnione. Wskutek wojny Polska poniosła ogromne straty materialne i ludzkie.
Ton pana odpowiedzi jest bardziej powściągliwy niż wystąpienia innych polskich polityków. Czy nie uważa pan, że warto byłoby, aby obie strony wykazały się większą subtelnością w swoich wypowiedziach na temat pamięci historycznej?
J.C.: Tak, uważam, że należy obniżyć temperaturę historycznych sporów – niech zajmą się nimi zawodowi historycy. To właśnie oni powinni analizować dokumenty, sprawdzać źródła. Mam nadzieję, że uda nam się doprowadzić do podjęcia pracy przez grupy takich specjalistów. Polska i Rosja to kraje sąsiadujące, a pomiędzy naszymi politykami i społeczeństwami powinny istnieć normalne relacje. Obecnie relacji tych nie można określić jako dobre – są one napięte, ale życzylibyśmy sobie ich poprawy.
Przechodząc do spraw bieżących – Polska, jako kraj członkowski Unii Europejskiej i NATO, opowiada się za twardym podejściem do Rosji. Podczas swojego wystąpienia na konferencji w Monachium nazwał pan Moskwę zagrożeniem dla Europy. Jakie zagrożenie Rosja stanowi dla Polski?
J.C.: O zagrożeniu ze strony Rosji mówi się nie tylko w Polsce – takie rozumienie zostało zapisane w oficjalnym stanowisku Unii Europejskiej i NATO. Kraje zachodnie przyjęły odpowiednie dokumenty i wprowadziły sankcje, wskazujące na potrzebę powstrzymywania agresywnych zachowań Rosji. Przede wszystkim dotyczy to sytuacji na Ukrainie. Należy wprowadzić w życie porozumienia mińskie i liczymy na to, że swoją rolę odegra format normandzki.
Czy to oznacza, że poważne sprzeczności między Polską a Rosją na dziś dotyczą wyłącznie kryzysu ukraińskiego?
J.C.: Oczywiście jest to główny problem, na który zwracamy uwagę. Istnieją też zamrożone konflikty, jak na przykład konflikt z Gruzją. Ponadto mamy kwestie związane z naruszeniem przez Rosję umów i traktatów. Na przykład Polska, podobnie jak UE i NATO, stoi na stanowisku, że Rosja nie przestrzegała postanowień Traktatu o całkowitej likwidacji pocisków rakietowych krótkiego i średniego zasięgu.
Wyobraźmy sobie, że w przyszłym tygodniu kraje czwórki normandzkiej ogłoszą uregulowanie sytuacji na Ukrainie. Czy zagłosuje pan za zniesieniem sankcji antyrosyjskich?
J.C.: Dostrzegamy pewne postępy [w kwestii rozwiązania kryzysu ukraińskiego]. W szczególności zwolniono jeńców po obu stronach, a przynajmniej część z nich. Jednak warunki rozejmu nadal nie są przestrzegane, podobnie jak nie są przestrzegane przepisy dotyczące kontroli granicznej. Obserwatorzy OBWE nie są dopuszczani do prowadzenia monitoringu. Gdyby porozumienia mińskie zostały wprowadzone w życie, to sankcje oczywiście straciłyby uzasadnienie. Innymi słowy – chodzi przede wszystkim o to, czy porozumienia te zostaną wdrożone.
To znaczy, że jeśli porozumienia mińskie zostaną wdrożone, Polska zagłosuje w UE za zniesieniem sankcji wobec Rosji?
J.C.: Tak, gdy idzie o sankcje wprowadzone z tego powodu.
Nawet jeśli Stany Zjednoczone nadal będą miały jakieś wątpliwości w tej kwestii?
J.C.: Po pierwsze, sankcje unijne zostały nałożone przez UE, dlatego decyzję o ich zniesieniu również podejmie Unia, choć oczywiście USA, jako członek NATO, może mieć własny pogląd na tę sytuację. Po drugie, jeśli porozumienia zostaną wdrożone, nie sądzę, aby USA miały coś przeciwko zniesieniu sankcji [nałożonych z powodu kryzysu na wschodzie Ukrainy].
Mówi pan o potrzebie wdrożenia porozumień z Mińska, ale na Ukrainie często pojawiają się wezwania do ich rewizji. Jakie jest pana stanowisko w tej sprawie? Czy uważa pan, że porozumienia mińskie zachowały aktualność?
J.C.: W konflikcie z Rosją wspieramy Ukrainę jako ofiarę agresji i zawsze wysłuchujemy jej opinii. Najpierw może zapewnijmy wdrożenie porozumień w ich obecnym kształcie, jak również porozumień zawartych przez czwórkę normandzką w grudniu [ubiegłego roku na szczycie w Paryżu]. Konieczne jest zawieszenie działań wojennych, zawarcie rozejmu i zapewnienie bezpieczeństwa – będzie to pierwszy ważny krok naprzód. A później będziemy zastanawiać się nad sprawami ogólniejszej natury.
Jak ocenia pan działalność prezydenta Wołodymyra Zełenskiego? Czy jego wybór zwiększa szanse na uregulowanie sytuacji na Ukrainie?
J.C.: Uważam, że prezydenturę Zełenskiego należy ocenić pozytywnie. Zauważamy, że dąży on do tego, aby w kraju był pokój. Nawiązuje stosunki z Rosją, jest wobec niej otwarty. Będziemy go wspierać w tych wysiłkach.
A czy Polska sama jest gotowa na większą otwartość w relacjach z Rosją? Mówi się, że można rozwieść się z żoną, ale nie da się wziąć rozwodu z sąsiadem. Czy Warszawa postawiła sobie za cel zatroszczenie się o bardziej dobrosąsiedzkie relacje z Moskwą?
J.C.: Oczywiście chcemy poprawy stosunków, zwłaszcza że mamy cenne przykłady współdziałania, takie jak współpraca transgraniczna między Polską a obwodem kaliningradzkim. Na program w ostatnich latach przeznaczono prawie 63 mln EUR. Z tych pieniędzy budowane są mosty, drogi czy ścieżki rowerowe w regionach przygranicznych. Musimy także współpracować w sferze pogłębionej znajomości historii, wzmacniać kontakty między przedstawicielami społeczeństwa obywatelskiego. Uważam, że komponent kulturowy powinien odgrywać tu ważną rolę. Wymiana doświadczeń kulturowych może pomóc w budowaniu dialogu między naszymi narodami.
Mówiąc o kontaktach na szczeblu politycznym, nie tak dawno temu ogłosił pan plany zorganizowania spotkania z Siergiejem Ławrowem. Czy udało się porozumieć w sprawie przeprowadzenia negocjacji i jakie tematy chciałby pan w ich trakcie poruszyć?
J.C.: Z panem Ławrowem spotkaliśmy się w maju 2019 r. Omówiliśmy wtedy nasze stosunki dwustronne. Pozytywnie odbieramy słowa pana ministra Ławrowa na konferencji prasowej w dniu 16 stycznia, gdy mówił o swoim dążeniu do przywrócenia współpracy historyków. My również jesteśmy zainteresowani wznowieniem dialogu w tej sferze. Jak już mówiłem, chętnie spotkam się z panem Ławrowem, jeśli będzie taka możliwość.
Czy strona rosyjska jak dotąd w żaden sposób nie zareagowała na tę gotowość? Czy nie ma żadnych konkretnych ustaleń?
J.C.: Na tym etapie nie ma.
Wkrótce odbędzie się posiedzenie Komitetu Ministrów Rady Europy. Czy jest pan gotów spotkać się z Siergiejem Ławrowem w trakcie tego posiedzenia?
J.C.: Mamy jeszcze czas na poczynienie ustaleń. Mój punkt widzenia jest taki, że dobrze byłoby odbyć takie spotkanie.
Premier Morawiecki wyrażał chęć odwiedzenia Rosji, aby uczcić pamięć ofiar tragedii katyńskiej i katastrofy lotniczej z 2010 r. Czy planuje on spotkanie z rosyjskimi politykami?
J.C.: Doceniamy pozytywną reakcję Rosji i gotowość do pomocy w organizacji tych wydarzeń. Przewidujemy, że wizyta przedstawicieli władz polskich pod przewodnictwem Premiera Mateusza Morawieckiego oraz rodzin zamordowanych w Katyniu i tych, którzy zginęli w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r. będzie miała charakter religijno-upamiętniający, poświęcona pamięci ofiar. W związku z tym nie przewidujemy spotkań z przedstawicielami władz rosyjskich.
W tym roku NATO przeprowadzi ćwiczenia z udziałem żołnierzy amerykańskich, m.in. w Polsce i krajach bałtyckich, co wzbudziło niepokój Rosji. Jakie zagrożenie dla Polski stanowi Rosja?
J.C.: Ćwiczenia te związane są z wypracowywaniem manewrów obronnych, ponieważ NATO jest sojuszem o charakterze obronnym. Ćwiczenia te są w szczególności związane ze zwiększeniem obecności wojskowej Rosji w obwodzie kaliningradzkim. Zwiększa ona zagrożenie dla Sojuszu Północnoatlantyckiego – rakiety rozmieszczone w Kaliningradzie mogą dotrzeć na terytorium krajów bałtyckich i Polski. Dla Rosji ćwiczenia te nie stanowią zagrożenia, nie ma się ona czego obawiać.
Od dłuższego czasu mówi się o współpracy wojskowej Polski z USA. Czy zostały opracowane plany wzmocnienia amerykańskiej obecności w pana kraju?
J.C.: Mamy umowę z USA o obecności amerykańskich sił zbrojnych. Uważamy, że obecność żołnierzy amerykańskich we wschodniej części Europy jest ważna, a na terytorium Polski obecnie znajduje się 4,5 tys. żołnierzy amerykańskich.
Na stałe?
J.C.: Na stałe, ale przy regularnej rotacji tego kontyngentu. W sumie planowane jest zwiększenie obecności wojsk amerykańskich o tysiąc żołnierzy, czyli do 5,5 tys.
Czy zawarto jakieś porozumienie co do tego, kiedy w Polsce pojawi się amerykańska baza „Fort Trump”, w sprawie której Warszawa i Waszyngton prowadziły rozmowy?
J.C.: Nie będzie jednej bazy, a raczej szereg obiektów w różnych częściach Polski. Jest to związane z planami NATO w zakresie zwiększenia gotowości bojowej. Będzie około 6–7 ośrodków, tzn. piloci w jednym miejscu, dowództwo w drugim, wojska pancerne w trzecim itd. Obiekty te będą w różnych miejscach w Polsce.
Czy w tej sprawie prowadzone są już jakieś prace? Czy stworzono infrastrukturę?
J.C.: Żołnierze amerykańscy już u nas są. Będziemy jednak musieli przeprowadzić dodatkową modernizację niektórych obiektów wojskowych.
W 2019 r. Polska była wśród 5 czołowych partnerów handlowych Rosji w ramach UE. Mimo tego, że handel towarami spadł w porównaniu do roku poprzedniego, nadal wyniósł on 17,7 mld USD. Czy jest pan zadowolony z obecnego poziomu handlu z Rosją? Czy Polska byłaby zainteresowana poprawą relacji handlowych I inwestycyjnych z Rosją – w jakich obszarach? Co jest konieczne dla dalszego polepszenia tych relacji?
J.C.: Rosja jest ważnym partnerem handlowym dla Polski. Międzynarodowe sankcje wprowadzone po aneksji Krymu i rosyjskiej agresji w Donbasie są jedną z głównych przyczyn tego, że pełny potencjał handlu jak i wzajemnych inwestycji nie jest osiągnięty. Rozwiązanie tej sytuacji jest po stronie Rosji. Jako sąsiedzi jesteśmy zainteresowani w utrzymywaniu dobrych stosunków gospodarczych z Rosją, zwłaszcza w sferze eksportu samochodów i maszyn oraz produktów chemicznych i gumowych.
Dlaczego Polska uważa Nord Stream 2 za zagrożenie dla Europy? Polska jest zaangażowana w dywersyfikację swoich zasobów energetycznych, włączając w to zakup LNG, zatem dlaczego przejmuje się gazociągiem Nord Stream 2?
J.C.: Nord Stream 2 stanowi zagrożenie dla europejskiej solidarności i bezpieczeństwa energetycznego. Rurociąg będzie miał negatywne skutki polityczne i gospodarcze dla UE, pogłębiając naszą zależność od nierzetelnego dostawcy - Gazpromu i prowadząc do quasi-monopolu jednego kontrahenta i jednej drogi dostaw. NS2 nie poprawia też dywersyfikacji ani dostawców energii, ani kierunków dostaw w regionie Europy Środkowo-Wschodniej.
Ostatnio Rosja zaniepokoiła się sprawą re-eksportu przez Białoruś polskiej produkcji do Rosji. Czy ma pan świadomość tych obaw? Czy omawiał pan te sprawy z białoruskimi lub rosyjskimi partnerami? Czy otrzymał pan jakieś komunikaty ze strony białoruskiej w tej kwestii?
J.C.: Polskie firmy lub firmy zarejestrowane w Polsce są zobowiązane funkcjonować w ramach przyjętych ram prawnych. Nie omawialiśmy z partnerami białoruskimi sprawy re-eksportu polskich towarów do Rosji, jak też nie byliśmy oficjalnie poinformowani o istnieniu [tego zjawiska]. Nie jest naszą intencją wtrącać się w wewnętrzne białoruskie procedury, regulujące handel z Rosją.
Obecne porozumienie dot. tranzytu gazu rosyjskiego przez Polskę wygasa wiosną 2020 r. Czy Polska jest gotowa przedłużyć je? Na jakich warunkach?
J.C.: Polska jest przygotowana na wszystkie scenariusze. Nie możemy jednak ujawnić naszej strategii negocjacyjnej w mediach. Jednocześnie wzywamy Rosję do zaprzestania konfrontacyjnego podejścia wobec państw europejskich i do budowania przyjaznych stosunków między naszymi państwami.
kk/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/490764-obszerny-wywiad-szefa-msz-dla-rosyjskiego-portalu-rbk
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.