Są prowadzone prace konceptualne, jak wyprzedzająco zahamować negatywne skutki gospodarcze, które są nieuniknione, ale mogą być złagodzone. Ale to jest druga sprawa. Pierwszą sprawą są kwestie zdrowotne, humanitarne
— mówi w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl Jacek Saryusz-Wolski o działaniach instytucji unijnych w obliczu epidemii koronawirusa.
wPolityce.pl: RMF FM podaje, że do Polski może trafić 1 mld euro z unijnego funduszu do walki ze skutkami epidemii koronawirusa, czy jest to już przesądzone?
Jacek Saryusz-Wolski: To na razie są propozycje. Wiemy tylko tyle, co powiedziała pani Ursula von der Leyen. Natomiast to dotyczy tylko części gospodarczej konsekwencji rozprzestrzeniania się koronawirusa. Musimy spodziewać się spowolnienia gospodarczego, co wymagałoby zastosowania stymulatorów finansowych. Pojawia się wiele głosów, że należy poluzować pakt stabilności i wzrostu. Mówi się, że szczególnie w takich ciężkich przypadkach jak Włochy, wydatki na koronawirusa nie powinny obciążać krajów, w sensie zaliczania tych wydatków in minus, jeśli chodzi o kryteria równowagi ekonomicznej. Prawdopodobnie zostanie zastosowany jakiś klucz wynikający z oceny tego, jak poszczególne gospodarki są lub mogą być dotknięte koronawirusem. Ale oprócz tej warstwy konceptualnej przedstawiane są różnego rodzaju propozycje systemowe. Instytutu Bruegela, ekonomiczny think tank z Brukseli, proponuje jeden z środków – czasowe zwolnienie przedsiębiorstw z opłacania składek społecznych. Po to, żeby dać przedsiębiorcom oddech. Według obliczeń dałoby to stymulant rzędu 2,5 proc. PKB. Są prowadzone prace konceptualne, jak wyprzedzająco zahamować negatywne skutki gospodarcze, które są nieuniknione, ale mogą być złagodzone. Ale to jest druga sprawa. Pierwszą sprawą są kwestie zdrowotne, humanitarne.
Czy to spodziewane spowolnienie gospodarcze może mieć wpływ na negocjacje dotyczące unijnego budżetu?
Za wcześnie, żeby na ten temat mówić. Na dzisiaj jest ważne, żeby te wszystkie instrumenty, które już są, uruchomić. Na spotkaniu ministrów zdrowia padła ze strony ministra Szumowskiego propozycja, żeby użyć europejskiego funduszu sprawiedliwości, który jest przeznaczony na sytuację katastrof naturalnych. Po niewielkich modyfikacjach mógłby być wykorzystany do walki z koronawirusem. Ten pomysł rzucony przez Polskę jest już w tej chwili rozważany jako możliwy do zastosowania. Pierwszą potrzebą są wydatki związane bezpośrednio z walką z koronawirusem – na sprzęt medyczny i leki. Mamy na przykład do czynienia z apelem ambasadora Włoch przy Unii Europejskiej o pomoc. Stwierdził on, że dotąd żaden kraj nie pospieszył z żadnym wsparciem. Skonkludował też, że to co się dzieje w tej chwili to jest test na europejską spójność i wiarygodność, i że ten test możemy zaliczyć tylko wtedy, kiedy podjęte zostaną konkretne działania. Krótko mówiąc – udostępnienie własnych zapasów masek, respiratorów, całego sprzętu, który służy ratowaniu zdrowia i życia ludzi. Zły przykład dały Francja i Niemcy, które wbrew Komisji Europejskiej zakazały eksportu wszystkich medycznych materiałów związanych z walką z koronawirusem.
Czy w rozmowach pojawia się temat czasowego zamknięcia granic?
To już się dzieje. Reguły Schengen przewidują możliwość jednostronnych działań w sytuacjach kryzysowych, do których kraje mogą się odwołać. Mamy już pierwszy przypadek w postaci zamknięcia przez Austrię granicy z Włochami. W miarę tego jak kryzys będzie się potęgował, a na to musimy być przygotowani, to być może takie środki będą stosowane. W Europie nie rozważa się jeszcze najdalej idących środków, takich jak np. wprowadził Izrael – niewpuszczanie nikogo, kto nie przeszedł dwutygodniowej kwarantanny. Ale zamknięcie granic dla ruchu osób, takie jak na granicy austriacko-włoskiej jest możliwe. Ale to będą decyzje poszczeg ólnych krajów członkowskich i będą wynikały z analizy zagrożeń epidemiologicznych.
Czy w obliczu epidemii koronawirusa na drugi plan zeszły negocjacje Unii Europejskiej z Turcją dotyczące kryzysu migracyjnego?
Te negocjacje nie schodzą na drugi plan. Unia Europejska wzięta jest w tej chwili w dwa ognie. Z jednej strony kryzys z koronawirusem, a z drugiej sytuacja na granicy turecko-greckiej. Są rozwiązania, tylko brak jeszcze wystarczającej politycznej woli. Wygląda na to, że Unia mogłaby dogadać się z Turcją, gdyby wypełniała swoje zobowiązania wynikające z porozumienia unijno-tureckiego. Przede wszystkim nie wypłaciła 6 mld euro, tylko 3,2 mld. Wstrzymywała do końca dalsze wypłaty i usiłowała użyć tego jako instrumentu presji politycznej na Turcję w sprawach demokracji i praw człowieka. Unia ma rację, że demokracja w Turcji wymaga naprawy, natomiast to nie ten instrument. Turcja odbierała to tak, i jest to jedna z przyczyn tego dość brutalnego zachowania Turcji, że Unia w ogóle nie zamierzała przedłużyć tego instrumentu. Według strony tureckiej – nie bardzo są powody, żeby to kwestionować – wydatki Turcji na 4 mln migrantów sięgnęły 40 mld euro. Unia miała dać 6, a dała 3 i nie zamierzała na razie dać więcej. Elementem tego porozumienia było też przyspieszenie spraw wizowych i innych interesów tureckich, gdzie Unia była bardzo sztywna. Obserwuję, że w tej chwili dominuje niechęć wobec Turcji, podczas gdy praprzyczyną jest Rosja i wojna w Syrii. Natomiast Rosji, jako praprzyczyny, główny nurt unijny nie chce karać, a powinien. Ucinają głowę posłańcowi, którym jest Turcja, zamiast zająć się praprzyczyną, którą jest Rosja i Putin. Tu jest pewien błąd w diagnozie. Z godziny na godzinę nasłuchy brukselskie mówią, że jest wola porozumienia z Turcją i wydaje mi się, że to porozumienie musiałoby mieć kształt powrotu do wypełniania zobowiązań – Turcja bierze na siebie ciężar tych mas migrantów, a Unia finansowo w tym partycypuje.
Turcja jest gotowa wrócić do realizacji założeń porozumienia po wypłaceniu przez Unię tych brakujących środków?
Turcja oczekuje, że cały wachlarz zobowiązań wynikających z tego porozumienia będzie realizowany, czyli również te dotyczące polepszenia relacji turecko-unijnych. Tam są głównie dwa obszary – wizy dla Turków i unia celna między Unią Europejską a Turcją. Oni oczekują generalnej poprawy i politycznego stanięcia Unii po stronie Turcji w konfrontacji z Rosją. Tak naprawdę jest to konfrontacja Turcji z Rosją, a Asad jest tylko narzędziem. Na to nakłada się również struktura NATO. Turcja oczekuje, że Unia będzie solidarna z kimś, kto jest związany z Unią szczególnymi więzami. Wprawdzie dzisiaj to jest perspektywa nieprawdopodobna, ale jednak formalnie biorąc Turcja jest krajem negocjującym akcesję do Unii i stowarzyszonym poprzez unię celną. Erdogan oczekuje solidarności i wypełniania całej palety unijnych zobowiązań, a nie udawania, że Rosji nie ma w tle, dlatego że Niemcy chcą budować Nord Stream, a Francja chce resetu z Putinem. To jest kwestia innego podejścia geopolitycznego do tej sprawy, a kryzys graniczny jest tylko tego elementem. Działania Turcji na granicy z Grecją są złe. Chociaż przy okazji nie można nie przywołać tego, że za identyczne, twarde strzeżenie granicy przez Węgry i stojący za tym cały Wyszehrad, w tym Polska, Wyszehrad kiedyś był zlinczowany. Teraz Unia mówi, że to, co robi Grecja jest ok, a nikomu do głowy nie przyjdzie, żeby przeprosić Grupę Wyszehradzką. To, co robi Grecja jest słuszne, a działania Turcji są złe – ta forma szantażu – ale Unia naprawdę nie ma w tej sprawie czystego sumienia. Tę sytuację można rozwiązać przez powrót do polityki dobrej woli ze strony Unii i odejścia od udawania przez jej liderów, że Rosji tam nie ma. Praprzyczyną jest Rosja, której duet francusko-niemiecki nie ma dowagi stawić czoła.
Rozmawiał Krzysztof Bałękowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/490725-saryusz-wolski-ue-rozwaza-propozycje-ministra-szumowskiego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.