Przez wiele dni ludzie obserwowali, co się dzieje, a rząd milczał. Dopiero po tym moim wpisie zatelefonował do mnie minister Szumowski i poinformował, że w Polsce nie ma żadnego przypadku zachorowania. Spytałam go wtedy: „a dlaczego pan nie może informować o tym ludzi?”
— tak według Małgorzaty Kidawy-Błońskiej (KO) wyglądała walka z koronawirusem w Polsce. Kandydatka na prezydenta podzieliła się swoim osobliwym oglądem sytuacji w rozmowie z portalem Onet.pl.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Totalny upadek! Kidawa-Błońska nie widzi agresji w wyzwiskach „psychopata” i „nekrofil”? „Wszystko zależy od kontekstu”
Gdy dziennikarze zwrócili uwagę, że rząd informował o zagrożeniu na bieżąco, Kidawa-Błońska odpowiedziała:
Tak, ale przemilczał to, że przez długi czas nie były przeprowadzane żadne testy na obecność wirusa.
Kidawa-Błońska nie widzi problemu
Na pytanie, czy Kidawa-Błońska nie boi się, że takie wpisy mogą niepotrzebnie wywoływać panikę, kandydatka odpowiedziała bez skrępowania:
Nie. My biliśmy na alarm już dawno. Zgłosiliśmy projekt ustawy, ale rząd nie był tym tematem zainteresowany. Dopiero po mojej reakcji na Twitterze coś zaczęło się dziać. Pan prezydent zwołał posiedzenie Sejmu, pan premier wyszedł na mównicę. Dopiero po naszych interwencjach rząd zaczął się liczyć z tym, że Polacy oczekują konkretnych działań.
Gdy prowadzący rozmowę przypomnieli, że Kidawa-Błońska sugerowała, że rząd posiada wiedzę na temat osób zarażonych, ale ją ukrywa, wicemarszałek Sejmu odpowiedziała zdawkowo:
To jest problem rządu.
Kandydatka KO nie ma sobie nic do zarzucenia
To jednak nie przekonało dziennikarzy, którzy zwrócili uwagę na sposób sformułowania wypowiedzi kandydatki Koalicji Obywatelskiej.
Sformułowałam ją w ten sposób, bo oczekiwałam, że rząd w końcu powie ludziom, jaka jest sytuacja. Chciałam wstrząsnąć rządzącymi i udało się. Postąpiłam właściwie
— stwierdziła Małgorzata Kidawa-Błońska.
Nie obyło się też do rytualnej krytyki rządzących.
Nie mam do tego rządu zaufania. Wielokrotnie słyszałam wypowiedzi polityków PiS, które później okazywały się nie mieć nic wspólnego z prawdą, nie wspominając już o propagandzie rządowej telewizji
— grzmiała kandydatka Koalicji Obywatelskiej.
Takie jest moje osobiste odczucie, ale równocześnie uważam, że Polacy w sytuacjach kryzysowych muszą czuć się bezpiecznie. Ludzie mają prawo oczekiwać, że ktoś panuje nad sytuacją
— dodała.
No tak… rząd czekał z założonymi rękami i dopiero tweet kandydatki Małgorzaty sprawił, że wziął się do roboty. Czy w otoczeniu Kidawy-Błońskiej nie ma nikogo, kto zwróciłby jej uwagę, że te wypowiedzi brzmią po prostu strasznie?
gah/Onet.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/490617-co-za-ego-kidawa-dopiero-po-moim-wpisie-zadzwonil-minister