Coraz bardziej brzmi to jak banał, ale wszystko wskazuje na to, że kampania przed majowymi wyborami prezydenckimi upłynie w cieniu zagrożenia koronawirusem. Na razie dominacja tego tematu ma miejsce głównie w rzeczywistości narracyjnej, gdy inne sprawy po prostu nie mogą przebić się w mediach, wiecach i rozmowach wyborców, ale wkrótce możemy wejść w kolejne okrążenia całej historii. Jak wynika z wypowiedzi ministrów Łukasza Szumowskiego i Michała Dworczyka, ale przede wszystkim - jak można wnioskować po przypadkach innych krajów Europy i świata - w najbliższym czasie dojdzie prawdopodobnie do skokowego wzrostu przypadków koronawirusa w naszym kraju.
Oznacza to, że bardzo możliwy jest scenariusz, w którym kluczowe tygodnie kampanii wyborczej upłyną nam pod znakiem naprawdę sporego lęku wyborców, oczekiwania skutecznych działań rządu, a może i ekstraordynaryjnych zaleceń ministrów, inspektorów sanitarnych i lekarzy. Bez najmniejszej trudności możemy sobie przecież wyobrazić kampanię, w której odwołane są nie tylko koncerty czy mecze piłkarskie (względnie - rozgrywane bez widzów), ale i duże konwencje, i spotkania wyborcze, a dzień wyborów przypadnie na czas, w którym zalecenia będą zaiwerały sugestię ograniczenia wychodzenia na zewnątrz. A i termin wyborów nie jest na dziś rzeczą tak pewną, jak wydawało się jeszcze tydzień temu - sytuacja jest naprawdę bardzo dynamiczna i trudno na dziś wyrokować jakiekolwiek pewniki.
Krótko mówiąc, kampania jest wtórna wobec tego, co dzieje się w sztabach wyborczych, na konwencjach i konferencjach kandydatów, a także w studiach telewizyjnych, gdy tematem rozmów jest inna rzeczywistość niż kolejne przypadki koronawirusa. W szerszym kontekście - już nie kampanijnego okresu - będzie trzeba zapewne zapytać o skalę negatywnego wpływu na gospodarkę, na wpływy do budżetu państwa, na kondycję przedsiębiorstw i poszczególnych branż, a jeszcze szerzej - co za tym idzie - na postawę i poglądy wyborców, a zwłaszcza młodszego pokolenia.
Przy tak dużej dynamice rozwoju zagrożenia wokół koronawirusa trudno na spokojnie analizować to, co dzieje się na marginesie, w czystej polityce, a przecież dzieje się sporo. Ostatnie decyzje prezydenta Andrzeja Dudy wokół rekompensaty dla mediów publicznych oraz dymisji Jacka Kurskiego pokazują - jak zasygnalizował to już Michał Karnowski - pewną znaczącą korektę (kolejną) kursu, jaki przyjął obóz Zjednoczonej Prawicy. Tak jak pisałem pod koniec ubiegłego roku: ta kampania jest ostatnią, która toczy się wokół znanej (i lubianej przez wielu) logiki, do której przyzwyczailiśmy się w ostatnim pięcioleciu. Polska centroprawica coraz mocniej zbliża się do rozstaju dróg, pewnej transformacji, jeśli chodzi o przyjęcie kursu na kolejne miesiące i lata.
CZYTAJ WIĘCEJ: Rok 2020 może domknąć pewien etap w polityce. Polska centroprawica na rozstaju dróg
Trudno wyrokować dziś z całą pewnością, w którą stronę ten wielki okręt popłynie. Tego rodzaju statki (także polityczne) mają to do siebie, że wszelkie korekty są niemal niezauważalne, a symptomy, jakie obserwujemy mogą, ale nie muszą oznaczać ostatecznej decyzji. Z pewnością widać jednak, że prezydent Andrzej Duda, a także (a może i zwłaszcza) premier Mateusz Morawiecki mają spore aspiracje (i narzędzia), by wpłynąć na objęty kierunek.
Prezydent Duda z premierem Morawieckim w znaczący sposób to zasygnalizowali, ale i ostatnimi ruchami pozwolili wyjść z pewnego klinczu, który coraz wyraźniej zaczął dominować nad kampanią głowy państwa i całym obozem Zjednoczonej Prawicy. Pęknięcia przestały być bowiem przedmiotem przeciągania liny na zapleczu (co naturalne i oczywiste w polityce), ale zaczęły być widoczne na zewnątrz, przy okazji pokazując inne sprawy toczące się pod dywanem.
TYLKO U NAS. Ofensywa prezydenta Andrzeja Dudy
Gdyby nie to, że w sposób oczywisty debata publiczna toczy się dziś wokół kwestii zagrożenia koronawirusem, dyskusja o spoistości obozu rządzącego, korekty kursu, jak również pomysłów na przyszłość, byłaby bardziej widoczna. Na dziś wszystko to odbywa się gdzieś na marginesie głównych rozmów, niezależnie od wysiłków tej czy innej partii i redakcji. Ale zapewne już w czerwcu, najdalej po wakacjach ta dyskusja wróci ze zdwojoną siłą. Nic bowiem nie będzie takie, jak było w roku 2015. Zarówno jeśli chodzi o nastroje wyborców i ich polityczne decyzje, jak również gdy idzie o nastroje i wyzwania w samej Zjednoczonej Prawicy. Na razie jednak głównym crash-testem staje się reakcja na realne zagrożenie z zewnątrz, kwestie wewnętrzne zostały zamrożone. To raczej jednak tylko kwestia czasu i odłożenia w czasie, a nie zamknięcia problemu, który zresztą może być też szansą. Ale to już temat na inną opowieść.
ZOBACZ TAKŻE NOWY ODCINEK MAGAZYNU BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/490296-na-marginesie-kampanii-w-cieniu-koronawirusa