Wróżbici mówią, że będzie blisko, może nawet o włos albo dwa włosy. Że mobilizacja i współdziałanie mieszkańców Śródziemia zdecydują, czy prezydent wygra prezydenckie drugie życie w zmaganiu ze zmasowanym atakiem orków nadbiegających ze wszystkich stron.
Kto jednak poprowadzi owe zastępy? Permanentna katastrofa w castingu na lidera opozycji wreszcie dochodzi do punktu, do którego dojść musiała. Od lata zapowiadany, zapraszany i wybłagany Tuskumusisz wreszcie wraca – w swojej nowej wersji. Wraca na ziemię wypaloną przez opozycyjną niemoc, brak pomysłów i osobowości. Nie wiem, czy były zatwierdzane przez György Sorosa kolejne tuzy antypisizmu, ale pewnie w ich upadku miał jakiś swój udział węgiersko-żydowsko-amerykański inżynier wszechświata. Pewnie leciutko popchnął paluszkiem uzbrojonym w sygnet z cyrklem i w ten sposób pomógł politycznie odejść Wielkim Pomyłkom, które zwą się: Komorowski, Kopacz, Schetyna, Petru, Lubnauer, Biedroń…
Dziś, jak rozumiem, drogi György uznał, że nie wystarczy pompować kasę w „Gazetę Wyborczą”, Fundację Batorego, LGBTQ Tolerado, Queerowy Maj i dziesiątki innych sekt rozwalających społeczną strukturę Polaków. Dziś potrzebna akcja bezpośrednia, bo na łeb na szyję lecą akcje miłej, ale gamoniowatej Kidawy-Błońskiej i zbyt kopertolubnego Grodzkiego, rezerwowy Hołownia zbyt długo miłośnie patrzy w lustro, by zdołał zauważyć świat wokół, a Borys Szczękościsk Budka ma takie szanse na porwanie serc Polaków, jak jego sobowtór i ideowy dziadek Gomułka Władysław. Dlatego zatroskany György odwołuje z leżaka Donalda Tuskumusisza, wyjmuje mu cygaro z buzi i każe ratować rządy terrolancji w znowu wolnościowo rozbrykanej Polsce.
Mój ulubiony bohater tej kreskówki Donald Tuskumusisz wkracza więc do akcji. Wersja 2.0. Wiele razy przestrzegałem przed lekceważeniem tego osobnika, traktowaniem go jako haratającego w gałę luzaka, lenia i sybaryty. Wdzięcznie sepleniący Donek zgrabnie odgrywał rolę uroczego nieszkodliwca, a okazał się najbardziej szkodliwą postacią III RP. Tym groźniejszą, że sympatyczniejszą w obcowaniu niż perwersyjnie cyniczny Urban i skuteczniejszą niż bezradny w swym zacietrzewieniu Michnik.
Kilkanaście lat temu Tuskumusisz uwiódł miliony Polaków. Udawał Dyzmę, a działał jak sprawny egzekutor interesów niemieckich koncernów. Długo udawało mu się udawać premiera i polityka, z ogromną szkodą dla Polski i Polaków. Dla naszej gospodarki, finansów, interesów strategicznych, kultury, politycznego obyczaju, mentalności, wzajemnych relacji. Uderzę w duży dzwon: wyłączając zbrodniarzy, wśród polityków nie było bardziej szkodliwego dla polskiej wspólnoty Polaka w XX w. niż właśnie ten pan. Potem pojechał na długie leżakowanie z cygarem w zębach, gdzie udawał ważnego urzędnika w sekretariacie cesarzowej berlińskiej. Dziś cesarzowa słabnie, a nawet brukselska kamaryla ma granice tolerancji dla oczywistych szkodników. Tuskumusisz musiał więc zmykać. Właśnie mości sobie nowe miejsce. I wraca do Polski. Czy jest równie groźny jak kiedyś?
Oto dziadek György i kręgi uważające się za właścicieli III RP zrozumieli, że już nie ma czasu na kolejne eksperymenty i wynalazki. Że Tuskumusizm musi. Więc zwlókł się z szezlonga i jest. W wielkim natężeniu intelektu i styku wymyślił, że finansowanie mediów publicznych to „wydawanie na nowotwór zamiast na onkologię”. Co prawda on jako premier na onkologię wydawał znacznie mniej niż PiS, ale przecież wyborca ma pamięć pantofelka. A media publiczne winny sczeznąć, by 100 proc. władzy nad umysłami Polaków miały arcyobiektywne TVN, RMF, „Wyborcza” i „Newsweek”.
Ale jednak jest w Tuskumusiszu Drugim nowy ton. To wściekłość. Była i dawniej, ale teraz jej grymas widać na twarzy o wiele wyraźniej. Tuskumusisz Pierwszy był sprytny, cwany, przebiegły. Wdzięczył się, kluczył, mamił. Tuskumusisz Drugi nie ma już tej cierpliwości i sprytu. Chce szybkiego rezultatu, sukcesu w niszczeniu pisizmu, unieważnieniu wyboru Polaków, odzyskaniu Polski dla kolegów wujka S. Tuskumusisz Pierwszy Cwany miał w oku lisi plan – wyprowadzania z kurnika wszystkiego, co się da, jednocześnie nieustannie przymilając się do gospodarza. Tuskumusisz Drugi ma w oku irytację, wściekłość, niecierpliwość, ale i przerażenie. Wie, podobnie jak jego kamraci, podobnie jak wujek György, że Polska naprawdę wymyka im się z lepkich łapek. Że drugie prezydenckie życie Andrzeja Dudy będzie jak spalenie pierścienia w ogniu Mordoru, wujek Sauron straci nad Śródziemiem władzę. Amen.
Felieton Macieja Pawlickiego ukazał się w numerze 10/2020 tygodnika „Sieci”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/490235-tuskumusisz-drugi-wsciekly