Zasada wypłacania rekompensaty działa w Polsce niezmiennie od 1992 r. I żaden z polityków tego systemu nie zmienił. Nie zmienił formy abonamentu także PiS, który miał w szufladzie co najmniej trzy różne rozwiązania na problem nieopłacania abonamentu przez Polaków. Był pomysł dołączania opłaty do rachunku za kablówkę i do rachunku za prąd. Był także pomysł finansowania mediów publicznych wprost z budżetu państwa. Spełzło na niczym.
Ustawa o Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji z 1994 r. funkcjonuje do dziś. To ona generuje dziś mniejszy lub większy wpływ polityków na telewizję publiczną. Ustanawia także konkretne formy finansowania mediów publicznych, czyli z wpływów abonamentowych. Prawo jest takie, że każdy Polak posiadający w domu telewizor, abonament powinien płacić. Czy tak jest? Wielu z czytelników pewnie uśmiecha się teraz pod nosem. Nie jest tak. Utracone wpływy z tytułu abonamentu wynoszą niecałe 2 mld zł. W świetle prawa rekompensata TVP i Polskiemu Radiu się zwyczajnie należy.
Czy system mógłby działać lepiej? Tak. Tylko żaden z polityków nie wdrożył rozwiązania, który by go zmienił. Dlatego, że żadnemu z polityków nie zależało na tym, by zmienić wpływ na media publiczne. O formie finansowania rozmawiano. Ba, zapowiadano, że od 2019 r. nie będzie już w Polsce abonamentu. Media publiczne miały być finansowane wprost z budżetu państwa. Zgodnie z unijnym prawem, dopłata dla mediów publicznych ogółem nie może przekroczyć 3 mld zł. Projekt porzucono pod ostrzałem krytyki opozycji i części mediów.
Był też pomysł na ustawę uszczelniającą abonament. Nowelizacja zakładała uszczelnienie abonamentu przy udziale operatorów płatnych telewizji. To kablówki i platformy cyfrowe miały przekazywać dane swoich klientów Poczcie Polskiej, odpowiedzialnej za ściąganie opłaty na media publiczne. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przygotowywało także ustawę zakładającą opłaty audiowizualne rozliczane razem z PIT, CIT i KRUS.
Oba projekty nie były procedowane. Najpierw utknęły w ministerialnej zamrażarce, a potem wylądowały w koszu. Najgłośniej przeciw nim była wówczas opozycja, która, choć to już wyświechtany slogan, miała 8 lat na wprowadzenie swoich zmian w sposobie i funkcjonowania, i finansowania mediów publicznych. Nie zrobiła nic. Bo chciała utrzymać wpływy w TVP i Polskim Radiu dla siebie.
Nadal chce, co potwierdzają ostatnie mocno krytyczne komentarze co do wpisów niepochlebnych dla polityków opozycji ze strony dziennikarki „Gazety Wyborczej” Dominiki Wielowieyskiej, czy zapowiedzi wyrzucenia z pracy czołowych dziennikarzy TVP. Opozycja nie chce obiektywnej telewizji, nie chce też pieniędzy dla chorych na raka. Chce zlikwidowania mediów publicznych. Po to, by na nowo wprowadzić tam swoich ludzi. Gdyby było inaczej, dawno zmieniliby system. Mieli na to 8 lat. Nie chce tego także PiS. Czy weto prezydenta zmieniłoby cokolwiek w sprawie tej ustawy? Czy byłoby dobrym ruchem w buzującej kampanii prezydenckiej?
Przekonałoby tylko tych, którzy wierzą w demagogiczne granie na ciężko chorych i umierających ludziach. Tylko tych, którzy uwierzyli, że PiS zabrał pieniądze chorym na nowotwór. Czy wskutek weta zagłosowaliby na PiS? To wątpliwe. Pewne jest jednak, że sytuacji mediów publicznych to weto w żaden sposób nie poprawi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/489989-zmiane-abonamentu-najglosniej-krytykowala-opozycja