Jeżeli prezydent Andrzej Duda zawetuje ustawę abonamentową, dającą mediom publicznym środki na dalsze funkcjonowanie i rozwój, nie przyniesie mu to żadnych profitów politycznych po stronie niechętnych mu wyborców, a opozycję utwierdzi w przekonaniu, że sączona od dawna propaganda o „niesamodzielności” prezydenta jest skutecznym przekazem, osłabiającym nie tylko jego pozycję, ale także uderzającą w Zjednoczoną Prawicę.
Przekonywanie z obłudnym zapewnianiem, iż tylko chodzi o to, by prezydent nie czynił czegoś, co może osłabić jego pozycję w nadchodzących wyborach jest dość prymitywnym, socjotechnicznym chwytem, by uzyskać to, o co chodzi opozycji i prywatnym mediom elektronicznym. Celem tej pierwszej jest przede wszystkim osłabienie znienawidzonej telewizji publicznej, która jest przeciwwagą dla sprzyjających opozycji mediów prywatnych, a tym ostatnim chodzi o tort reklamowy, z którego skutecznie i metodycznie media publiczne odcinają kolejne kawałki, rozwijając swoją działalność o nowe kanały tematyczne, propozycje programowe, transmisje sportowe, które kiedyś były tylko dostępne w płatnych, prywatnych kanałach, przez co zwiększają oglądalność, tak istotną dla reklamodawców.
O co chodzi z rekompensatą
Wydawać by się mogło, iż cała burza po uchwaleniu ekwiwalentu za stracone wpływy abonamentowe jest już poza nami i że do większości opinii publicznej dotarła informacja, iż owe 2 miliardy zł nie zostały zabrane chorym, emerytom, nauczycielom, lekarzom i innym grupom społecznym, które zapewne w niewystarczający sposób są przez środki z budżetu państwa zasilane, choć zbyt późno rozpoczęto akcję informowania o co tak naprawdę chodzi. A chodzi o to, że zgodnie z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego rząd ma prawo do zwalniania kolejnej grupy obywateli z płacenia abonamentu, tak jak to uczynił rząd Tuska w 2008 roku, ale jest jednocześnie zobowiązany, by ten ubytek w dochodach mediów publicznych zrekompensować. I tak było czynione ostatnimi laty, kiedy to na przykład została mediom publicznym przekazana decyzją parlamentu kwota prawie 1,2 mld złotych za brak części wpływów abonamentowych w latach 2017-2018. Kolejna taka transza, za lata 2019-2020 to właśnie owe dwa miliardy złotych, które są taką solą w oku opozycji i prywatnych mediów publicznych.
Liczni przedstawiciele opozycji, a przede wszystkim ich kandydaci w wyborach prezydenckich apelują do prezydenta, żeby ustawę zawetował, cały czas posługując się tym emocjonalnym wytrychem w postaci „lepiej dać na onkologię”. Ile „dawano” na onkologię za czasów, kiedy to oni zawiadywali budżetem państwa, wolą nie wspominać.
Ostatnie godziny przed upłynięciem terminu, w którym prezydent jest zobowiązany do podjęcia decyzji w sprawie tej ustawy nasiliły dość histeryczne próby nacisku na głowę państwa, a pseudoargumenty, mające być asami w rękawie, ośmieszają tylko tych, którzy nie potrafią odróżnić pikowego asa od blotki trefl.
Wiara w istnienie centrum
„Weto na wagę reelekcji!” – „Elektorat PiS to przełknie, a prezydent zyska”, „Weto to głosy centrum i wyborców Konfederacji”. Czytam i ogarnia mnie pusty śmiech. Wiara w to, że istnieje centrum, jest równa tej w istnienie jednorożca, a przekonanie, że jakiś głos elektoratu antypisowskiego ( bo tylko on, wobec nieznacznej liczby neutralnych, niezdecydowanych bądź nie biorących udziału w wyborach) będzie się w tej rywalizacji liczył, jest tak samo naiwne, jak przekonanie, że Wróżka-Zębuszka istnieje i wkłada nam pieniądze pod poduszkę za każdy utracony mleczak.
Jeżeli opozycja i sprzyjające jej media myślą, albo chcą żeby inni tak myśleli, że weto Andrzeja Dudy w sprawie rekompensaty dla mediów publicznych z racji utraconych wpływów z abonamentu jest czymś, co wpłynie na decyzje wyborcze Polaków, to znaczy, że nie mają najmniejszego pojęcia, czym tak naprawdę żyje społeczeństwo, czego oczekuje od rządzących i co naprawdę jest codziennymi troskami i radościami Polaków.
Właściciele prawie połowy zarejestrowanych odbiorników w Polsce są zwolnieni z płacenia abonamentu: osoby, które ukończyły 75 rok życia, osoby zaliczone do I grupy inwalidzkiej, kombatanci będący inwalidami wojennymi lub wojskowymi, osoby, które ukończyły 60 lat i mają prawo do emerytury, której wysokość nie przekracza miesięcznie kwoty 50% przeciętnego wynagrodzenia.
Za te osoby państwo „płaci” abonament. Nie chcecie, żeby płaciło z naszej wspólnej kieszeni, jaką jest budżet i to obligacjami, które nie mogą zasilić służby zdrowia, edukacji etc.? To powiedzcie tym ludziom, że powinni płacić z własnej kieszeni. Albo złóżcie projekt prywatyzacji mediów publicznych. Kiedyś się nie udało, może tym razem wypali?
W listopadzie pisałam na łamach portalu:
„(…)prezydent Andrzej Duda musi być odporny na te wszystkie apele opozycji, aby coś zrobił, albo czegoś nie zrobił, co już ma miejsce przy okazji zgłoszenia kandydatów do Trybunału Konstytucyjnego przez Prawo i Sprawiedliwość. Wiara w to, że jakiś przyjazny gest prezydenta w stronę totalnej opozycji przysporzy mu głosów zdecydowanych wrogów ugrupowania, którego będzie kandydatem, jest ułudą i nic nie da”.
I w całości tę opinię podtrzymuje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/489859-kto-i-dlaczego-zastawia-pulapke-weta-na-prezydenta