Niewiarygodne! Czy są jakieś granice zdeprawowania polskich sędziów? Wielu z nich przestało być już sędziami. Ubrani w togi sędziowskie, z zawieszonymi na szyi łańcuchami z wizerunkiem orła jako symbolu państwa polskiego, stają się stronnikami, którzy wykorzystują salę sądową do ferowania bulwersujących wyroków. Czasami odnieść można wrażenie, jakby sędziowie roztaczali szczególną ochronę nad tymi, którzy wedle podziałów politycznych stoją po stronie ugrupowań politycznych, których sami są zwolennikami. Uderzają zaś chętnie w tych, których uznają za wrogów politycznych ugrupowań, z którymi sympatyzują.
Wiele wskazuje na to, że istnieje zależność między deprawacją a miejscem w strukturach służbowej hierarchii. Im wyższe miejsce w tych strukturach, tym większy stopień deprawacji. I odwrotnie, na najniższych szczeblach polskiego wymiaru sprawiedliwości, do rzadkości należą wyroki, które byłyby w krzyczącej sprzeczności z poczuciem sprawiedliwości. Tak jakbyśmy w ostatnim 30- leciu mieli do czynienia z negatywną selekcją w procesie awansowania sędziów na wyższe stanowiska i na wyższe szczeble sądownictwa.
Jeszcze do niedawna było to widoczne w postępowaniach dyscyplinarnych. Z reguły sądy dyscyplinarne najniższych instancji podejmowały decyzje, które powszechnie uznawano za najbardziej odpowiednie sankcje za konkretne przewinienia sędziów. Dopiero na wyższych szczeblach, decyzje uznawane za zgodne z poczuciem sprawiedliwości, zmieniano na korzyść obwinionych. A już do kuriozalnych wyroków i nie mniej absurdalnych uzasadnień decyzji, dochodziło przed Sądem Najwyższym. Dodam tylko, że w przypadku spraw dyscyplinarnych wypaczone decyzje, jak się wydaje, powstawały często pod wpływem fałszywie pojętej solidarności zawodowej, której celem było niedopuszczenie do tworzenia w świadomości opinii publicznej gorszącego obrazu środowiska sędziowskiego.
Upadek etosu
Upadek etosu sędziego, kierującego się wyłącznie poczuciem sprawiedliwości, stał się w sposób bolesny, a zarazem zdumiewający w ostatnim tygodniu.
Oto sędzia Urszula Myśliwska z sądu Okręgowego Warszawy anuluje wyrok sądu Rejonowego sprawie Władysława Frasyniuka, który miał m.in. zarzut, iż latem 2017 roku kopał policjanta, w czasie, kiedy funkcjonariusz ochraniał pochód „smoleński” na Krakowskim Przedmieściu. W lipcu 2019 roku sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieście uznał Władysława Frasyniuka za winnego. Ukarał go grzywną 7 tys. zł na cele charytatywne oraz warunkowo umorzył postępowanie na rok.
Sędzia Urszula Myśliwska umorzyła całkowicie sprawę. Zdaniem sądu Okręgowego – który wydaje wyrok prawomocny – czyli sędzi Urszuli Myśliwskiej, działania Frasyniuka, a więc i kopanie policjanta, „były usprawiedliwione okolicznościami przebiegiem zgromadzenia. Frasyniuk podejmował działania w interesie społecznym w ramach protestu związanego z obroną konstytucji i godzącą w prawa i wolności obywatelskie zmianą prawną”.
Skandaliczny wyrok
Dwa dni później w Gdańsku sąd Apelacyjny podjął skandaliczny wyrok, którego trudno pojąć. Ten wyrok także jest Wydał go trzyosobowy skład sędziowski. Przewodniczącą była Małgorzata Zwierzyńska.
Wedle jej postanowienia Natalia Nitek-Płażyńska musi przeprosić niemieckiego przedsiębiorcę, który mówił, że „zabiłby wszystkich Polaków”. Wiadomo to dzięki nagraniu jakiego dokonała Nitek-Płażyńska, która wniosła przeciwko Hansowi G. sprawę. słyszymy na nagraniach, Kobieta ma nie tylko przeprosić Hansa G., który sam siebie nazywał nazistą, ale też wpłacić 10 tysięcy złotych na WOŚP. Niemiec też usłyszał wyrok. Ma zapłacić na cele społeczne tyle, ile Polka.
Wyrok ten wywołał powszechne oburzenie. Dobrze się stało, że Reduta Dobrego Imienia wydała natychmiast publiczne, obszerne oświadczenie. Reduta podkreśla, iż jest to wyrok, „który w opinii publicznej umacnia przekonanie, że sądy w Polsce nie stoją po stronie pokrzywdzonych obywateli, zaś Polacy są we własnym kraju ludźmi drugiej kategorii. Ważniejszy jest komfort Niemca, znieważającego Polaków niż sprawiedliwość”. Muszę zadać to pytanie, nie będąc pewien, czy ono cokolwiek wyjaśnia. Czy sędzia Małgorzata Zwierzyńska miała świadomość, że Natalia Nitka-Płażyńska jest żoną Kacpra Płażyńskiego? Bo to, że Kacper Płażyński startował w wyborach na prezydenta Gdańska, zakładam Sąd Apelacyjny wiedział.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/489856-stronnictwo-sedziow-czy-sa-jakies-granice-zdeprawowania