Niepokój wokół kolejnych przypadków koronawirusa w Europie musiał przełożyć się też na kampanię wyborczą w naszym kraju. A ta została niemal zamrożona: kandydaci jeżdżą co prawda po Polsce, spotykając się z wyborcami, ale dynamika wyścigu wyborczego znacząco zmalała w ostatnich tygodniach. Słychać to w rozmowach z Polakami (zwłaszcza tymi, którzy nie biorą udziału w codziennym przeciąganiu liny), widać po telewizjach, a nawet sondażach. Jeśli dojdzie do odwoływanych imprez masowych (w tym spotkań z wyborcami), to banałem będzie stwierdzenie, że kampania upłynie w cieniu koronawirusa i pewnego lęku wokół tego tematu.
Wysiłki strony opozycyjnej, by głównym tematem kampanii wyborczej stały się ceny w sklepach i mniej lub bardziej odczuwalna drożyzna, spełzły - jak na razie - na niczym. Skoro bez większego echa przechodzą konwencje polityków, na które wydawane są grube setki tysięcy złotych, to konferencje prasowe w spożywczakach i na stacjach paliw nie są w ogóle zauważane (poza bańką twitterowo-dziennikarską). W tej dynamice bez większych skutków ubocznych - znów, jak na razie - odbywa się nie tylko niespecjalnie wyraźna praca sztabowców Andrzeja Dudy, jak również zgrzyt między PiS a otoczeniem prezydenta na zapleczu kampanii.
Efekt jest taki, że przynajmniej ten okres wyścigu wyborczego (nie wiadomo jeszcze, jak długi) oceniać można niemal wyłącznie przez pryzmat reakcji rządu na problem z koronawirusem. A tutaj wiele zarzucić nie można - profesjonalizmem, spokojem i naprawdę rzetelną pracą wykazują się w ostatnich dniach ministrowie Łukasz Szumowski, Janusz Cieszyński i Michał Dworczyk, uspokajając opinię publiczną i obniżając temperaturę do niezbędnego minimum. Świetną decyzją - na poziomie politycznym, ale i społecznym - była ugodowa, kompromisowa postawa większości parlamentarnej, która uwzględniła i przyjęła poprawki Lewicy i Koalicji Obywatelskiej, rozbrajając potencjalne miny na poziomie sejmowym. Kolejny krok i zaproszenie przez premiera Mateusza Morawieckiego przedstawicieli opozycji na spotkanie wokół reakcji na koronawirusa, jest pogłębieniem tego procesu. Naturalne boisko, na którym kandydaci opozycji mogli zebrać nieco punktów, staje się placem gry, na którym wykazać się może obóz rządzący, a co za tym idzie i prezydent. To oczywiście nie znaczy, że musi tak pozostać, bo wystarczą drobne wtopy, by wyborcy (zwłaszcza ci określani jako „normalsi”) zaczęli odczuwać niepokój i ze strony władz, ale na razie to się nie dzieje i nie widać tego scenariusza na horyzoncie.
Do wyborów nieco ponad dwa miesiące, zapewne czekają nas jeszcze nie jedne turbulencje, a kampanijny wyścig wyjdzie również ze skupienia wyłącznie wokół koronawirusa. Na 65 dni przed końcem kampanii stan gry jest jednak taki, że dynamikę wyznaczają działania rządu na problem z wirusem i bezpośrednie spotkania Andrzeja Dudy z rozentuzjazmowanymi wyborcami - wszystko w zasadzie poza zasięgami i staraniami sztabowców. Reszta to tylko tło, przynajmniej na razie. Przy zauważalnej zadyszce w początkach kampanii urzędującego prezydenta, to dobra nowina dla obozu walczącego o reelekcję i przedłużenie mandatu.
ZOBACZ TAKŻE NOWY ODCINEK MAGAZYNU BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/489811-dynamika-zamrozonej-kampanii-jest-poza-zasiegiem-sztabow