Jeszcze niecałe pięć lat temu Małgorzata Kidawa-Błońska była gorącą orędowniczką przyjmowania imigrantów do Polski. Mówiła, że „Polska to duży kraj” i że należy muzułmańskim przybyszom z Bliskiego Wschodu i Afryki stworzyć u nas „dobre warunki do asymilacji”. Dziś zmieniła zdanie o 180 stopni. Twierdzi, że należy chronić granic Unii przed imigrantami i – jakby tego było mało – oskarża PiS o przyjmowanie nielegalnych uchodźców.
Co takiego się stało, że Małgorzata Kidawa-Błońska z piewczyni wielokulturowości i otwartości stała się nagle przeciwniczką imigrantów? Odpowiedź na to pytanie jest dość prosta. Zmieniła się polityka Unii Europejskiej wobec problemu imigracji. Pięć lat temu – w szczycie kryzysu migracyjnego – linia polityczna Unii opierała się na ogłoszonej w Berlinie „willkommen politik”. Niemcy ostro krytykowały rząd Viktora Orbana, który próbował zablokować granicę węgierską przed napływem tysięcy uchodźców i domagały się od państw Europy Środkowo-Wschodniej przyjęcia „kontyngentów” imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki. Ówczesny rząd Ewy Kopacz początkowo nie zgadzał się na przyjęcie uchodźców, ale po interwencji Berlina szybko zmienił zdanie, co zresztą stało się jedną z przyczyn słabego wyniku wyborczego PO w wyborach parlamentarnych w 2015 roku.
Zwycięski PiS od samego początku twardo sprzeciwiał się odgórnie narzuconym przez Unię (a w praktyce przez Niemcy) kontyngentom imigrantów. Twardy sprzeciw rządów państw Europy Środkowo-Wschodniej okazał się skuteczny – do transferów uchodźców z Niemiec ostatecznie nie doszło, choć wywołało to falę ostrych oskarżeń – państwom naszego regionu zarzucano kierowanie się najniższymi instynktami: nacjonalizmem i rasistowskimi uprzedzeniami. Podkreślano też, że złamaliśmy zasady unijnej solidarności, bo choć sami korzystamy z unijnej pomocy, to odmówiliśmy, gdy to nas poproszono o wsparcie. W chórze krytyków powtarzających te zarzuty pierwsze skrzypce grała wówczas Platforma Obywatelska. Małgorzata Kidawa-Błońska była jej prominentną działaczką. Nic dziwnego, że mówiła to, co mówiła.
Teraz jednak wszystko się zmieniło. W Unii Europejskiej nie ma już klimatu na przyjmowanie imigrantów. Niemcy – po złych doświadczeniach „willkommen politik”, która niemal wywróciła tamtejszą scenę polityczną do góry nogami – nie atakują dziś nikogo za blokowanie migracyjnej fali. Turcja, gdzie przebywa dziś ponad 3,6 mln uchodźców, dostała od Unii 6,6 mld dolarów za blokadę granicy i teraz, gdy prezydent Turcji Recep Erdoğan postanowił podbić stawkę i ponownie uruchomił falę uchodźców, Unia słowami przewodniczącego Rady Europejskiej Charlesa Michela zapewniła rządy Grecji i Bułgarii o swoim pełnym poparciu dla obrony granic przed uchodźcami, a szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen obiecała Atenom przekazanie na ten cel 700 milionów euro. Jakiż to kontrast z dawnymi atakami Unii na Węgry. Gdy pięć lat temu rząd w Budapeszcie próbował zatrzymać napierającą z południa falę imigrantów, został za to zwymyślany przez Berlin.
Dziś wiatr w Europie wieje z innej strony. Plaforma Obywatelska nie po raz pierwszy pokazuje, że jest bardzo wrażliwa na takie zmiany klimatu. Dlatego Małgorzata Kidawa-Błońska nie chce już przyjmowania uchodźców do Polski. Trudno jednak prognozować, skąd wiatr powieje jutro. Zatem nie należy się zbyt przywiązywać do jej dzisiejszych słów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/489609-imigracyjne-meandry-malgorzaty-kidawy-blonskiej