Sztaby wyborcze w trakcie kampanii sięgają po różne tanie manipulacje: czasem jest to wyrywanie cytatów z kontekstu, innym razem skrajnie zła wola przy interpretacji tekstu sprzed lat, jeszcze innym obliczona na emocjonalne reakcje prowokacja. Przyzwyczailiśmy się do tego w opinii publicznej i załamywanie rąk zapewne niewiele pomoże; trudno też znaleźć polityków, niezależnie od barw partyjnych, którzy mieliby absolutnie czyste sumienia w tym zakresie. Chwyty poniżej pasa to stały motyw w kolejnych wyścigach wyborczych.
Niemniej jednak przynajmniej raz na jakiś czas trzeba odgwizdać kampanijny faul. Zazwyczaj jest to przegięcie na poziomie języka, czasem gestu - niemniej jednak w dobrym sztabie wyborczym wiedzą, że czasem trzeba zarządzić całą wstecz: przeprosić, wycofać się, zrzucić z sań osoby, które ciążą. Najczęściej ma to miejsce po dłuższym lub krótszym grillu, w trakcie którego media i konkurenci polityczni nie dają prowadzić swobodnej kampanii, domagając się reakcji.
I to właśnie w tym kontekście interpretować trzeba ustalenia Marka Pyzy i Marcina Wikły z najnowszego numeru tygodnika „Sieci”. Opisywane powiązania prowadzące w bezpośredni sposób z hejterskiego, pełnego nienawiści i zwyczajnych kłamstw profilu do sztabu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej wołają o reakcję. To nie jest przecież jakiś tam przypadkowy link podany przez trzecioligowego parlamentarzystę, ale - niestety, dość popularna w Internecie - witryna, która cieszy się sławą i zainteresowaniem wśród najpoważniejszych nazwisk po stronie opozycyjnej. W tym sztabowców kandydatki KO i Donalda Tuska.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Stawiam dolary przeciw orzechom, że gdyby ta historia dotyczyła nie Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i KO, ale prezydenta Andrzeja Dudy i sztabu stworzonego przez polityków PiS, nie mielibyśmy dnia bez polityczno-medialnego grilla. Pal sześć odcięcie się od organizatora i twórcy tej platformy hejtu, ale wymuszone byłyby dymisje, a politycy i sztabowcy nie uciekliby od historii wzruszeniem ramion i rzuceniem: „Nie znam tematu”.
A przecież ta historia ma kolejne piętra. Po tym, jak Sebastian Kaleta z PiS zapowiedział kontrolę poselską w warszawskim ratuszu, dowiedzieliśmy się, że:
Twórca SokuzBuraka wciąż współpracuje z warszawskim ratuszem; jego umowa została przedłużona
— potwierdził w rozmowie z PAP rzecznik ratusza Kamil Dąbrowa.
Jak czytamy, pod koniec września ub.r. Dąbrowa przekazał PAP, że twórca SokuzBuraka Mariusz Kozak-Zagozda został zatrudniony w ratuszu w kwietniu na umowę okresową na sześć miesięcy. Mężczyzna był odpowiedzialny za współprowadzenie profili miejskich, analizy statystyczne tych profili, a także zwiększanie ich zasięgów.
Jeśli dopisać do tego kolejne rozdziały historii pt. „Mieszkańcy Pucka jeżdżą po Polsce”, której ostatnią odsłonę zarejestrowała kamera telewizji wPolsce.pl, otrzymujemy ciekawy, choć bardzo ponury obraz drugiego tła prowadzonej przez sztab KO kampanii.
W gruncie rzeczy ta historia jest bardzo prosta, a przynajmniej powinna być: sztab Małgorzaty Kidawy-Błońskiej - przyciśnięty do muru - publikuje wszystkie umowy związane z, delikatnie mówiąc, kontrowersyjnym jegomościem i jego ekipą. Karty na stół. Na drugim okrążeniu to samo czyni warszawski ratusz. Każda wątpliwość jest rozbijana o dokumenty, a kandydatka odcina się od tego rodzaju inicjatyw. To samo zresztą dotyczyć powinno innych kandydatów: od PiS do Konfederacji. Albo politycy będą odcinać się od tego rodzaju profili przy choćby cieniu podejrzeń, albo niech piją te wszystkie soki z buraka do ostatniego łyka odpowiedzialności. Tym bardziej, że przecież na horyzoncie będziemy mieli wkrótce dyskusję o hejcie przy okazji nowego filmu Jana Komasy.
Tyle idealny świat. W tym rzeczywistym obóz skupiony wokół prezydenta nie jest w stanie wykreować takiego polityczno-medialnego grilla, jeden poseł Kaleta jest raczej wyjątkiem potwierdzającym regułę, a nie konsekwentnym i wypracowanym ruchem kampanijnym. Sztabowcy pani marszałek Kidawy-Błońskiej dalej mogą udawać, że nie znają sprawy, a media trzymające kciuki za powodzenie jej kampanii, że nic się nie stało, a hejt to problem wyłącznie prawicy. Wciąż dużo lekcji do odrobienia mają wszyscy w Zjednoczonej Prawicy, by nauczyć się skutecznej gry na boisku rywala.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/489505-karty-na-stol-ekipa-mkb-musi-wypic-ten-sok-z-buraka