Ten weekend miał należeć do Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i jej sztabu. Konwencja wyborcza miała być hitem. Wygrała jednak żona lidera PSL. Żadnej tremy, bez kartki, naturalnie. Tak przemawiała w weekend nie kandydatka na prezydenta z największej partii opozycyjnej, a żona lidera czwartej, wedle sondaży, partii w kolejce po pałac prezydencki. Skradła show, jak powiedział jej mąż, nie tylko jemu, ale także Małgorzacie Kidawie-Błońskiej.
Jak powiedział w telewizji wPolsce.pl Adam Bielan, rzecznik sztabu wyborczego Andrzeja Dudy, Polacy najczęściej wstukiwali w wyszukiwarkę Google Search nazwisko Kosiniak-Kamysz. I bardzo często sprawdzali, kim jest żona lidera PSL. Ile osób sprawdzało, co powiedział w niedzielę urzędujący prezydent? Miał mniejszy wynik od Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, ale konwencję miał tydzień wcześniej. 15 lutego, w Google Search dominowało nazwisko Duda.
I choć „Gazeta Wyborcza” z nieukrywanym entuzjazmem opisała miniony weekend jako ten, który należał do opozycji, co ma dawać szansę na pokonanie Andrzeja Dudy w maju, to elektorat zyskującego po niedzielnej konwencji Władysława Kosiniak-Kamysza, wskazywany jest jako ten, który mógłby w drugiej turze zagłosować nie na opozycję, a na urzędującego prezydenta.
Kontrast pomiędzy żoną Kosiniaka-Kamysza, a Kidawą-Błońską rzucał się w oczy natychmiast, bo główna kontrkandydatka urzędującego prezydenta przemawiać z głowy nie potrafi. Czyta z kartki, zupełnie jakby recytowała wyuczone na pamięć formułki na egzaminie. I denerwowała się przy tym bardzo, że go nie zda. Nie byłoby w tym nic złego, a nawet byłoby to ujmujące, gdyby zdarzyło się na pierwszej, ważnej konwencji. Podczas drugiego przemówienia. Ale to trwa, od momentu ogłoszenia decyzji o wyborze kandydata na prezydenta przez PO, do dziś.
Szpilek wbijanych innej kobiecie, pierwszej damie - Agacie Kornhauser-Dudzie, nie brakowało. Paulina Kosiniak-Kamysz zapowiedziała, że nie będzie jedynie statystowała u boku swojego męża. Ale poza całą naturalnością żony lidera PSL, zabrakło nieco wyczucia, by przewidzieć, że publiczne nawoływanie swojego męża per “tygrysie”, może wzbudzać różne reakcje. Z jednej strony może wydawać się sympatyczne i swojskie, pokazywać, że ta kobieta jest niezależna i ma silną pozycję, także w swoim związku małżeńskim, z drugiej może wydawać się nawet protekcjonalne. Nie po to przecież walczymy, by nie traktować protekcjonalnie kobiet, by teraz to kobiety w ten sposób traktowały mężczyzn.
Pojawia się tutaj także pytanie o rolę pierwszej damy w polityce. W tradycji polskiej przyjęło się, że pierwsza dama pełni, jak zresztą jej mąż, przede wszystkim funkcję reprezentacyjną. Nie jest głową państwa, nie jest nawet politykiem. Ale udziela się charytatywnie, działa na rzecz potrzebujących, czy w obronie praw kobiet. I Agata Kornhauser-Duda to robi. Problem w tym, że w ogóle nie udziela wywiadów. I to dlatego przyjęło się, że milczy.
Taką fałszywą narrację narzuciły jednak głównie środowiska feministyczne, które nawoływały do pierwszej damy o obronę praw kobiet rozumianą przez nie, jako prawo do aborcji, czy dostępu do pigułek „dzień-po”. Pierwsza dama nie poparła czarnych protestów. Tym samym milcząco dała do zrozumienia, że jest przeciw głoszonym na nim postulatów. I dlatego do dziś powielany jest mit, że nie jest aktywna.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/489366-co-sztabom-pokazuje-google-kosiniak-kamysz-skradla-show
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.