Dziennikarze związanego z trójmiejską elitą lokalnego portalu zbierają prywatne informacje na temat topowych polityków, robiących miliardowe interesy przedsiębiorców, ludzi kultury i mediów. Te wrażliwe dane znajdują się w specjalnej, liczącej setki rekordów bazie, z której korzysta właściciel portalu. Czy tego typu postępowanie jest etyczne i legalne? Czy redakcja Trojmiasto.pl stanowi jedynie dodatek do modelu biznesowego, który wymyślił sobie Michał Kaczorowski, właściciel i redaktor naczelny portalu? Na te pytania odpowiadają dziennikarze tygodnika „Sieci” w najnowszym poniedziałkowym numerze. Zachęcamy do lektury.
„Był z żoną na otwarciu pracowni fryzjerskiej [tu pada nazwa lokalu]. Nie wspominam o tym w relacji, bo poszła w dzień wyborów samorządowych” – to jedna z wielu informacji o śp. Pawle Adamowiczu i jego żonie Magdalenie, którą znajdziemy w bazie portalu Trójmiasto.pl, zostawiona przez jednego z redaktorów.
Po co komu ta wiedza, skoro nikt o niej w tekście nie będzie wspominał, a jak uważa sam redaktor naczelny portalu informacje zbierane przez dziennikarzy mają służyć przede wszystkim do celów publikacji i objęte są tajemnicą dziennikarską? A może chodzi o coś więcej? Może po prostu warto wiedzieć, gdzie bywa prezydent ze swoją małżonką, jakich biznesmenów wspiera i kim warto się zainteresować w przyszłości? Sama Magdalena Adamowicz nie chciała komentować tej sprawy, „bo nie ma o niej żadnej wiedzy”. Wody w usta nabierają też inne osoby, o których informacje znajdziemy w „bazie Kaczorowskiego”.
W notatkach widać dane kontaktowe, biogramy, powiązania, ale także to, kto i ile zapłacił za reklamy w portalu. Dziennikarze, choć nie tylko oni, na bieżąco dopisują kolejne rewelacje na temat polityków, przedsiębiorców, ludzi mediów czy kultury. Wiele informacji ma charakter prywatnych danych wrażliwych, pojawiają się np. uwagi o poglądach politycznych, posiadanych nieruchomościach, miejscach zakupów. To bardzo cenna wiedza, która w środowisku „małej Sycylii”, jak swego czasu określił trójmiejski establishment były redaktor naczelny jednego z tygodników opinii przed sejmową komisją badającą aferę Amber Gold, może stanowić silny element nacisku. Czy stąd ta zmowa milczenia większości pytanych?
„W trakcie naszego dziennikarskiego śledztwa docierały do nas liczne sygnały, że podjęty przez nas temat wywołał popłoch w elicie trójmiejskiej. Z wielu miejsc słyszeliśmy, by o tym wszystkim nie pisać, bo nie jest to nikomu potrzebne”
– piszą dziennikarze tygodnika w swoim artykule. Można spodziewać się, że poniedziałkowa publikacja wywoła prawdziwe poruszenie.
O tym jak wyglądają „wolne media” w „mieście wolności” już w najbliższy poniedziałek w nowym wydaniu tygodnika „Sieci”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/489139-skandal-w-gdansku-dziennikarze-zbierali-prywatne-informacje