Niech wreszcie zdarzy się to nieszczęście i pomoże nam wygrać wybory prezydenckie – taki komunikat płynie od opozycji w ostatnich kilkunastu dniach.
Opozycja nie tylko gra nieszczęściami, ale wręcz ich wyczekuje jako najważniejszego argumentu, gamechangera kampanii. To rzecz nie tylko absurdalna, ale absolutnie na bakier z moralnością, zasadami, godnością. Niby są zaniepokojeni i zatroskani, ale wymowa jest taka, żeby to się wreszcie stało, żeby jakieś nieszczęście pogrążyło rządzących, a tym samym prezydenta Andrzeja Dudę. Oto słowa marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego: „Kilkanaście tysięcy Polek i Polaków będzie żyło lub nie będzie żyło w zależności od decyzji prezydenta” [w sprawie pieniędzy dla mediów publicznych]. I słowa wicemarszałek Sejmu, kandydatki na prezydenta Małgorzaty Kidawy-Błońskiej: „Wzywam premiera Morawieckiego i rząd do ujawnienia prawdy o przypadkach koronawirusa w Polsce. Bezpieczeństwo Polek i Polaków jest najważniejsze”.
Na jednym planie mamy szantaż moralny, że podpisanie przez głowę państwa tzw. ustawy abonamentowej jest w prosty sposób związanie z życiem lub śmiercią kilkunastu tysięcy chorych na raka. Jeśli 1,95 mld zł nie trafi do mediów publicznych – chorzy przeżyją. Jeśli trafi – umrą. To oczywisty absurd, bo rak to taka choroba, że nawet gdyby 10 mld zł trafiło ekstra na onkologię, wcale to nie musi oznaczać, że część chorych nie umrze. To tak po prostu nie działa. Ale nie liczy się ani logika, ani wynikanie, ani związki przyczynowo skutkowe. Ważny jest tylko szantaż moralny, w którym wszystko się z wszystkim wiąże deterministycznie i wszystko z wszystkiego wynika. Jeśli pieniądze pójdą na media publiczne (w przekazie opozycji na „Wiadomości” i publicystykę TVP Info), kilkanaście tysięcy osób może umrzeć, gdyż tylko tymi pieniędzmi można ich uratować.
W wypadku koronawirusa opozycja w ogromnej nerwowości czeka na ujawnienie przypadków w Polsce, żeby uruchomić narrację, jak to rządzący sobie nie radzą. Aż się grzeją w blokach startowych, żeby spełnił się taki scenariusz, a wtedy opozycji uruchomi swój wielki akt oskarżenia i z pomocą koronawirusa zyska polityczną przewagę, co się przełoży na zmniejszenie szans prezydenta Andrzeja Dudy na reelekcję. To niewiarygodne i niebywałe, jak opozycja nie kontroluje wymowy swego przekazu, czyli właśnie niecierpliwego oczekiwania, żeby wreszcie nadeszło to nieszczęście. To „dobre” politycznie nieszczęście, choć oczywiście obiektywnie nie ma w tym nawet cienia jakiegokolwiek dobra. Stąd sugestia Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, że rządzący mogą ukrywać przypadki koronawirusa w Polsce, żeby pokrzyżować, a przynajmniej opóźnić apokaliptyczny i oskarżycielski scenariusz opozycji, czyli jej największy atut w kampanii.
Strategia z koronawirusem wygląda tak, jakby wszystko już zostało rozpisane na role, przygotowane zostały odpowiednie oskarżenia, doniesienia o winie i różne przerażające komunikaty, a tylko wciąż nie można ich odpalić, bo rządzący nie przyznają się, że koronawirus jest już w Polsce. A ile można czekać zagryzając palce? Przecież to czekanie osłabia siłę ataku na rządzących i demobilizuje własne szeregi. Opozycja czuje się wyraźnie zawiedziona, że dookoła Polski jest coraz więcej przypadków zarażenia, a u nas nic. Jakby władza ukrywała prawdę i uniemożliwiała opozycji użycie jej Wunderwaffe. Ktoś zdrowy na umyśle musiałby się wiele razy walnąć w głowę, żeby przyjąć do wiadomości, iż można czekać na nieszczęście jako kluczowy element politycznej gry i kampanii. To jest tak sprzeczne z moralnością, empatią, współczuciem, wrażliwością czy zwykłą przyzwoitością, że aż dech zapiera. Ale jest niestety faktem. Wyczekiwane nieszczęście ma zmienić bieg polskiej polityki i prezydenckiej kampanii.
Opozycja i jej liderzy, a szczególnie dotyczy to Platformy Obywatelskiej, nawet nie zdają sobie sprawy z tego, jak Polacy tę ich strategię mogą odebrać. Nie zdają sobie sprawy, w jakie bagno chcą wciągnąć opinię publiczną, gdy chodzi o metody uprawiania polityki i prowadzenia kampanii. Co trzeba mieć w głowie, żeby liczyć na to, że nieszczęścia będą przełomem? Przecież w sytuacji zagrożenia i nieszczęścia ludzie skupiają się przy rządzących. Integrują się, chcą coś zrobić dla wspólnego dobra, mają dla siebie dużo więcej wyrozumiałości i zrozumienia niż w zwyczajnych sytuacjach. Tym bardziej że władza może pokazać dobre przygotowanie i sprawne działanie. Może zademonstrować, że obywatele mogą na nią liczyć, szczególnie w dramatycznych okolicznościach. Strategia oczekiwania na nieszczęście to zatem nie tylko strzał we własne kolano, ale wręcz w głowę. Skądinąd, co w musi być w tej głowie, żeby wymyślać takie rzeczy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/489009-koronawirusem-i-onkologia-nie-mozna-wygrac