Szukając co tydzień tematów, które moglibyśmy wykorzystać w prowadzonym z przymrużeniem oka programie „Bez Spiny” na antenie telewizji wPolsce.pl (poniżej do zobaczenia najnowszy odcinek, kolejny w najbliższy piątek), natykamy się na wiele zastanawiających wypowiedzi i decyzji polityków. Takich samograjów jak ostatnia wymiana lekarskich argumentów jak ta na linii Tomasz Grodzki - Stanisław Karczewski nie ma jednak zbyt wiele.
Wszyscy przyzwyczailiśmy się już chyba do dominacji „trzydniówek” w naszym życiu publicznym. Jeszcze nie wszyscy zdążyli podekscytować się środkowym palcem Joanny Lichockiej, zażądać w mediach społecznościowych przekazania 2 mld złotych na onkologię, przyłożyć maskę zatroskanych chorymi na raka, a zaczęło się kolejne okrążenie. Kolejne tematy żyją już nawet nie tyle trzy dni, co trzy godziny i mkną dalej, zmieniane przez bardziej emocjonalne, nowe informacje.
Zacząłem od tematu mycia rąk przez Grodzkiego i Karczewskiego, bo tym razem na tapetę trafił temat koronawirusa. To zrozumiałe; Polacy są zaniepokojeni, zainteresowani epidemią - im bliżej granic naszego kraju, tym większy jest głód informacji. Odpowiedzialna władza musi uspokajać i zachowywać się racjonalnie (tak zresztą w dużej mierze się dzieje), ale skoro są emocje, to w ślad za nimi pokusa kampanijnej gry tematem. Borys Budka na jednym oddechu potrafi sensownie zaapelować o umiar w tej sprawie, a na drugim dodawać gaz do dechy i oskarżać rząd o narażenie Polaków na chorobę, epidemię i śmierć.
Tym razem kampanijne przeciąganie liny wygrał Karczewski, udowadniając Grodzkiemu, że ten użył kciuka przy dozowniku z mydłem podczas swojej prezentacji „Jak myć ręce”. Oby tylko obaj panowie marszałkowie za chwil kilka nie musieli umywać rąk, ale od odpowiedzialności. To bowiem politykom wychodzi nad wyraz skuteczniej. Złośliwi dodadzą, że przy dobrze umytych rękach trudniej brać w łapę. I byłoby śmiesznie, gdyby nie coraz bardziej gorące pytanie o przygotowanie instytucji państwa na wypadek epidemii.
Zostawmy jednak złośliwostki, bo na horyzoncie czasowym są również istotne sprawy związane z konkretnymi decyzjami personalnymi. Wkrótce, ani się zresztą nie obejrzymy, a zaczną przynosić polityczne i wyborcze echo. Przed obozem Zjednoczonej Prawicy, niezależnie od wyborów prezydenckich, wybór I prezesa Sądu Najwyższego, a kilka tygodni później nowego Rzecznika Praw Obywatelskich. Przyznaję, że pojęcia nie mam, czy na stole mamy już zupełnie pewne nazwiska następców Małgorzaty Gersdorf i Adama Bodnara. Byłoby jednak dobrze, gdyby już dziś odpowiednie służby i instytucje prześwietlały potencjalnych polityków, sędziów czy działaczy z organizacji pozarządowych. Ot, w ramach wyciągania nauki na błędach z ostatnich miesięcy. No chyba, że i tego rodzaju wysiłki są czymś, co przerasta naszą klasę polityczną, a Polak - jak pisał Jan Kochanowski, „nową przypowieść sobie kupi, że i przed szkodą, i po szkodzie głupi”. A ręce kolejnych powoływanych nie będą tak czyste jak te Grodzkiego i Karczewskiego po senackich prezentacjach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/488867-kto-najlepiej-umyje-rece-sobie-i-nastepcom-z-kadrowej-lawki