Dzięki odważnej decyzji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, prokurator Justyna Brzozowska najprawdopodobniej już dziś usłyszy zarzuty prokuratorskie. To właśnie ona odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie afery reprywatyzacyjnej, mimo, że CBA przygotowało jej 10 tomów akt, w których znajdowały się potencjalne dowody przestępstw. „Wyborcza” wściekle atakuje decyzję Izby, powtarzając niedorzeczny argument z (podjętej z licznymi naruszeniami) uchwały SN z 23 stycznia, w której uznano sobie, że Izba Dyscyplinarna nie jest sądem w rozumieniu prawa.
O szokujących zaniechaniach prokurator Justyny Brzozowskiej, portal wPolityce.pl pisał jako pierwszy już w październiku 2016 roku. Opisaliśmy szokujący przykład braku nadzoru nad tajnymi aktami w prokuraturze. Okazało się, że 10-tomową dokumentację z wynikami postępowań Centralnego Biura Antykorupcyjnego w sprawie warszawskiej reprywatyzacji trzymano w zwykłej szafce, do której każdy mógł mieć dostęp. Co ciekawe., olbrzymi materiał dowodowy, który znajdował się w tych aktach nie znalazł zainteresowania u prokurator Brzozowskiej, która nie wszczęła śledztwa.
Dotyczy to postępowania karnego, w toku którego odmówiono wszczęcia śledztwa dysponując 10 tomami akt materiałów niejawnych przekazanych przez CBA. Odmówiono wszczęcia, nie przeprowadzono żadnych czynności procesowych pomimo tego, że materiały te zawierały bardzo szczegółowe dane, fakty i okoliczności, które potwierdzały istnienie zorganizowanej grupy przestępczej zajmującej się przestępczością w zakresie reprywatyzacji.
– mówił w październiku 2016 roku Bogdan Święczkowski, Prokurator Krajowy.
Co ciekawe, sprawę przejęli prokuratorzy z Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu, którzy wspólnie z CBA de facto rozbili mafię reprywatyzacyjną w Warszawie, a materiały zawarte w wyżej wymienionych aktach pozwoliły na dziesiątki zatrzymań w sprawie afery reprywatyzacyjnej.
Dziś, jak informuje „Gazeta Wyborcza”, prokurator Brzozowska ma stawić się w Prokuraturze Krajowej, gdzie może usłyszeć zarzuty dotyczące niedopełnienia obowiązków. Jeśli zarzuty się potwierdzą, to prokurator grozić może surowy wyrok oraz utrata pracy. Śledcza, która mogła pomóc w rozbiciu reprywatyzacyjnej ośmiornicy, ale nawet palcem nie kiwnęła, by tak się stało, dzisiaj kreuje się na męczennicę.
Moja sprawa to przykład dyscyplinowania prokuratorów. Władza wysyła nam jasny komunikat: człowieku, jak nie podejmiesz oczekiwanej decyzji, to czekają cię zarzuty karne. Nie kary porządkowe. Nie kary dyscyplinarne. A odpowiedzialność karna. Chodzi o zniszczenie zawodowe człowieka. Wyrzucenie go - w atmosferze infamii - z zawodu.
– mówiła „Wyborczej” Brzozowska.
Redakcja z Czerskiej broni więc p[rok. Brzozowskiej używając kuriozalnego argumentu, iż Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego (to jej sędziowie uchylili immunitet pani prokurator) nie jest sądem, w myśl uchwały 3 Izb SN z 23 stycznia. Fakt, że uchwała została podjęta z naruszeniem prawa, a jej obowiązywanie zawieszone decyzją Trybunału Konstytucyjnego, nie trafia do dziennikarzy z „Gazety Wyborczej”. Widać, że redakcja do samego końca będzie broniła układu, w którym tkwił wymiar sprawiedliwości w kontekście afery reprywatyzacyjnej. Ta postawa szokuje, również w kontekście faktu, że to dzięki zaangażowaniu dwóch autorek „GW”, opinia publiczna dowiedziała się o kilku głośnych przekrętach reprywatyzacyjnych.
WB
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/488854-prokurator-nie-chciala-wszczac-sledztwa-wiec-dostanie-zarzut