Dodatkowym, nieco niedocenianym aspektem nadchodzących wyborów prezydenckich będzie skala i rodzaj dynamiki, jaka zostanie uruchomiona wynikiem majowego głosowania. Nie chodzi bowiem tylko o to, kto na najbliższe pięć lat zasiądzie w fotelu prezydenckim, ale i o to, jakie efekty przyniesie taka czy inna decyzja Polaków.
Sygnalizował to na marginesie swoich ostatnich wypowiedzi Jarosław Kaczyński. Prezes Prawa i Sprawiedliwości ujął to „stanem emocjonalno-psychologicznym”, jaki - jego zdaniem - może zdominować polską politykę po majowych wyborach.
Jeśli pan prezydent uzyska mandat na kolejną kadencję, nasi zwolennicy poczują się wzmocnieni, jeśli nie – w oczywisty sposób będzie to dla nich negatywny sygnał. Biorąc pod uwagę temperaturę dzisiejszego sporu politycznego, to nie jest okoliczność bez znaczenia
— ocenił w „Gazecie Polskiej” Jarosław Kaczyński.
Na korytarzach sejmowych i w gabinetach polityków dużo spekuluje się na temat tego, jak mogłoby to wyglądać w praktyce. Prezes PiS wykluczył scenariusz wcześniejszych wyborów nawet w przypadku przegranej Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich, niemniej jednak można spodziewać się dość wyraźnego procesu frustracji w obozie rządzącym, który raz po raz zderzałby się z wetem głowy państwa.
Powiedzmy sobie też szczerze: jest przynajmniej kilka, jeśli nie kilkanaście nazwisk w klubie PiS, które zaczną się wówczas rozglądać za innymi barwami politycznymi. My wtedy bardzo chętnie i szeroko otworzymy furtki
— mówi nam jeden z polityków PSL-Koalicji Polskiej, zwracając uwagę, że sojusz ludowców i Kukiz‘15 przyciągnął w ostatnich miesiącach - na podobnej zasadzie dynamiki politycznej - kilkoro parlamentarzystów kojarzonych dotychczas z Platformą Obywatelską.
Ludowcy wiedzą jednak, że zupełnie inne wnioski trzeba będzie przyjąć po zwycięstwie Andrzeja Dudy.
Zaczną się podchody na całego. Krucha większość w Senacie stanie pod dużym znakiem zapytania, a i koalicje z ludowcami w sejmikach wojewódzkich będą szturmowane przez polityków PiS
— dodaje polityk PSL.
Potwierdzają to przedstawiciele PiS w Senacie, którzy są absolutnie pewni tego, że jeśli przed senatorami PSL czy KO stanie alternatywa do frustrującej pracy w ławach opozycyjnych przez kolejne lata.
Tuż po wyborach, przy formowaniu większości w Senacie, o transfery było trudno. Emocje olbrzymie, elektorat nie darowałby jednemu czy drugiemu senatorowi. Teraz jest inaczej, a po ewentualnej wygranej prezydenta Dudy będzie jeszcze inaczej, czas będzie działał na naszą korzyść. Jak tylko uznamy, że marszałek Grodzki nie może liczyć na 51 głosów… Cóż, zacznie się gra
— słyszymy w Senacie.
Krótko mówiąc - PiS może złapać solidny wiatr w żagle, który przełoży się na bardzo namacalne i realne konkrety. Aby tak się jednak stało PiS - a w zasadzie Andrzej Duda - musi utrzymać wyraźną przewagę nad innymi ugrupowaniami i kandydatami w Polsce powiatowej. Wszędzie: od Platformy, przez PSL i Lewicę, na PiS kończąc, przekonani są o kluczowym znaczeniu decyzji Polek i Polaków z terenów poza dużymi miastami.
Ciekawie pisał o tym Michał Kolanko, zwracając uwagę na wciąż duże poparcie dla PiS i oczywiście prezydenta Dudy w mniejszych miejscowościach. Dla tych wyborców nie ma dziś realnej, prawdziwej alternatywy od głosowania na Andrzeja Dudę i PiS. Pokazały to kolejne wyniki w ostatnim maratonie wyborczym (choć pole dotyczące mobilizacji ściany wschodniej jest jeszcze dużo większe), ale widać to także po spotkaniach głowy państwa w terenie, a przede wszystkim - słychać w rozmowach z Polakami na co dzień.
Jedynym ruchem innym niż PiS jest dla wielu mieszkańców Polski powiatowej zastanowienie się nad wyborem PSL i jego kandydata. O ile w wyborach samorządowych to dość często pojawiające się schematy działania, o tyle przy eurowyborach było zupełnie inaczej (PSL na listach Koalicji Europejskiej), a parlamentarne pozostały nierozstrzygnięte w tej materii - wynik ludowców był mocno „napompowany” działaczami K‘15 i wyborcami z miast, co dotychczas nie miało miejsca. Na wsiach i w miasteczkach mocno górowało PiS. Rywalizację widać symbolicznie na takich zdjęciach jak to poniżej.
Jeden z polityków PSL nie kryje tego, że wśród wyborców ludowców naturalnym wyborem jest również głosowanie na PiS, i o to idzie dziś bój:
Na moje oko i wyczucie to nawet 70-75 procent wyborców PSL jest w stanie zagłosować na PiS, nie mówiąc o Andrzeju Dudzie, który nie jest zupełnie sklejony z partią. Tak, znam badania, które mówią o tym, że wyborcy PSL w 60% wsparliby w II turze Kidawę-Błońską, ale znając Polskę powiatową - nie wierzę w to. Tam po prostu gardzi się Platformą i jej ludźmi, ludzie zgrzytali zębami nawet na nas, gdy byliśmy z nimi koalicji - ratowały nas tylko pieniądze i konkrety, jakie załatwialiśmy
— słyszymy od parlamentarzysty z koniczynką i wpinką „Kosiniak” w klapie marynarki.
Inny z ludowców dodaje:
70 procent wyborców PSL waha się czy zagłosować na PiS? Pełna zgoda. Dodam, że nawet wśród działaczy PSL poparcie dla Kosiniaka-Kamysza nie jest takie pewne i oczywiste, jak mogłoby się wydawać. Wybory samorządowe czy parlamentarne to zupełnie inna broszka, nie mam poczucia, że lud PSL będzie umierał za Władka
— słyszymy.
Przebicie się kandydatury Władysława Kosiniaka-Kamysza w Polsce powiatowej będzie kluczowe do odebrania Andrzejowi Dudzie możliwości wygranej już w I turze, a później - jeśli dojdzie do dogrywki 24 maja - to właśnie ci wyborcy mogą decydować o tym, kto zostanie prezydentem. I także dlatego relacje na linii PiS-PSL nie są dziś tak kiepskie jak jeszcze rok temu. Ot, mądrość etapu.
ZOBACZ NOWY ODCINEK MAGAZYNU BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/488717-o-dynamice-po-10-maja-i-sympatiach-polski-powiatowej