Portal wPolityce.pl dotarł do nowych i szokujących informacji dotyczących Zbigniewa S., kamrata Piotra K., ps. „Broda”, na którego kłamstwach i konfabulacjach „Gazety Wyborcza” oparła swój tekst o rzekomych kontaktach Patrycji Koteckiej z grupami przestępczymi. Prześwietliliśmy też przestępczą „legendę” samego „Brody”, czyli drobnego gangstera, który przekonywał prokuratorów, że dwóch handlarzy mięsem stało za zabójstwem gen. Marka Papały.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Paszkwilem w Ziobrę. Rzecznik MS i Jaki odpowiadają na tekst „GW”: „Wyborcza” wspiera przestępczy atak na ministra sprawiedliwości
CZYTAJ TAKŻE: OŚWIADCZENIE Patrycji Koteckiej. „Zaprzeczam kłamliwym informacjom rozpowszechnianym przez ‘Gazetę Wyborczą’”
Prokuratura prowadzi szeroko zakrojone śledztwo dotyczące oszustw Zbigniewa S. w związku z prowadzoną przez niego fundacją. Dotarliśmy do jego szczegółów, które wskazują, że Zbigniew S. i powiązani z nim ludzie są całkowicie niewiarygodni i na naiwności ludzi oraz mediów budują swój dobrobyt oraz kłamliwą narrację.
”Filantrop” w kajdankach
Zbigniew S. został dwa tygodnie temu zatrzymany wraz z synem i żoną w sprawie dotyczącej przywłaszczenia pieniędzy na szkodę… Fundacji im. Zbigniewa S. Prokuratorzy są przekonani, że S. prał tam pieniądze. Cały proceder żerował na osobach biednych i zagubionych, a także na darczyńcach, którzy w dobrej wierze wpłacali pieniądze na konta fundacji. Część kwot rzeczywiście trafiała do potrzebujących. Część, bo resztę miał wyprowadzać sam S. za pomocą łańcuszka spółek.
Z ustaleń śledztwa wynika, że kwoty przekazywane przez darczyńców na rzecz Fundacji przelewano na konto spółki Iwony S., do którego miał dostęp jej mąż Zbigniew S. Stamtąd transferował pieniądze na bankowe rachunki kontrolowanych przez siebie podmiotów gospodarczych, a także na prywatne konto syna, Przemysława S. Jak ustalono w śledztwie, bezrobotna Iwona S., z zawodu kaletnik, która w przeszłości nigdy na stałe nie pracowała, jest właścicielką dwóch samochodów osobowych, w tym mercedesa o wartości prawie 100 tys. zł, a także nieruchomości o wartości blisko śćwierć miliona złotych.
– ustalili prokuratorzy.
Dotarliśmy do szczegółów jednej z takich „akcji pomocowych” Zbigniewa S., która jest obecnie przedmiotem śledztwa. **Zbigniew S. miał przekazać na konto Ewy N. około 20 tys. zł. Kobieta zajmowała się swoją ciężko chorą matką, która mieszkała w bardzo trudnych warunkach. Pomoc więc nadeszła, ale nie w kwocie, jaką publicznie zadeklarował S. Ten twierdził, że dla starszej pani zdobył 47 tys. zł. Co się stało z resztą pieniędzy? Dlaczego nie dotarły one do staruszki i jej córki? Zbigniew S. miał stwierdzić, że opiekunka starszej pani nie rozliczyła się z poprzednich wpłat i jedynie „żebrze” o pieniądze. Staruszka wkrótce zmarła.
W innej sprawie, analizowanej obecnie przez śledczych, Wioletta Sz. miała otrzymać w 2015 r. 1589 zł ze środków fundacji S. Następnie przeprowadzono loterię na rzecz pani Wioletty, w której do wygrania był samochód osobowy. Kobiecie przekazano więc kolejne pieniądze, tym razem 2300 zł. Szkopuł w tym, że S. informował na Facebooku, iż pani Wioletta otrzymała dziesięć razy więcej – 23 tys. zł. Prokuratura Regionalna w Lublinie, która prowadzi śledztwo w sprawie fundacji S., przekonuje, że działając w porozumieniu z Kamilem C. i Edwardem Sz., „filantrop” z wyrokami przywłaszczył sobie 927 tys. zł z kwoty ponad 953 tys. zł wpłaconej przez darczyńców.
Przestępstwa tego dokonał, wyprowadzając pieniądze na konto warszawskiej spółki, nad którą sprawował nieformalną kontrolę. Następnie środki te były dalej przelewane na konta różnych podmiotów, a faktycznym dysponentem tych rachunków był Zbigniew S. W ten sposób podejrzany przelał co najmniej 607 tys. zł. Operacje te miały utrudnić odkrycie pochodzenia pieniędzy z kradzieży. Ze swojej złodziejskiej działalności w okresie między 15 maja 2015 r. a 30 czerwcem 2017 r. Zbigniew S. uczynił sobie źródło stałego dochodu.
– informowała Prokuratura Krajowa.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Prokuratura odwoła się od kolejnej odmowy aresztowania Stonogi. Biznesmen nie wpłacił w terminie poręczenia majątkowego
W kartotece karnej Zbigniewa S. znajduje się ponad 20 orzeczeń różnych sądów, które wymierzały mu kary (od grzywien po karę bezwzględnego więzienia) lub odstępowały od wykonania kary. Wachlarz paragrafów z Kodeksu karnego, za które odpowiadał i odpowiada S., mógłby starczyć nie dla jednego, ale dla kilku przestępców, ich charakter zaś całkowicie dyskwalifikuje go jako rzekomą ofiarę rządów Prawa i Sprawiedliwości. Dlaczego? Pierwszy wyrok skazujący Zbigniewa S. na karę czterech lat więzienia zapadł już w 2000 r.
Kim jest gangster, który szkaluje Patrycję Kotecką?
Kłamstwa i medialna ofensywa Zbigniewa S. nie wzięły się znikąd. S. opiera je na „wiedzy” Piotra K., ps. „Broda”, na którego konfabulacjach „Gazeta Wyborcza” oparła swój paszkwil na temat Patrycji Koteckiej - żony ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. „Broda” to znany w przestępczej branży mitoman, który niegdyś był nawet świadkiem koronnym. Przez większość swojego życia przebywał w zakładach karnych, a na koncie ma kilkanaście wyroków skazujących. Wypłynął na śledztwie dotyczącym zabójstwa gen. Marka Papały. To właśnie Piotr K. sam zainteresował śledczych swoją osobą, deklarując przekazanie im wiedzy na temat najgłośniejszego zabójstwa lat 90. XX w. w Polsce.
CZYTAJ TAKŻE:Żona i syn Zbigniewa S. zatrzymani przez prokuraturę! Usłyszeli zarzuty prania brudnych pieniędzy. SPRAWDŹ SZCZEGÓŁY
Jego opowieści do dziś rozśmieszają prokuratorów i policjantów, którzy znają tę sprawę od podszewki. Piotr K. utrzymywał, że morderstwa szefa polskiej policji dokonało dwóch Rosjan na zlecenie małżeństwa Mirosława i Janiny Drzewieckich. Jego zeznania uznane zostały jako całkowicie niewiarygodne. Rzekome rosyjskie cyngle to w rzeczywistości dwóch rosyjskich przestępców, z którymi „Broda” prowadził interesy w branży mięsnej.
Mitoman „źródłem” Gazety Wyborczej
Piotr K. ps. „Brodaa” kreował się też na szychę i znawcę „ruskiej” mafii. W konfrontacji z prokuratorami często się jednak ośmieszał. W trakcie jednego z przesłuchań opowiadał o tym, że był organizatorem wielkiego przemytu narkotyków na przejściu granicznym w Bartoszycach. Szkopuł w tym, że w tej miejscowości nie ma przejścia granicznego. Pomylił je z Bezledami. Inną anegdotą i potwierdzeniem jego „wiarygodności” niech będzie opowieść „Brody”, który przekonywał, iż był rezydentem mafii w stolicy Kirgistanu, Biszkeku. Jak Piotr K. wymawiał nazwę tej miejscowości? Przekonywał, że to „Biszpek”. Osoby, które dobrze poznały Piotra K. i znają przebieg jego bandyckiego życia, przyznają, że „Broda” nigdy nie był kimś ważnym w mafijnej hierarchii lat dziewięćdziesiątych i pierwszej dekady dwutysięcznych. Traktowano go raczej jako „chłopca na posyłki”, drobnego oszusta, którego wykorzystuje się w tym czy innym interesie lub akcji.
Broda uważał, że jest „Tulipanem”
„Broda” utrzymywał też, że to na podstawie jego życia stworzono postać serialowego „Tulipana”. To nieprawda. Serial oparto na historii oszukańczego procederu Jerzego Kalibabki. W rzeczywistości „Broda” był wielokrotnie karany za oszustwa. Potwierdziliśmy medialne informacje, z których wynika, że Piotr K. mógł się dopuścić oszustw na kilkuset kobietach. Mitoman i zawodowy oszust jest więc dziś autorytetem dla hejtera Zbigniewa S. i ludzi, którzy dają wiarę w internetowe brednie obu panów.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:„Broda” to przykład patologii wymiaru sprawiedliwości. Zacznijmy w końcu weryfikować zeznania świadków koronnych
To jednak nie koniec. Portal wPolityce.pl dotarł do innych ustaleń, które kompromitują internetowy atak Zbigniewa S. oraz „Brody” na temat Patrycji Koteckiej. Na nagraniu opublikowanym przez Zbigniewa S. zawarto kłamliwą informację dotyczącą rzekomej współpracy żony ministra ze światem przestępczym. Na czym miała ona polegać? Piotr K. miał posiadać twardy dysk ze służbowego laptopa ministra sprawiedliwości z lat 2005–2007. „Broda” miał go rzekomo otrzymać od żony ministra. To wierutna bzdura. W rzeczywistości laptop przez cały czas znajdował się w siedzibie Ministerstwa Sprawiedliwości i był przedmiotem wnikliwego śledztwa prokuratury oraz ekspertyz biegłych Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w 2008 r. za czasów rządów Platformy Obywatelskiej! Piotr K. rozpowszechniał też informację sugerującą, że to on umieścił Patrycję Kotecką na stanowisku dyrektora w Telewizji Polskiej. To kolejna brednia. „Broda” nie miał żadnych związków z mediami publicznymi. Nie mógł ich posiadać, i to z prostej przyczyny. W roku 2007, w czasie kiedy Patrycja Kotecka objęła stanowisko dyrektorskie w TVP, Piotr K. od wielu miesięcy przebywał bowiem w areszcie śledczym na warszawskiej Białołęce. Ciężko więc wnioskować, by zatrzymany gangster mógł prowadzić jakiekolwiek negocjacje kadrowe z ówczesnym szefostwem telewizji publicznej.
Człowiek, na którego „zeznaniach” i opowieściach oparto dzisiejszy materiał w „Gazecie Wyborcze”, to prymitywny, ale sprytny manipulator, którego negatywnie zweryfikowano już wiele lat temu. Dziś Piotr K. przebywa na Ukrainie. Odpowie m.in. za gwałt. Jego kumpel Zbigniew S., to z kolei skazany prawomocnym wyrokiem oszust, któremu zarzuca się dziś przynajmniej kilkanaście innych przestępstw, „Gazeta Wyborcza” ma więc dziś nowe autorytety. „Wart Pac pałaca, a pałac Paca”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/488668-ujawniamykim-jest-gangster-ktory-atakuje-patrycje-kotecka