Potrzeba działań pozytywnych
Nieoficjalne przecieki z wyjazdowego posiedzenia klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości nie napawają optymizmem zwolenników reelekcji Andrzeja Dudy. Mobilizacyjne wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego, w którym podobno ostrzegał, że przegrana Andrzeja Dudy w wyborach doprowadzi do utraty władzy przez obóz rządzący, a wówczas opozycja rozprawi się z politykami Zjednoczonej Prawicy, nie oglądając się na prawo, to za mało, by wpłynąć na ożywienie kampanii wyborczej i skłonić całe zaplecze PiS do maksymalnego wysiłku.
Po hucznym i z przytupem rozpoczęciu kampanii konwencją przypominającą tę z 2015 roku praktycznie żaden wyraźny sygnał, skierowany do wyborców, nie miał miejsca, a sztab znajduje się w wyraźnej defensywie, swoją aktywność skupiając przede wszystkim na odpieraniu zmasowanych ataków kontrkandydatów i ich zaplecza. Cały wysiłek został skierowany na walkę z hejtem i kłamstwami płynącymi ze strony przeciwników, a brakuje działań pozytywnych, pokazujących nie tylko dorobek prezydentury Andrzeja Dudy, ale także definiujących program drugiej kadencji, planowane inicjatywy prezydenta a także kierunki działań rządu, które będzie wspierał. Zapowiedź, że wkrótce odbędzie się konwencja programowa, która ma przynieść odpowiedź na pytania, jakie cele Andrzej Duda będzie, jeżeli zostanie wybrany na drugą kadencję, realizował, nie wypełni tej pustki kilku dni kampanii, które mamy za sobą, jakże cennych wobec jej czasu trwania.
To nie może być klub dyskusyjny
Najbardziej jednak niepokoi wypowiedź przewodniczącego Komitetu Wykonawczego PiS, posła Krzysztof Sobolewskiego dla Radia WNET, że decyzje w sztabie wyborczym Andrzeja Dudy podejmowane są zespołowo. Wyobraźmy sobie, per analogiam, sytuację, że w reprezentacji w piłce nożnej albo siatkowej decyzji nie podejmuje trener, tylko zespół, trawiąc długie godziny na dyskusji i przekonywaniu się wzajemnie, kto ma rację. Zespół, jakim jest sztab wyborczy to nie starożytna agora ani klub dyskusyjny – to grupa ludzi ze ściśle przydzielonymi zadaniami i rolami do wypełnienia, które przydziela i kontroluje ich wykonanie szef, obdarzony nie tylko wiedzą o meandrach kampanijnych potyczek, ale też i autorytetem wykraczającym poza to grono, optymalnie – szanowanym przez całe polityczne zaplecze kandydata.
Powiedzenie „nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki” oznacza tylko to, że upływający czas sprawił, że woda już w tej rzece nie jest taka sama, a nie jest przestrogą, by nie zanurzać w niej stopy. Pięć lat od momentu wyboru Andrzeja Dudy na prezydenta Rzeczypospolitej wkrótce minie, woda w rzece jest inna, ale podstawowe założenie nowej kampanii jest i powinno być takie samo – dialog z Polakami w każdym możliwym miejscu i czasie, ale wzbogacony o nowe elementy, choćby wynikające z tego, że pierwszą kadencję prezydentury Andrzej Duda ma już prawie poza sobą i może być ona bardzo dobrym odniesieniem w wyborczej retoryce. Trzeba pilnować Internetu i mediów społecznościowych, ale nie wolno wierzyć w to, że działalność na tym polu może rozstrzygnąć o wyniku wyborów, choć niewątpliwie ich znaczenie z wyborów na wybory rośnie.
Wygrać każdy dzień
Każdy dzień kampanii musi przynosić nowy sygnał dla opinii publicznej poprzez umiejętne połączenie informacji wynikającej z oficjalnego kalendarza prezydenta i jego obowiązków jako głowy państwa ze spotkaniami w terenie w roli kandydata i przekazem, jaki tak będzie prezentowany. A zaplecze polityczne prezydenta powinno na poważnie wziąć się do roboty w terenie, nie czekając na jego wizytę w swoim okręgu czy mieście, by pokazać u jego boku, zaświecić odbitym blaskiem i na tym poprzestać.
Jeszcze jest czas, by zrozumieć, że jeśli zaprzęgiem kieruje kilku woźniców, to prędzej czy później musi się wykoleić i wylądować w rowie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/488587-moja-rada-dla-sztabu-wyborczego-andrzeja-dudy