Donald Tusk wrócił do Polski, by wesprzeć Małgorzatę Kidawę-Błońską w kampanii wyborczej. Pierwsze kroki byłego premiera nie mogą napawać optymizmem sztabu kandydatki Platformy.
W rozmowie z dziennikarzami, Tusk odniósł się do wydarzeń w Pucku, gdzie zwolennicy opozycji w wulgarny sposób obrażali prezydenta RP.
Tusk przekonywał, że sam był ofiarą ataków politycznych przeciwników, w tym… agresji fizycznej.
Generalnie wolę rozmowę niż okrzyki. Nie znoszę hipokryzji i zwykłego kłamstwa. W kilku kampaniach byłem obiektem różnych zdarzeń i działań. Bywałem ja i moja rodzina przedmiotem jednoznacznej agresji, także fizycznej. Nikt mnie nie nabierze na te łzawe opowieści pisowskich polityków, że oni są tak zbulwersowani, tak przerażeni tym, że ktoś krzyknął krytyczną opinię, nawet jeżeli ona jest mocna
– stwierdził.
To jednak nie koniec jego opowieści. Były premier, odnosząc się do wydarzeń w Pucku przekonywał, że to niemożliwe, by za chamstwem stali ludzie związani z kampanią kandydatki Platformy.
Wierzyć mi się nie chce. Ja wiem, kto w Polsce używa wulgarnych sformułowań i to na pewno nie jest obóz pani marszałek Kidawy-Błońskiej
– powiedział.
Następnie sugerował, że sprawa przedstawia się zupełnie inaczej, niż opowiada o tym PiS.
Wcale bym się nie zdziwił, tak ja to obserwowałem z bliska… to się działo metr ode mnie, kiedy ja kandydowałem, kiedy kandydował Bronisław Komorowski, kiedy ludzie podstawieni, poprzez rozmaite prowokacje mieli uzyskać taki domniemany efekt. Nikt w polityce nie jest doskonały…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/488491-tusk-sugeruje-ze-pis-stoi-za-chamstwem-w-pucku