Po politycznej zmianie, jaka zaszła w roku 2015, nie było chyba tygodnia, by do polityków strony opozycyjnej nie padło pytanie z rosnącą pretensją: czy wyciągnęliście wnioski z tamtego czasu? I gdy jedni czekali na odpowiedź w zakresie korekty kursu programowego, drudzy domagali się zmiany twarzy, jeszcze inni wskazywali na konieczność zejścia z „totalnej” ścieżki prowadzenia polityki. W zasadzie - poza punktowymi incydentami - na żadnym z tych trzech pól nie doszło do restartu czy głębszego resetu.
Pierwsze dni kampanii prezydenckiej w roku 2020 przyniosły jednak inną odpowiedź. Oto politycy opozycji: czy to przekonywani przez piarowców, czy to sami sięgający po te wnioski, uwierzyli, że sukces PiS w roku 2015 wziął się z frontalnego uderzenia na poziomie wizerunkowym. Że wygrana Andrzeja Dudy, a później całej Zjednoczonej Prawicy wzięła się z filmiku z Japonii z Bronisławem Komorowskim, zakłócania spotkań głowy państwa przez grono krzyczących o „macaniu kur”, wreszcie - z internetowych mniej lub bardziej celnych memów, gifów, a czasem po prostu fejków. Więcej niż połowa tamtych wydarzeń wzięła się z postawy samego ówczesnego prezydenta, lwia część odbyła się bez pomocy sztabowców PiS i Dudy, ale trauma w Platformie pozostała.
I tak dziś sztabowcy Koalicji Obywatelskiej postawili na uderzenie w „fundamenty godnościowe tej prezydentury”, co zresztą wymyślił swojego czasu Janusz Palikot pod czujnym okiem politycznego patrona, który później zrobił karierę w Brukseli. Niczym z przekazów dnia przysyłanych porannym esemesem, politycy KO mówią o tym, że prezydent Duda „pokrzykuje na wyborców”, w jego otoczeniu mamy samych niestabilnych emocjonalnie doradców, a kampania głowy państwa jest dziś koszmarnym teatrem dla naiwnych.
Wygląda to tak, jak gdyby ktoś poradził sztabowcom Małgorzaty Kidway-Błońskiej, że ten wyścig wyborczy ma być oparty o skrajnie negatywne emocje i skojarzenia. Pomijam drogę na skróty przy próbie doklejenia gęby niewrażliwych na los chorych onkologicznie propagandzistów, bo gdy to przestało działać, ciężar kampanijnych wysiłków przerzucono na inny odcinek.
I tak słyszymy coraz śmielej opowiadane dowcipy o tym, że szefowa kampanii Andrzeja Dudy lubi gryźć innych ludzi i w zasadzie jest niespełna rozumu, prezydent ma romans, tematem staje się dziewczyna stalkująca prezydenta, a ludzie, którzy na spotkaniach z mieszkańcami dziękują Dudzie za poszczególne decyzje, są podstawieni, względnie zblatowani z obozem PiS. W tych opowieściach nie ma grama prawdy, manipulacje oparte są na ledwie okruchach faktów, ściema widoczna jest z kilometra, nie przeszkadza to jednak sztabowcom KO podejmować kolejnych prób. Niechęć do PiS staje się na tyle dużym motorem napędowym, że do działań dołączają nawet osoby, które na co dzień wypruwają sobie żyły w walce przeciwko przemocy wobec kobiet - dziś wesoło naigrywając się z przypadku kobiety, która broniła się przed napastnikiem. Wszystko tylko dlatego, że istnieje pewna szansa, że jakiś odsetek wyborców kupi te historie i zapamięta 10 maja przy urnie wyborczej.
Obóz III RP w tej logice jest jeszcze bardziej zdeterminowany i bezwzględny niż w roku 2015 (czasem wygląda to wręcz na działania furiata rzucającego ciosy na oślep) i wtedy zaangażowano mnóstwo środków i instytucji, by obronić status quo - wszystko na nic. Dziś zasoby polityczne, personalne i finansowe nie są dużo mniejsze niż przed pięcioma laty, ale świadomość, że to gra o wszystko jest większa niż wtedy. Nerwowość podejmowanych prób będzie zresztą tym większa, im dłużej w sondażach nic nie drgnie (a badania są dla Małgorzaty Kidawy-Błońskiej kiepskie i mało optymistyczne).
W tym układzie obóz walczący o reelekcję Andrzeja Dudy kampanię musi mieć nie tylko przygotowaną na poziomie organizacyjnym, personalnym czy merytorycznym. Sztabowcy głowy państwa muszą antycypować kolejne zagrożenia czy wpadki, trzymając przy tym nerwy na wodzy. Każda uległość przy następnych prowokacjach to wejście w buty Komorowskiego krzyczącego o „Mazurach, na które trzeba jechać macać kury” i sugerującego, by „wziąć kredyt, zmienić pracę”. Ten scenariusz wydaje się Andrzejowi Dudzie nie grozić, niemniej jednak przesłanki i przestrogi - zwłaszcza takie jak te ostatnie Marcina Mastalerka - brać pod uwagę trzeba. O braku finezji i polotu w tej kampanii pisałem też na naszym portalu.
Przewidywanie zagrożeń i namierzanie potencjalnych min na polu kampanii powinno zresztą dotyczyć nie tylko osób, stylu prowadzenia kampanii czy nagłasnianych tematów, ale również kalendarza wyborczego. Mastalerek ma rację, zwracając uwagę, że wszystkie sprawy, które trafiają dziś do Sejmu (w tym i te związane z rekompensatą na media publiczne) lub są zgłaszane przez polityków Zjednoczonej Prawicy (na konwencjach, w wywiadach, etc.) powinny zostać zaprzągnięte w uszeregowane wcześniej wysiłki na rzecz Dudy. Tak się - jak na razie - nie dzieje. Uwagi o zagospodarowaniu środków finansowych na czas kampanii po świętach Wielkanocy są równie istotne. Jeden z ważnych polityków Koalicji Obywatelskiej przyznawał mi ostatnio:
Kampanii dziś w zasadzie nie ma. Interesują się nią już przekonani zwolennicy, media, portale, komentatorzy. Wszystko to jest ważne i trzeba brać pod uwagę, ale jeśli ma dojść do jakiegoś resetu czy tąpnięcia, to wydarzy się to po świętach. Na ostatniej prostej, gdy przesłanek do głosowania szukają wyborcy nieangażujący się na co dzień i nieprzeżywający sporów o sądy, palec Lichockiej czy ludzi KOD w Pucku. Do tamtego czasu wysiłki kampanijne mają drugorzędne znaczenie, co nie znaczy, że nie trzeba ich wykonywać.
I tak też rozumiem dzisiejszy alarm Mastalerka - jako małą czerwoną lampkę, którą trzeba włączyć zawczasu, by nie obudzić się w 90. minucie tego meczu z wynikiem 2:1 i paniką, że za moment rywale wyrównają stan tego politycznego pojedynku. Potencjał Andrzeja Dudy i jego drużyny (przy sporych problemach kontrkandydatów) jest bowiem taki, że te wybory można rozstrzygnąć już 10 maja. Ale równie prawdopodobnym scenariuszem jest zafundowanie sobie olbrzymiej nerwówki aż do 24 maja. A w nerwówce, jak to w nerwówce, decyduje zimna krew, a czasem i przypadek czy fejkowe historie, od których zacząłem ten tekst. Od sprawności sztabowców Andrzeja Dudy (i oczywiście od samego prezydenta) zależy, którą ścieżką pójdą w najbliższych trzech miesiącach.
ZOBACZ TAKŻE NOWY ODCINEK MAGAZYNU BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/488322-ciosy-na-oslep-obozu-iii-rp-a-alarm-mastalerka-jest-istotny
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.