Ledwo kandydat na urząd Prezydenta RP Robert Biedroń spiknął się ze starymi komuchami, a zwłaszcza z byłym członkiem Komitetu Centralnego PZPR i ambasadorem III RP w ZSRS/Rosji tow. Stanisławem Cioskiem z przytupem zabrał się za rewizję historii i co gorsza za politykę wschodnią.
Dla starych wyjadaczy z totalitarnego systemu Biedroń jest jeszcze łatwiejszy w wychowaniu niż Tusk dla Angeli Merkel. Po pierwsze poza ideologią LGBT nie ma za bardzo pojęcia o niczym, a po drugie jego wiedza o przeszłości własnego państwa i Europy sprowadza się do uczczenia nie czarownicy, ale polskiej katoliczki Katarzyny Zimmermann – Nipkowej spalonej na stosie w Słupsku z mocy wyroku niemieckiego, protestanckiego sądu. Z powodu niewiedzy pomyliło mu się i zamiast zagrać na nosie Kościołowi, katolicką męczennicę uhonorował. Od tamtej pory nie dość, że nie nadrobił poważnych braków, to stoczył się jeszcze niżej, dając kolejny popis analfabetyzmu historycznego nazywając w Hajnówce Romualda Rajsa „Burego” zbrodniarzem, a nie bohaterem. Przechodząc „miękkim lobem” nad Prawdą wchłania agitację szepczących mu do ucha byłych komunistycznych aparatczyków (w jego mniemaniu są to zapewne autorytety) niczym gąbka wodę. Przypomnę tylko, że postanowieniem Sądu Warszawskiego Okręgu Wojskowego w Warszawie z dnia 15 IX 1995 r. unieważniono wyroki śmierci wydane przez towarzyszy prokuratorów na dowódców 3. Wileńskiej Brygady NZW kpt. Romualda Rajsa „Burego” i jego zastępcy, ppor. Kazimierza Chmielowskiego „Rekina” w uzasadnieniu stwierdzając, że „Bury” działał w stanie wyższej konieczności, który zmuszał go do „podejmowania działań nie zawsze jednoznacznych etycznie”. W tym miejscu warto jeszcze zacytować fragment uzasadnienia, w który sąd III RP, choć wątpię, żeby trafił on do rozumu kandydata na prezydenta:
W ich [„Burego”i „Rekina”] przekonaniu więc dobra poświęcone przedstawiały mniejszą wartość od dobra ratowanego, tj. niepodległości i niezależności kraju. W tym miejscu należy też podnieść, że nie może być wątpliwości co do zamiaru obydwu represjonowanych, wobec których wykonano wyrok śmierci, a którzy podejmowali działania zmierzające do realizacji celów nadrzędnych, jakim był dla nich niepodległy byt Państwa Polskiego.
Sądząc po „występach” Biedronia na forum Parlamentu Europejskiego wysoce prawdopodobnym jest, że lider Partii „Wiosna” może mieć poważne problemy ze zrozumieniem takich pojęć jak suwerenność, o bycie niepodległym Państwa Polskiego nie wspominając. Nie mam zamiaru tracić więcej czasu na polemizowanie z Robertem Biedroniem w innych kwestiach związanych z działalnością 3. Bryg. NZW na terenach powiatu biało podlaskiego i hajnowskiego, podobnie jak nie podejmuje się dzieła ewangelizacji moich zwierząt domowych: kota „Filemona”, „Tygrysa” oraz „Kleksa”, a także psa „Rafika”. Po solidnej porcji historii zakończonej porównaniem 79 wg. Biedronia (w rzeczywistości 77) ofiar kpt. Rajsa do „drugiego sortu”, kandydat na prezydenta z ramienia „Lewicy seksualnej” zabrał się z równą finezją i znawstwem za politykę wschodnią. Zapytał zebranych na sali 40-50 ludzi:
Dlaczego mieszkańcy Białorusi, Ukrainy, Litwy czy Rosji, mają płacić cenę za nieodpowiedzialnych polityków rządzących naszymi krajami? To musi się zmienić. Chciałbym być prezydentem, który będzie budował mosty.
W ten sposób otwiera się nowy rozdział naszej polityki wschodniej polegający na ponownym zbliżeniu z Rosją, będący spełnieniem ukrytych marzeń byłych pezetpeerowców - doradców Biedronia, tęskniących za kozacką nahajką, która przez 50 lat Peerelu ćwiczyła ich po plecach. Niejako przy okazji Biedroń w swoim płomiennym wystąpieniu nie zapomniał obrazić naszych sojuszników: Gitanas’a Nausėda’e – prezydenta Republiki Litewskiej, Wołodymyra Zełenskiego – prezydenta Ukrainy, a wraz z nimi rządy i przedstawicieli partii politycznych posiadających tam większość parlamentarną - uznając ich za nieodpowiedzialnych. Co do „budowy mostów” to najbardziej podoba mi się ten z Rosją. Pozostałe są już od jakiegoś czasu gotowe, czego nie zauważył prelegent. No może jeszcze ten z Białorusią jeszcze nie jest skończony. Jak już prezydent Biedroń wybuduje ostatnie przęsło pomiędzy Warszawą a Moskwą, to ani się obejrzy jak ruszą nim rosyjskie tanki a za nimi siły policyjne, które rozpędzą każda paradę LGBT i coś tam tak, jak to zrobiły w 2005 i 2007 roku w Moskwie. Rosja słynie z pobłażania „tęczowym”. Raz niedaleko Kremla dosyć egzotyczny sojusz skinów ze starszymi kobietami zablokował wyjście dwóch klubów gejowskich. Kiedy próbowali wydostać się na zewnątrz w ruch poszły drewniane ikony. Całkiem pokaźne sińce pokazywała wtedy jedna z kobiet osaczonych w klubie. Widać elektorat Biedronia albo nie zauważa świata sprzeczności, w który żyje ich lider, albo podobnie jak on nie zwraca na nie uwagi. Na szczęście scenariusz ten nie ma w najbliższej przyszłości szans na realizację, bowiem prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne niż Robert Biedroń i jego czerwoni akolici dostaną się do Pałacu Prezydenckiego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/488309-tournee-biedronia-czyli-efekty-chowu-przez-towarzyszy