Ktoś, kto za lat 50, a może tylko 30 nachyli się nad gorącym, dzielącym dziś Polaków sporem prawno-politycznym, przeżyje nie lada zdumienie. Na pozór jego uczestnicy podzielają bowiem podstawowe zasady, które regulują nasz ustrój. Obie strony opowiadają się za demokracją konstytucyjną i rządami prawa, a jednak…
Nie ukrywam, że w konflikcie tym przynależę do jednej strony, dodać mogę, że byłem w nim, zanim jeszcze rozpalił on zbiorową wyobraźnię. Od blisko 20 lat dowodzę, że III RP to nie państwo prawa, ale prawników, co stanowi zasadniczo inny model. Dlatego zastanawiam się, co powoduje, że duża grupa ludzi zawodowo zajmujących się prawem prezentuje tak sprzeczne wewnętrznie poglądy.
Sędziów popiera spora grupa Polaków. Dużym zbiorowościom, zwłaszcza przy obecnych, marketingowych technikach, łatwo narzucić określone, bezdyskusyjne wyobrażenie rzeczywistości, które zostanie przez nią uwewnętrznione. Jego zmiany nie uda się osiągnąć drogą argumentacji. Gdyż wizja ta, kreowana przez powołanie wroga, apeluje do odruchów, a nie rozumowania. Strategia zohydzania PiS, a więc tradycyjnej polskości, łączona jest z postawami aspiracyjnymi: oni są ci gorsi, gorzej wykształceni, ze wsi i mniejszych ośrodków, jako ich przeciwnik należę do lepszych. Strategia wzmacniana jest chwytliwymi, choć nieprzystającymi do rzeczywistości analogiami. Np. w PRL politycy rządzili sądami, powrót do tego stanu rzeczy jest powrotem do komunizmu. To, że jesteśmy w radykalnie innych warunkach i nie chodzi o rządzenie, ale o element kontroli i równowagi, wymaga już myślenia.
Istotny jest jeszcze jeden czynnik. Żyjemy w świecie, w którym kwestionowane są wszelkie utrwalone przez tysiąclecia porządki cywilizacyjne. A dla ludzkiego myślenia i działania niezbędne są punkty oparcia. Toteż budowane są substytuty religijnych i etycznych zasad. Z jednej strony mamy emancypować się od idei sprawiedliwości, z drugiej – przyodzianego w togę sędziego mamy traktować jako jej emanację. Niespójne? Taki jest nasz świat.
Czy mechanizmy te wystarczą do opisu postawy samych prawników? Wprawdzie bronią porządków, które dają im władzę i przywileje, ale ludzie potrzebują w miarę logicznego porządku uzasadnień zwłaszcza w dziedzinie, którą zajmują się zawodowo.
Jak więc godzą fundament ustroju, czyli równość wobec prawa, z pozycją sędziów, którzy równości tej nie podlegają?
Jak łączą jedną z najstarszych reguł sprawiedliwości, która mówi, że nikt nie może być sędzią we własnej sprawie, z pełnym zawłaszczeniem przez korporację sędziowską jej instancji dyscyplinującej?
Jak postrzegają równowagę władz, uznając, że sędziowie powinni orzekać w sprawach władz innych, a do ich dziedziny nikomu wtrącić się nie wolno?
Nie ma sensu wyliczać faktów, które ilustrują ten stan rzeczy. Przypomnę mało znaczący, ale wymowny. Sędzia Juszczyszyn ponaddwukrotnie przekroczył dozwoloną na terenie zabudowanym prędkość, za co zwykłemu obywatelowi natychmiastowo odebrane zostałoby prawo jazdy. Nie poniósł żadnych konsekwencji. Tzw. sąd dyscyplinarny – owszem funkcjonowały takie przed reformą, ale wybierane były wyłącznie przez sędziowski establishment – nie trudził się znalezieniem jakichkolwiek okoliczności łagodzących czy usprawiedliwień. Uniewinnił kolegę, dowodząc, że w żadnym wypadku nie jest on równy wobec prawa, a niekontrolowany przez nikogo organ korporacyjny stał się zaprzeczeniem funkcji dyscyplinarnej, dla której został powołany. Czy należy się więc dziwić, że Juszczyszyn stał się dziś twarzą walki z sądem dyscyplinarnym?
Określenie „kasta”, jak jedna z przedstawicielek korporacji sędziowskiej sama ją nazwała, jest niezwykle trafne. W tradycyjnych społeczeństwach podział taki wypływał z religijnie zakorzenionego ładu świata. Okazuje się jednak, że brak metafizycznego uzasadnienia nie zmienia podejścia przedstawicieli kasty najwyższej do swojej pozycji. Sędziwie w III RP jak bramini uznają się za właścicieli prawa. Powołują się na konstytucję, ale kiedy zwolennicy reformy wskazują, że trzymają się jej litery, odpowiadają, że czytać potrafią ją wyłącznie „autorytety” prawnicze. Autorytety to ci, którzy podzielają pogląd o nadrzędnej pozycji kasty. Toteż jej obrońcy powoływać się będą na szczególne umocowanie Trybunału Konstytucyjnego do momentu, kiedy obsadzony jest przez ich przedstawicieli. Kiedy, zgodnie z prawem, wybrany zostanie do niego kto inny, odmawiają mu znaczenia i prestiżu.
Ich liderzy widzą niekoherencję tych postaw. Usprawiedliwiają ją wyższą koniecznością. „Taka jest potrzeba” – mówi prof. Rzepliński. Co by się mogło stać, gdyby kasta utraciła swoją pozycję?
Felieton Bronisława Wildsteina ukazał się w numerze 8/2020 tygodnika „Sieci”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/488251-natura-kasty-porzadki-cywilizacyjne-sa-kwestionowane
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.