Jeżeli ktoś broni siebie i swoich najbliższych, to czasami emocje biorą górę. To jest dla mnie dość zrozumiałe. Natomiast cała ta okoliczność i to zdarzenie na zasadzie takiej, że rzekomo pani mecenas próbowała łamać ciszę wyborczą i ktoś ją próbował zatrzymać, a ona się broniła, jest bardzo niejednoznaczne. Trzeba to wyjaśnić
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl Tomasz Trela, szef sztabu Roberta Biedronia.
wPolityce.pl: „Gazeta Wyborcza” opublikowała artykuł, w którym „wybija” fakt, iż Jolanta Turczynowicz-Kieryłło w 2018 ugryzła w rękę mieszkańca Milanówka. Na marginesie wspomina, że ten miał ją dusić. Jak pan ocenia tę sytuację?
Tomasz Trela: Jeżeli ktoś broni siebie i swoich najbliższych, to czasami emocje biorą górę. To jest dla mnie dość zrozumiałe. Natomiast cała ta okoliczność i to zdarzenie na zasadzie takiej, że rzekomo pani mecenas próbowała łamać ciszę wyborczą i ktoś ją próbował zatrzymać, a ona się broniła, jest bardzo niejednoznaczne. Trzeba to wyjaśnić. Niespecjalnie sobie wyobrażam, że osoba, która dzisiaj pełni bardzo wysoką funkcję w sztabie Andrzeja Dudy łamała prawo naruszając ciszę wyborczą. Sytuacja jest pewnie wyciągnięta na użytek kampanii wyborczej. Są odpowiednie organy, które powinny się tym zająć.
Uważam natomiast, że kampania ma za dużo mowy nienawiści, jest dużo hejtu. Zaapelowałem do szefów sztabów, abyśmy rozmawiali o programie, aby było mniej agresji, mniej kąśliwych uwag. Z przykrością stwierdzam, że odpowiedział tylko jeden sztab wyborczy – sztab Władysława Kosiniaka-Kamysza. Natomiast ani pani Kidawa-Błońska, ani pan prezydent Andrzej Duda nie zabrali głosu w tej sprawie
W ostatnim czasie to właśnie za Andrzejem Dudą jeździ grupa demonstrantów, niekiedy wulgarnie obrażających prezydenta.
Demonstrować można, manifestować swoje niezadowolenie do pana prezydenta, natomiast uważam, że wszystko powinno mieć swoje granice. Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek manifestował przeciwko drugiemu człowiekowi, obrażając go wyzwiskami „Ty ch…” itd. Natomiast oczekuję też od pana prezydenta, że skoro są ludzie niezadowoleni i przyjeżdżają na takie spotkanie, to prezydent do nich wyjdzie porozmawiać, a nie ukradkiem ucieka do autokaru i jedzie dalej w trasie. Polityka jest grą trudną, twardą, i trzeba się zmienić nie tylko ze swoimi zwolennikami, ale też przeciwnikami. Wtedy jest inna dyskusja.
Szefowa kampanii prezydenta Dudy wyszła do demonstrujących z pączkami.
Ale nie pan prezydent. Też jestem szefem sztabu Roberta Biedronia i pewne rzeczy robię, ale co działanie kandydata, to działanie kandydata. Rolą kandydatów jest, aby łączyć. Na spotkania z Robertem Biedroniem też przychodzą różne osoby, ale nie ma takiej sytuacji, że z kimś nie rozmawiamy. Rozmawiamy z każdym i każdego próbujemy przekonać.
Robert Biedroń powiedział ostatnio, że lepiej pieniądze przeznaczyć na walkę ze smogiem, zamiast na zakup samolotów F-35. Wiele zadaje sobie pytanie, czy takie przeciwstawienie finansowania dwóch zupełnie innych spraw jest właściwe.
Jeżeli patrzymy na całą transakcję związaną z F-35, to jest bardzo dużo wątpliwości. Po pierwsze bez przetargu, po drugie nie było żadnego dialogu w tej sprawie, nie było żadnego offsetu. Jak patrzymy na to, co interesuje Polaków, to zdecydowanie gdybyśmy ich zapytali, na co chcą przeznaczyć pieniądze, to by odpowiedzieli, że na ochronę środowiska, klimat, walkę ze smogiem. Robert Biedroń mówi kontrowersyjne, ale prawdziwe rzeczy – my nie będziemy oszukiwać w tej kampanii, że priorytetem jest doposażenie naszej armii.
Niektóre osoby mogą takie wypowiedzi odebrać jako powiedzenie, że kupowanie samolotów bojowych i dbanie o polską armię jest nieistotne.
Nie, to oczywiście bardzo istotne, natomiast trzeba też dokonywać gradacji różnych potrzeb. My będziemy w tej kampanii mówić o problemach Polek i Polaków.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/488242-szef-sztabu-biedronia-broni-turczynowicz-kieryllo