Dzieją się takie rzeczy w świecie, jakie nigdy nie przyszłyby człowiekowi na myśl. Graniczące z cudem. Ale tak to właśnie jest niekiedy. Z tego, co wszyscy uważają za zło, niespodziewanie wyrasta dobro. I to jest piękne. Z tego też wynika pewna praktyczna nauka. Nigdy nie powinniśmy przekreślać szans innych ludzi na ich przemianę. Na wytryśnięcie z głębi pokładów ich osobowości czegoś wspaniałego, a czego wcześniej nigdy byśmy się nie spodziewali. Namacalnym tego dowodem jest znany twórca Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jerzy Owsiak.
Dowodów tej niezwykłej przemiany, rzec można metamorfozy politycznej Jerzego Owsiaka, doświadczyły panie z sekretariatu Prawa i Sprawiedliwości w siedzibie partii na Nowogrodzkiej oraz pracownicy zatrudnieni w biurze przepustek Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w Alejach Ujazdowskich. W obydwa te miejsca Jerzy Owsiak pofatygował się osobiście. Zrobił to pod wpływem nieodpartego wewnętrznego impulsu, przyjścia z pomocą PiS w sytuacji kryzysowej.
Tak naprawdę u źródeł impulsu, który wywołał akt wielkiej determinacji, wymagającej fizycznej aktywności, polegającej na przemieszczaniu się z jednego miejsca w Warszawie do drugiego, wcale nie tak znowu bliskiego, leżała troska o zniwelowanie potencjalnych szkód, na jakie może narazić gest posłanki PiS Joanny Lichockiej jej rodzimą partię. Gest wykonany w Sejmie wobec posłów opozycji podczas jednego z głosowań w ostatni czwartek, a uznany dość powszechnie za obraźliwy. Oglądając kilkunastosekundowy filmik z tego wydarzenia trudno nie przyjąć, że był to gest intencjonalny.
I oto Jerzy Owsiak, człowiek o zdecydowanych poglądach lewicowych, wyniesionych z rodzinnego domu, znany sympatyk opozycji politycznej, przeciwnik obecnego rządu, postanowił przyjść w sukurs PiS. Czyż to nie cud?
Bez reszty zaangażował się w rozwiązanie kłopotu partii Jarosława Kaczyńskiego, do której jeszcze do niedawna miał mocno krytyczny stosunek. Napisał nawet list do Joanny Lichockiej. Usilnie namawia w nim posłankę, aby przeprosiła wszystkich parlamentarzystów. I to nie w warunkach kameralnych, lecz żeby stanęła śmiało na trybunie sejmowej i stamtąd publicznie wyraziła słowa skruchy. Na końcu listu sugeruje, że Joanna Lichocka powinna złożyć swój mandat poselski.
Jak już wspomniałem, Jerzy Owsiak bezcenny swój czas poświęcił na to, by osobiście dostarczyć list do Jarosława Kaczyńskiego (przez sekretariat partii) i marszałek Sejmu Elżbiety Witek (poprzez KPRM). Tylko do posłanki - z wyczuciem i taktownie - list wysłał kurierem. Jak prawdziwy arbiter elegancji.
Czyżby następnym krokiem Jerzego Owsiaka miała być prośba skierowana do Jarosława Kaczyńskiego o przyjęcie go w szeregi członków PiS?
Marzy mi się, że jego śladem pójdzie Marian Opania. A może nawet prof. Wojciech Sadurski…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/487507-jerzy-owsiak-arbitrem-elegancji-politycznej