Jeśli zrobi się to bez żółci zalewającej oczy, bez uprzedzeń i wcześniejszego połknięcia wszystkich tych stygmatyzacji, że istnieje neo-KRS, a niektórych sędziów czy dziennikarzy można nazwać PiSowskimi, to lektura wywiadu z sędzią Maciejem Nawackim, opublikowanym w najnowszym numerze tygodnika Sieci, będzie dla Czytelnika wielką wartością dodaną.
Prezes Sądu Rejonowego w Olsztynie doprowadził zaprzyjaźnionych z opozycją dziennikarzy do prawdziwej ekstazy, bo gdy podarł pismo od sędziów ze swojej jednostki, to pracownicy antyrządowych ośrodków mieli „newsa”, który mogli zapętlić w telewizji i nie tłumacząc szczegółów płakać nad upadkiem demokracji.
A wywiad pokazuje szczegóły nie tylko celebryckiej postawy sędziego Juszczyszyna, który dał się innym sędziom podpuścić do pseudobohaterstwa, nie tylko pokazuje jak ów sędzia zdecydował się na demonstrację polityczną, by podważyć funkcjonowanie państwowych instytucji, ale odsłania także sztuczki „kasty”, która niejeden pomysł paraliżowania państwa ma przećwiczony.
jest kilku sędziów, którzy z radością go ku takim demonstracjom popychali, podpuszczali go. Wyczuli, być może, że rola sędziego celebryty przypadnie mu do gustu.
-mówi Nawacki z jednej strony. Ale jeden Juszczyszyn kasty nie czyni, wstrząsająca jest opowieść Nawackiego jak w poprzednich latach podejmowana była przez sędziów:
próba bojkotu udziału w komisjach wyborczych, co wysadza w powietrze cały proces wyborczy.
Z jednej strony tekst dostarcza kolejnych argumentów na to, że określenie „nadzwyczajna kasta” nie wzięło się znikąd, że w 1989 roku zakonserwowano grupę i system korporacyjny, który dostał narzędzia do wyalienowania się ze społeczeństwa, stworzenia państwa w państwie.
Jednak opowieść Nawackiego o „przemalowaniu szyldów” sądów PRLowskich na sądy III RP przywodzi na myśl jeszcze inną zasadę naszego Kiszczakowo-Michnikowego państwa:
Istotą władzy współczesnej Polski miało być jej rozproszenie.
Dzięki słabości centralnego ośrodka decyzyjnego w kraju, opleceniu władzy wykonawczej pajęczyną mętnych przepisów i zblazowaną administracją można było ustanowić centra władzy nieoficjalne, ale szalenie skuteczne. Te dyspozytoria czasem były widoczne, nawet Donald Tusk powiedział kiedyś, gdy liberalne media miały krytyczny epizod wobec rządu, że „ktośtam przekręcił wajchę”. I te „ktośtamy”, „wajchowi”, czy jak mówiło się za pierwszego PiSu (2005-2007) „układ” został naruszony reformą sądownictwa. Trzecia władza była tego „układu” niezwykle ważnym mechanizmem, który przepuszczał kradzieże oligarchów, stępiał ostrze organów ścigania, wreszcie próbował paraliżować działania takiej władzy, która próbowała zerwać ze złogami komunizmu.
Nawacki opisuje jeden z sędziowskich zamachów na demokrację w Polsce na konkretnym przykładzie sprzed blisko ćwierćwiecza:
I ten spór wcale nie zaczął się teraz. Trwa w praktyce od momentu, w którym podważono próbę ustanowienia sądu lustracyjnego w Polsce (…) Przypomnę, że prawomocną ustawą stworzono wtedy sąd lustracyjny, do którego mieli się zgłaszać sędziowie chętni do orzekania w takich sprawach. Okazało się jednak, że takich sędziów nie ma. Ostracyzm w środowisku spowodował zablokowanie procesu lustracyjnego i konieczne były modyfikacje ustaw, by to w ogóle ruszyło.
Ludziom przejedzonym liberalną sieczką o autorytaryzmie w Polsce żadne fakty zrozumieć istoty walki politycznej w kraju raczej nie pomogą, ale wszyscy inni powinni przyjrzeć się obrazowi trzeciej władzy pokazanej przez sędziego Nawackiego. Bagatelizowanie postPRLowskich układów zamyka drogę do zrozumienia tego co się działo w Polsce ostatnich dekad, uniemożliwia rozeznanie w obecnej sytuacji. Jeśli Polacy zdecydują się poprzeć władzę, która te rozproszone ośrodki decyzyjne wreszcie ukróci, nasz kraj pójdzie dalej w przyszłość bez kolosalnej kuli u nogi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/487380-sedzia-nawacki-zdemaskowal-w-sieci-uklad-sedziowski-iii-rp