Jak prezydent Duda wchodził na salę, to wyglądało to jak wejście na stadion drużyny piłkarskiej. To robiło wrażenie. Widać było, że to jest przemyślane, przygotowane, że tym siłom politycznym stojącym za Andrzejem Dudą zależy na wygranej
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Henryk Domański, socjolog z Polskiej Akademii Nauk.
wPolityce.pl: Jak pan ocenia sobotnią konwencję inaugurującą kampanię wyborczą prezydenta Andrzeja Dudy?
prof. Henryk Domański: To była bardzo dobrze zorganizowana konwencja. To było wielkie wydarzenie. Chyba bardzo trudno będzie kontrkandydatom prezydenta Dudy zorganizować konwencję z takim rozmachem. Po przemówieniu prezydenta było widać, że było ono przygotowane. To nie było czytane, mówił z pamięci, z werwą. To są chyba najistotniejsze elementy wrażeń, jakie mogły być udziałem potencjalnego wyborcy – kogoś, kto oglądał to wystąpienie. Konwencja była też dobrze zorganizowana pod względem struktury wystąpień – prezesa Kaczyńskiego, premiera Morawieckiego, Beaty Szydło i samego prezydenta. Wystąpienie Andrzeja Dudy było niejako zwieńczeniem tych poprzednich. Te wystąpienia koncentrowały się nie tyle na przedstawieniu konkretnych obietnic, co na uzasadnieniu dlaczego to właśnie prezydent jest najlepszym kandydatem obozu rządzącego. Dosyć silny był element historyczny dotyczący biografii prezydenta Dudy wyeksponowany przez prezesa Kaczyńskiego. Natomiast jeśli chodzi o premiera, to on z kolei wyeksponował sukcesy.
Czy strategia Prawa Sprawiedliwości polegająca na przedstawianiu prezydenta Dudy jako gwaranta kontynuacji reform, zamiast konkretnych obietnic wyborczych jest słuszna?
Tutaj niewiele można mówić o konkretnych propozycjach. Ludzie doskonale orientują się, że prezydent nie jest rządem. I nawet jeżeli coś obieca, to będzie miał problem z realizacją. Takie oczekiwania można mieć co najwyżej w przypadku polityki zagranicznej.
Na tej pierwszej konwencji mówiono niewiele o polityce zagranicznej.
To była pierwsza konwencja i te wystąpienia były dozowane. Nie można wszystkiego powiedzieć od razu, bo to nie ma sensu. Mamy dwa i pół miesiąca do wyborów. Jak wszystko powiedziałoby się w sobotę, to co mówić na następnych konwencjach? Chodzi o to, aby nie znużyć przeciętnego wyborcy. A poza tym ludzie mają umiarkowany stosunek do tych wszystkich obietnic i ich realizacji. Nie tego oczekiwali. Oczekiwali czegoś oryginalnego i to dostali, kiedy np. prezydent Duda mówił w jaki sposób kontaktuje się z wyborcami. W zasadzie tego dotyczyło przemówienie prezydenta: dlaczego warto na niego głosować? Ponieważ jego celem jest zmniejszenie dystansu. Podkreślał, że dzięki tym kontaktom uczy się, czego chcą wyborcy. Pokazywał, że wie jak uprawiać politykę i potrafi to robić. Charakterystyczne było to, że prezydent Duda nie atakował przeciwników politycznych. To było bardzo dokładne przemyślane. Wszystkie zarzuty, że brakowało konkretów są o tyle nietrafione, że w ciągu najbliższych tygodni to się okaże. Wyborca będzie mógł sobie zrekompensować.
A jak oceniłby pan start kampanii wyborczej Małgorzaty Kidawy-Błońskiej? Komentatorzy zauważyli, że kandydatki nie było podczas prezentacji jej hasła wyborczego.
Po pierwsze ta prezentacja miała mniejszy rozmach, a to działa jednak na wyborców. To znaczy, że Małgorzata Kidawa-Błońska reprezentuje słabszą siłę polityczną. To jest jedno z kryteriów, które wyborcy biorą pod uwagę. Jak prezydent Duda wchodził na salę, to wyglądało to, jak wejście na stadion drużyny piłkarskiej. To robiło wrażenie. Widać było, że to jest przemyślane, przygotowane, że tym siłom politycznym stojącym za Andrzejem Dudą zależy na wygranej. Natomiast wystąpienia pani Kidawy-Błońskiej nikogo nie zaskakują. Wyborcy wiedzą, że ona jest bardziej nijaka – nie ma w sobie tej werwy, siły przekonywania. Ma się takie wrażenie, że cokolwiek powie, to zaraz zapomni. Ludzie mają przed oczami już taki stereotyp, że wypowiedzi Małgorzaty Kidawy-Błońskiej są takie wyuczone. Tak jak student wychodzi na egzamin, powtarza to, czego nauczył się na pamięć i dostaje dwójkę. To jest tego typu konkurencja ze strony Kidawy-Błońskiej jako Kidawy-Błońskiej. Natomiast reprezentuje największą siłę polityczną na opozycji i to będą ludzie brali pod uwagę. Jeśli chodzi o innych kandydatów, to tego rodzaju konwencji nie było. Atutem Roberta Biedronia jest to, że reprezentuje nową, do pewnego stopnia, siłę polityczną, bo lewicy nie było wcześniej na scenie. Jego wystąpienia będą satysfakcjonowały tę bardziej lewicową część wyborców. One są dobre, choć momentami wpadają w taki kabaretowy, cyrkowy ton. Ludzie raczej nie tego oczekują. Chcą, aby politycy realizowali role polityków. Powinien być eksponowany wizerunek polityka, czego tutaj nie ma.
Czy narracja opozycji łącząca finansowanie onkologii z wypłatą rekompensaty dla mediów publicznych może mieć realny wpływ na kampanię wyborczą? Przed konwencją prezydenta Andrzeja Dudy Małgorzata Kidawa-Błońska wzywała głowę państwa do zawetowanie ustawy przyjętej przez Sejm.
Jeżeli chodzi o onkologię, to prawdopodobnie będzie oddziaływać na wyborców w tym sensie, że poprawa w służbie zdrowie jest traktowana jako jeden z priorytetów, którym powinni zająć się politycy. Samo odwołanie się do potrzeby zmian w ochronie zdrowia może przynieść 1,5-2 punkty proc., nie więcej. Natomiast zarzut, że prezydent podpisuje ustawy rządu Prawa i Sprawiedliwości się zdewaluował. Prezydent na ogół to robi. Myślę, że w kampanii będzie wielokrotnie powtarzane, że prezydent stosunkowo wiele ustaw zawetował. Częściej wetował niż Bronisław Komorowski. Myślę, że ten element był specjalnie uwydatniony w przemówieniu Jarosława Kaczyńskiego. Pokazywał, że prezydent Duda występował też przeciwko Prawu i Sprawiedliwości. Było to powiedziane właśnie po to, żeby odeprzeć zarzut, który też będzie na pewno się powtarzał, że prezydent Duda jest realizatorem poleceń wydawanych z Nowogrodzkiej. Apel Kidawy-Błońskiej o weto prezydenta jest dość naiwny.
Czy widzi pan możliwość rozstrzygnięcia wyborów prezydenckich w I turze, czy wszystko wskazuje raczej na to, że będzie II tura?
Wszystko wskazuje na II turę.
Czy elektorat opozycji przymknie oko na wpadki Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i poprze ją w II turze?
Na Kidawę-Błońską zagłosują zdecydowani przeciwnicy PiS-u. Bez względu na to, jakie popełnia lapsusy. To jest oczywiste. Można z dużym, powiedzmy 95 proc., prawdopodobieństwem powiedzieć, że elektorat Lewicy zagłosuje na Kidawę-Błońską. Natomiast jeśli chodzi o PSL, to prognozowałbym, że większość elektoratu PSL-u zagłosuje za prezydentem Dudą. Dlaczego mieliby poprzeć Małgorzatę Kidawę-Błońską?
Rozmawiał Krzysztof Bałękowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/487367-nasz-wywiad-prof-domanski-kidawa-blonska-jest-nijaka