Ujawniona przez portal wPolityce.pl lista poparcia sędziów dla kandydatów na członków Krajowej Rady Sądownictwa wywołała wściekłość „kasty” sędziowskiej i wzmożenie ataków „Gazety Wyborczej” na tych śmiałków, którzy zamiast bawić się w polityczną wojnę, postanowili czynnie uczestniczyć w odbudowie polskiego sądownictwa.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Sędziowie KRS pod pręgierzem „Wyborczej”: „Awans bywa też nagrodą za upór w niszczeniu państwa prawa”
Na odważnych sędziów posypały się więc gromy i ruszyła kampania nienawiści. Dziennikarze „Gazety Wyborczej” w amoku rozpoczęli prześwietlanie nazwisk znajdujących się na liście. Rozpoczęła się nagonka.
Przez lata bezskutecznie (sędziowie, którzy znaleźli się na liście) ubiegali się o awans, którego ze względu na słabe wyniki nie dostawali
— czytamy „GW”.
Dobra zmiana” zmieniła w ich karierach wszystko. Zaczęli zastępować broniących niezawisłości sędziów prezesów sądów, których Ziobro zwalniał faksem. Z miesiąca na miesiąc pięli się coraz wyżej – do sądów okręgowych, apelacyjnych, do Sądu Najwyższego, nowej Krajowej Rady Sądownictwa, Trybunału Konstytucyjnego
– histeryzują autorzy paszkwilu.
Dziennikarze z Czerskiej „przeanalizowali” ilu sędziów z ujawnionej przez nas portal listy, to „beneficjenci” zmian w sądownictwie, które przeprowadza Zjednoczona Prawica. Efekt prześwietlenia? Jak zawsze mizerny. Okazało się bowiem, że sędziów, którzy w ostatnich dwóch latach awansowali lub trafili na delegację do ministerstwa sprawiedliwości jest zaledwie 10 proc. z ponad 360, którzy znajdują się na liście.
Pogarda „kasty”
Kolejny zarzut, to fakt, że większość sędziów orzekało lub orzeka w sądach rejonowych. W tym zarzucie widać całą hipokryzję i pogardę sędziowskiej „kasty” oraz ich medialnych sojuszników wobec sędziów, których jest w Polsce najwięcej. To właśnie sędziowie sądów rejonowych są najbardziej obciążeni pracą i stoją na pierwszej linii sądownictwa. Dla wielu „tłustych kotów” z sądów apelacyjnych i z Sądu Najwyższego, to sędziowie gorszej kategorii, z „prowincji”. „Elita” z wielkich ośrodków sądowniczych przez całe dziesięciolecia w taki właśnie sposób traktowała ciężko pracujących kolegów. Teraz, dzięki reformie, to sędziowie rejonowi mogą mieć nareszcie wpływ na polskie sądownictwo. Wcześniej, w zacisznych gabinetach Krajowej Rady Sądownictwa oraz na politycznych salonach, załatwiano często różne personalne „deale” bez udziału choćby pierwiastka transparentności i poszanowania dla całego środowiska sędziowskiego.
Prawdziwa niezawisłość
Sędziowie, którzy złożyli podpisy na listach poparcia dla kandydatów na członków KRS, to ludzie, którzy wykazali się niewyobrażalną odwagą. Składali podpis wśród rozszalałych ataków medialnych, ewidentnej groźby obstrukcji w środowisku. Wezwania skrajnie upolitycznionego stowarzyszenia „Iustitia”, do ujawnienia list, nie miały nic wspólnego z transparentnością i praworządnością. Chodziło tylko i wyłącznie o napiętnowanie tych, którzy postanowili budować, a nie burzyć system sądowniczy. Na tym właśnie polega niezawisłość. Sędziowie z list poparcia nie dali się złamać korporacyjnemu naciskowi i atakom politycznych i medialnych klakierów „kasty” sędziowskiej. To wielka wartość, znak, że nie całe środowisko jest zepsute, że odpowiedzialność i dbałość o prawo są ważniejsze niż medialny lans na salonach. Olbrzymia większość sędziów z list niczego nie otrzymało od obecnej władzy, na nic też nie liczyli. Ważna była idea i możliwość wpływania na polskie sądownictwo, ale zgodnie z prawem i przyrzeczeniem sędziowskim.
Publiczny lincz
Tak, atmosfera wokół udzielających rekomendacji nie była dobra od samego początku. Skala „hejtu” dorównywała nagonce urządzonej na samych kandydatów do KRS. Przypomnę choćby przykład Pana Sędziego Leszka Mazura, którego wizerunek wraz z napisem „Kadencja minie, wstyd zostanie” został umieszczony na bilbordzie przy wjeździe do galerii handlowej, w jego rodzinnym mieście. Szczególnie w sądach skala presji była ogromna
– mówiła nam wczoraj Dagmara Pawełczyk - Woicka, Prezes Sądu Okręgowego w Krakowie, która też padła ofiarą bezprecedensowej kampanii nienawiści w mediach i na sądowych korytarzach.
Od tamtego czasu minęło ponad dwa lata. Zapewne niektórzy z tej listy uzyskali rekomendacje KRS. Teraz to głównie na nich skupi się uwaga mediów próbujących snuć narrację o rzekomym nepotyzmie, koniunkturalizmie. Po raz kolejny dotknie ich zapewne „mowa nienawiści”, czy ostracyzm środowiska. Przypomnę jednak, że osoby popierające kandydatów do poprzedniej KRS również awansowały, a ich dzieci, krewni , małżonkowie obejmowały stanowiska sędziowskie
– podkreślała sędzia Dagmara Pawełczyk Woicka.
Teraz media i sędziowskie elity chcą za wszelką cenę zohydzić tych, którzy zdecydowali się złożyć swój podpis na listach poparcia. Sypią się więc argumenty o „słabych sędziach, którzy nie mieli wcześniej szans na awans”. Wyciągane na światło dzienne zostają, często drobne, przewinienia dyscyplinarne i potknięcia, które w karierze sędziego są przecież czymś naturalnym. Tymczasem na ujawnionej przez nas liście znajdują się sędziowie o wielkim dorobku, bardzo szanowani w swoim środowisku i cieszący się sympatią kolegów. Jest też kilku sędziów, którzy nie boją się mocnych wypowiedzi i bezkompromisowych działań. Czy to zarzut, że walczą z próbą zrewoltowania całego środowiska? Dla upolitycznionych koniunkturalistów z sędziowskiej „kasty”, to poważny zarzut. Dlatego tak wściekle atakuje się Julię Przyłębską, Prezes Trybunału Konstytucyjnego. Zarzucano jej próbę „zniszczenia” TK. Doszło do szokującej prowokacji, w której cyngiel „Gazety Wyborczej” wiązał ją ze służbami specjalnymi, by następnie samemu przyznać, że nie ma na potwierdzenie swojej kuriozalnej tezy żadnego dowodu. Próbuje się też zniszczyć odważnych sędziów Nawackiego, Schaba, Radzika, Mazura, Miterę i wielu, wielu innych. Czy Rzecznik Praw Obywatelskich stanął w ich obronie i w obronie innych, katowanych zawodowo i medialnie, sędziów? Wolne żarty.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:TYLKO U NAS. APEL sędziego Piotra Andrzejewskiego. „Toczy się batalia o kształt polskiej suwerenności, o samostanowienie narodu”
Pamiętajmy też o wywlekaniu brudów z życia sędziów, by następnie, na podstawie skradzionej prywatnej korespondencji między sędziami, pod przykrywką rzekomo demaskatorskiego śledztwa dziennikarskiego, uwikłać uczciwych ludzi w wyimaginowaną „aferę hejterską”. Wpływowi przedstawiciele „kasty” sędziowskich straszyli też demokratycznie wybranych polityków konsekwencjami karnymi. Takie groźby kierowano także wobec tych sędziów,. którzy nie chcieli uczestniczyć w bijatyce elit sędziowskich. Tych straszono odebraniem prawa do stanu spoczynku i innymi groźbami. Sprawcy tych działań do dziś pozostają bezkarni i sami kreują się na męczenników, wisząc na klamkach brukselskich i niemieckich gabinetów.
Ostatnie akordy wojny
W wielkim sporze o kształt reformy sądownictwa wchodzimy obecnie w fazę finalną. Wkrótce może nastąpić przesilenie. Wybór nowego I Prezesa Sądu Najwyższego może być dobrym początkiem uzdrowienia sytuacji w sądownictwie. Nowelizacje, które mają na celu zdyscyplinowanie środowiska sędziowskiego, a nazywane są „kagańcowymi” ukrócą samowolę „samorządu” sędziowskiego. Zgromadzenia i kolegia sędziowskie zaprzestaną samowoli i zakończą ewidentny „strajk włoski”, z którym mamy dziś do czynienia. Do sądów, w tym do Sądu Najwyższego, wciąż napływa też „świeża krew”. Młodzi sędziowie coraz mniej zainteresowani są awanturą swoich niektórych starszych kolegów. Ale najważniejszą kwestią jest dziś poparcie społeczne dla reformy sądownictwa. Mizerna frekwencja na medialnie rozbujanych demonstracjach w obronie elit sędziowskich uzmysławia ważną prawdę: Polacy nie będą „umierali” za upolitycznionych, pełnych pogardy i lekceważenia dla stron, sędziów, związanych z „kastą” sędziowską.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/486824-odwaga-sedziowska-kontra-medialna-nagonka