Czar prysł. Małgorzata Kidawa-Błońska, której kapitałem miało być zgrywanie przesympatycznej dobrotliwej cioci, zaczęła otwarcie tolerować brutalną agitację. Nie należy mieć złudzeń, że zaostrzenie pazurków szacownej kandydatki nastąpiło w gabinetach spin doktorów PO.
Macherzy Platformy Obywatelskiej doskonale zdają sobie sprawę, że mdła, nijaka, pokojowa kampania nie przynosi efektów. Postanowili zaostrzyć przekaz. Tym sposobem cała Platforma, jak jeden mąż, idzie w zaparte w słynne puckie „ty ch…u” skierowane do prezydenta.
Wniosek jest jeden. Bezbarwna (pre)kampania to już historia. Przed nami starcie przynajmniej na scyzoryki. Pytanie, czy prezydent Duda da się wciągnąć w zaczepki adwersarzy. Czasem trudno zachować spokój, a to właśnie zachowywanie dystansu jest najlepszą taktyką dla urzędującego prezydenta.
Boleśnie przekonał się o tym Bronisław Komorowski. Wystarczyło, by milczał i zachowywał spokój - z tej okazji jednak nie skorzystał. Summa Summarum skończyło się na przejechaniu na psach wyimaginowanej ciężarnej zakonnicy. Michnik okazał się złym prorokiem. Naczelny „GW” wykrakał, a Komorowski przegrał.
Oczywiście Andrzej Duda prezentuje zupełnie inny potencjał osobowościowy i kompetencyjny, ale historia Komorowskiego może być dobrą przestrogą. Nawet jeśli sondaże usypiają… Tyle że „kiedy rozum śpi budzą się upiory”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/486745-koniec-slodkiej-cioci-kidawa-blonska-nie-widzi-problemu