Jak jeden mąż, jak palce jednej ręki lewicowo-liberalne media uderzyły w tę samą strunę: „to polityczne”, to „polowanie” na biednych Kwaśniewskich, „kompromitacja” CBA. No i odpalono argument zwyczajowy w III RP: „No sąd nie skazał, a więc niewinni”. A tymczasem…
CZYTAJ TAKŻE:
Willa w Kazimierzu Dolnym była do dyspozycji Kwaśniewskich. Odtajniono akta
Własność faktyczna i własność formalna
Po lekturze akt CBA dot. Willi Kwasniewskich w Kazimierzu nie powinniśmy w ogóle rozmawiać o tym, czy ten dom de facto należał do Aleksandra i Jolanty Kwaśniewskich, bo ta sprawa nie ulega już najmniejszej wątpliwości. Skoro Maria Jaworska i jej syn Jan Jaworski zajmowali się rezydencją w imieniu byłej pary prezydenckiej, koordynowali sprzątanie, odbierali od nich (z trudem zresztą) pieniądze na opłacenie rachunków, pytali o ustalenia z ochroną obiektu (firma „Skorpion”), kod alarmowy czy o kluczyk do sejfu, a z formalnym właścicielem domu śmiali się, że nawet nie ma pojęcia, że właśnie „zamierza” sprzedać willę, to skoro oni, pośrednicy w załatwianiu ciemnych interesików Kwaśniewskich, nie mają wątpliwości, że „Jola”, „Koleżanka”, tzn. Jolana Kwaśniewska jest decydentem we wszystkich sprawach, jeśli z nią (!), a nie z formalnym właścicielem, konsultują cenę domu przy jego sprzedaży, a potem do niej wiozą pieniądze, no to czyja to była willa?
Problem jest dużo głębszy, ale z trudem i niedostatecznie mocno wybrzmi on w debacie publicznej, kiedy opozycja chce jedynie udowodnić, że PiS i CBA są złe, a PiS i CBA próbują się obronić, że nie są.
Tymczasem dialogi pomiędzy Jaworskimi i rozmowy z Jolantą Kwaśniewską brzmią tak, jakby ta inwestycja na półtora miliona złotych (sprzed 15 laty), której źródła finansowania Kwaśniewscy nie potrafiliby wyjaśnić, a potem sprzedaż posiadłości za ponad 3 miliony złotych, to była dla Kwaśniewskich igraszka, jakby był to jeden z ich wielu procederów i to nie jakiś szczególny.
Porównaj także:
Marek Pyza o grypserze Kwaśniewskiej w rozmowach o willi w Kazimierzu
Medialni adwokaci Kwaśniewskich faktów się za bardzo nie trzymają, z logiką to się nawet przez szybę nie poznali, więc chyba słusznie zakładają, że kilkuset stron opublikowanych przez CBA materiałów mało kto przeczyta, a antyPiSowcy nie wychylą się ze swojej bańki informacyjnej, więc ocali się nie tylko reputację byłego prezydenta, ale i zaatakuje CBA.
Piszą, że to atak polityczny. Tylko że Kwaśniewscy są już na marginesie politycznym, a to że sobie exprezydent pogada w TVN, że PiS jest zły albo wystąpi na spotkaniu lewicy, to już naprawdę kwestia dekoracji, paprotki na stoliku, a nie realnej siły oddziaływania medialnego. Po co więc CBA miałoby polować na Kwaśniewskich?
Piszą, że to najdroższa operacja CBA, a w domyśle, że to rozrzutność. No tak, lepiej żeby agenci zamiast sprawdzać, czy oligarchowie przyjmują grube miliony pod stołem, zajmowali się wójtem biorącym na boku łapówkę za przetarg na chodnik w parku. Takie CBA byłoby przez III RP do zaakceptowania, a jak trzeba włożyć do walizki milion, żeby stary PZPRowiec wysłał żonę po drobno rozmienione - jak sobie życzyła „koleżanka” - pieniądze, to lewica i liberałowie krzyczą, że to bezlitosne polowanie.
Bronią Kwaśniewskich, ale się mylą. Albo kłamią
Piszą, że CBA ujawnia dane wrażliwe, ale to nieprawda. Można tam znaleźć wzmiankę, że współpracownik kryjący interesy Kwaśniewskich zjadł sushi na ul. św. Tomasza w Krakowie, albo numer telefonu jednego z bohaterów operacji, ale numer telefonu sprzed 12 lat!
Piszą, że CBA zbierało „plotki” i drwią sobie, że:
Kwaśniewska miała także instruować Jaworską przy przedłużaniu pakietu telewizji kablowej, by w pakiecie było „dużo kanałów sportowych dla Olka” [za: Onet]
A przecież na kilkuset stronach są informacje o różnym stopniu ważności. Ale są też takie, fragmenty jak ten, gdy sam formalny właściciel domu (w dokumentach widać, że to „słup”) żali się koledze, że w mediach wypłynęła rozmowa Oleksego z Gudzowatym, w której właśnie wspomina się o nim jako tym „słupie”:
- no wiesz, bo wiesz co on mówi w czasie tej rozmowy? -nie, nie ja w ogóle nie słyszałem -że, że ten, że Kwaśniewski sobie kupił, sobie kupił dom w Kazimierzu Dolnym, ale podstawił swojego kolesia bo nie umiał -aż tak -tego, no wali taką, takie coś no tym kolesiem -yhy -no to przecież ja nie -aa, ale z nazwiska cię mam nadzieję nie wymienił -nie, nie, nie, nie, nie
Piszą też [znowu Onet], że w dokumentach są rzekome potwierdzenia, że faktycznym właścicielem jednak Michałowski był, skoro Maria Jaworska
potwierdza, że zajmuje się willą w imieniu Michałowskiego. „Marek na mnie, wiesz, wszystko scedował, teraz ja jestem jak gdyby jego pełnomocnikiem. On prosi mnie żebym ja mu załatwiała wszystkie sprawy”.
Autorzy tekstu w Onecie, trudno wskazać który, bo pisali oni tekst kolektywnie (aż w sześcioro: Andrzej Stankiewicz, Kamil Turecki, Mateusz Baczyński, Daniel Olczykowski, Marcin Terlik, Katarzyna Barczyk), albo nie zrozumieli kontekstu albo celowo zmienili sens tej wypowiedzi, bo Jaworska właśnie w tej rozmowie potwierdza, że zajmuje się w imieniu Michałowskiego nie willą (to robiła w imieniu Kwaśniewskich) ale jej formalną sprzedażą [bo formalnie należała ona do Michałowskiego].
Każdy kto uczciwie przeczyta tekst nie będzie miał wątpliwości, że Jolanta Kwaśniewska dysponowała willą jak swoją, a Michałowski śmiał się, że on ma takie dochody, że przed skarbówką się w razie czego łatwo wylegitymuje możliwością kupienia „dziesięciu takich domów”.
Wątpliwości dotyczą czego innego niż faktycznej własności rezydencji - tu pojawiają się pytania następujące:
1.Czy Jolanta Kwaśniewska tak sprawnie kamuflująca swoje finanse robiła to po raz pierwszy, czy ta jej fachowość wynikała z wcześniejszego doświadczenia?
2.Czy Aleksander Kwaśniewski pracujący dla prezydenta Kazachstanu Narsułtana Nazarbajewa albo zasiadający w radzie dyrektorów zaprzyjaźnionego z prorosyjskim prezydentem Ukrainy Janukowyczem biznesmena Mykoły Złoczewskiego, czy też w innych epizodach współpracy z biznesem postsowieckim, pracował w standardach zachodnioeuropejskich czy wschodnioeuropejskich? Bo te ostatnie zawierają także przyjmowanie gotówki nierejestrowanej, w walizkach, ot tak jak robił to podstawiony przez CBA agent Tomek w lipcu 2009 r.
3.Skąd więc te miliony państwa Kwaśniewskich?
Obecnie jednak w Polsce zatrzymamy się na pytaniu z odpowiedzią oczywistą, ale niknącą w informacyjnym szumie. Pytanie czy oni byli de facto właścicielami willi będzie osią sporu tylko dlatego, by zaciemnić serię innych wątków, by ukryć nie tylko pojedyncze miliony zainwestowane w tę czy ów rezydencję, ale cały skorumpowany układ III RP.
Walka z PiSem jest świetną przykrywką dla rozkradania kraju.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/486714-front-obrony-kwasniewskich-nie-odpuszcza-onetwyborczatvn